Konstrukcyjnie, z zewnątrz, świece żarowe podobne są do świec zapłonowych, które znamy z silników benzynowych. Główną i podstawową różnicą jest to, że świeca żarowa nie ma elektrod, i zrobiona jest z drutu chromowo-niklowego. Świeca zasilana jest prądem z akumulatora. Gdy przekręcamy kluczyk w stacyjce, do świecy żarowej dopływa prąd z akumulatora i rozgrzewa się ona do temperatury ok 1000 stopni Celsjusza. Można więc skojarzyć świecę żarową ze… zwykłą grzałką, którą zlokalizować możemy w komorze spalania.
Samochody nowszej generacji wyposażone są w takie świece żarowe, które mają końcówkę zasłoniętą rurką o średnicy ok. 4 mm. Funkcją tej końcówki jest ogrzewanie powietrza. Teraz może to zabrzmieć niewyobrażalnie, ale w starszych silnikach diesla nagrzanie świec żarowych trwało do 10 sekund. Nowe auta z kolei, odpalają na dotyk, ponieważ nagrzanie się świec ma miejsce w ułamku sekundy.
Z powyższych powodów auta starszej generacji posiadały charakterystyczną ikonkę spirali na konsoli, która mówiła nam, czy silnik jest już gotowy do uruchomienia. Najpierw bowiem przekręcało się kluczyk w stacyjce i poczekać aż wspomniana kontrolka zgaśnie.
Jeśli posiadamy auto z silnikiem wysokoprężnym i nagle miewamy kłopoty z uruchomieniem samochodu, pierwszym przystankiem powinien być warsztat, bowiem niekiedy przyczyną są właśnie świece żarowe. Jeśli znamy podstawy mechaniki z powodzeniem możemy dokonać kontroli samodzielnie – pamiętajmy jednak, że czasem dostęp do nich jest trudny, a do ich wykręcenia będziemy potrzebować specjalnych kluczy.
Alarmem, że najwyższy czas wymienić świece żarowe powinna być sytuacja, w której silnik na nagrzanie świec wymaga oko 5-7 sekund. Standardowo świece żarowe powinny wystarczyć na długi czas (do 100 000 kilometrów) – przy wymianie należy zakupić od razu cały komplet, bowiem wymiana poszczególnych egzemplarzy mija się z celem.