Jeszcze jeden prysznic, tym razem krótki i ostatni – trzeba mieć niezłą kondycję, aby salsa w naszym wykonaniu przypominała salsę, a nie popis disco-polo po dożynkach w remizie.
Dlaczego więc salsa? Odpowiedź brzmi - bo do salsy trzeba dwojga zgodnych ciał i chętnych serc
Ta parafraza znanego przeboju w sposób bardzo dobitny oddaje sedno i esencję salsy. Gorące serca i zgrane ciała tancerzy – czy istnieje bardziej energetyzujący widok? Jest jeszcze jedna sprawa, która przesądza o popularności salsy. To brak sztywnych reguł i kanonów tańca. Czyli wiele stylów, wiele szkół, wiele figur, wiele kroków, a wszystko jednak pachnie salsą. To, co na pewno łączy i spina w całość ten taniec, to rytmiczna muzyka rodem z Karaibów. Dodajmy bogatą mieszankę na dokładkę z elementami jazzu. Na wstępie była mowa o niezbędnej kondycji. Owszem, to bardzo ekspresyjny taniec, wymagający pewnej dozy sprawności fizycznej, ale po kilku treningach kondycja sama przyjdzie, a zapał jeszcze bardziej urośnie. Nie ma się czym przejmować. W jaki więc sposób rozpocząć swoją przygodę z salsą? Do wyboru mamy kilka metod. Możemy próbować uczyć się z licznych, krótkich filmików w Internecie. Możemy zakupić jakiś poradnik i próbować w swoim domu w kapciach kręcić spiny na wykładzinie dywanowej. Możemy wreszcie zapisać się na jakiś kurs tańca lub do specjalnej szkoły salsy, gdzie pod okiem profesjonalistów postawimy swoje pierwsze kroki w tańcach latynoamerykańskich. Którą metodę wybrać? Jeśli ktoś ma wielki talent i zadatki na geniusza tańca pokroju Freda Astaire, może próbować poskromić salsę za pomocą sieci lub poradników. Prawda jednak bywa często bardzo banalna i bez prawdziwego nauczyciela nie ruszymy z miejsca nawet na krok.