Kolejną warstwą jest warstwa środowiskowa, na którą składają się: aktualny styl życia, ubiór, jedzenie, gadżety, kultura i rozrywka oraz jej sposób przeżywania.
Następna to warstwa socjalizacyjna, w niej znajdują się nakazy, zakazy, prawa, etyczne zachowania, obowiązki i powinności wobec innych i świata.
I jeszcze warstwa rodzinna, do której należą moralność, religia, język, styl zachowania w różnych sytuacjach, postrzeganie tych sytuacji przez pryzmat wyuczonych reakcji.
Spotkanie z Jaźnią utrudnia nam niewiedza czy nieświadomość o ich istnieniu. Budujemy je najczęściej bezwiednie, nie zdając sobie z tego sprawy, że proces ten ma miejsce i to poza naszą świadomością. Nawet gdy jesteśmy maleńkimi dziećmi, nie rozumiejąc jeszcze świata zewnętrznego i własnych potrzeb już zaczynają się podwaliny pod przyszłe skorupy.
Ok., mamy je, czy wiemy o tym czy nie, czy chcemy to zaakceptować czy nie.
W odkrywaniu, jakie skorupy nas obrosły, co się w nich zawiera i jak sobie z nimi poradzić pomogą nam różne szkoły terapii i rozwoju, a metodą na tu i teraz, która w pewnej części (bo od razu do całości się nie dokopiesz) odkryje ich zawartość, jest szybkie wypisanie, bez analizy, krytyki i odrzucania – możliwie jak najwięcej zdań- metafor, opinii, przekonań, np. na temat: siebie, pracy, płci, ciała, starzenia się….
Przekonania pozytywne, np. „życie kocha odważnych”, to filtr, przez który postrzegamy rzeczywistość. Tak żyjemy, by uzyskać dowód na słuszność naszego przekonania. Nasza percepcja, podświadomość, aura i osobista energia działa na wszystko dookoła, by potwierdzić przekonanie. Dlatego też to przeświadczenie się sprawdza.
Przeświadczenie negatywne, np. „gruby ma się gorzej”, działa na tej samej zasadzie!!!
Również nieuświadomione przekonania i metafory działają tak, by udowodnić ich słuszność.
Przeświadczenia nabywamy, potem je rozwijamy i w nie wierzymy.
Wiele z nich jest irracjonalnych, ograniczających i destrukcyjnych.
Możemy dać sobie czy sami sobie wmówić i zaprogramować właściwie wszystko, i łatwiej nam wmówić aspekty negatywne, gdy nasza natura jest ponura, smutna, pesymistyczna. I na odwrót. W naszym mózgu dzięki naszemu działaniu wytworzyły się drogi neuronowe, które mają wpływ na naszą naturę, przez co my z kolei zachowujemy się pod ich wpływem umacniając je coraz bardziej.
Dowody na prawdziwość naszego negatywnego przeświadczenia powodują w nas eskalację różnych zachowań, uczuć i emocji: złość, gniew, frustracja, apatia, furia, konformizm, zachłanność, zazdrość, izolacja, smutek, itp.
A co robimy najczęściej z tymi uczuciami?
- udajemy, że ich nie ma
- działamy pod ich wpływem
- wyżywamy się na innych
- zrzucamy na nich winę
- opieramy się im, tłumimy, wypieramy
Czy pomaga nam to w uwolnieniu się od cierpień? Może chwilowo, ale po jakimś czasie znowu trafimy na sytuację, która spowodować może niekontrolowany już wybuch emocji.
Naszym życiem kierują nasze przeświadczenia oraz stłumione i wyparte do podświadomości emocje.
Każdy ma swój własny zbiornik negatywnej energii (filozofia wschodu zwie to karmą), wytwarzający wzorce zachowania, które mogą być bardzo niszczące- np. uzależnienia, choroby, i który jak się okazuje zasłania nam nasze wnętrze, w którym znajdują się twórcze siły.
Możemy mieć najszczersze chęci zmiany swojego zachowania czy reagowania. Pragniemy wyzwolić się z tego raz na zawsze i być wiecznie szczęśliwi albo żeby przynajmniej starczało do pierwszego.
Chciałoby się zadać tu pytanie, czy aby na pewno nasz rozwój duchowy powinien być poprzedzony tego typu odkryciami?
Jasnej odpowiedzi nie ma, jednak gdy przyjrzyjmy się temu, jak wiele z nas popada w zniechęcenie, frustrację a nawet gniew, gdy wkład włożony we własny rozwój jak: czas, energia, siła, nie daje wymiernych skutków- ani takich, na które liczyliśmy, np. zmiana wyglądu, statusu materialnego, pracy, małżonka, dzieci, ani takich, które „ewentualnie” wyniknęłyby z tej pracy – lepsze samopoczucie, nastrój, nastawienie- do pracy, życia, małżonka, dzieci.
Czyż nie jest to zastanawiające? Tyle robimy, piszemy, afirmujemy, szukamy, poświęcamy i niewiele z tego wynika!
Przyczyną tego stanu mogą być właśnie obrosłe nasze Ja skorupy, które nie pozwalają się do niego przebić..
Nie chodzi tu o to, by badać przyczynę powstania tego a nie innego przeświadczenia, programu, wzorca. Być może część z nich jest wytłumaczalna, ale część nie. Nasze teraźniejsze myśli, uczucia tak naprawdę zostały ukształtowane przez przeszłość, tak więc przyjrzenie się temu, co jest teraz jest zajrzeniem w nasz ukryty zbiornik.
Ważne, by sobie uświadomić, że są i jaki mają na nas wpływ! Życie jest zwierciadłem twoich przekonań!!!
Mamy możliwość sami tworzyć swoje przekonania, piękne, godne, pozytywne, wspomagające nasz rozwój. Myśl jest twórcza, lepiej, by nas wspierała i budowała niż niszczyła i powodowała cierpienia.
A po co mamy się spotkać z naszym Prawdziwym Ja?
Może po to, by nie tworzyły się już nowe skorupy, a stare, choć częściowo rozbite zostaną rozmiękczone. Nie staniemy się przez to nadzy i bezbronni, ale promienni światłem Prawdziwego Ja. By nie działać poprzez filtry…
By nasze tu i teraz, które jest przecież zalążkiem naszej przyszłości, było dla nas wyzwaniem, wywoływało w nas zaciekawienie, pobudzało do dotykania i smakowania, roztaczało aurę niesamowitości, pozwalało badać, niczym dziecko, stare-nowe tereny, te zewnętrzne i te wewnętrzne – bez obawy o zranienia, ból i smutek.
Każda chwila jest wtedy cenna, każde uczucie i emocja, zdarzenia, człowiek, pogoda, każdy wymiar, znany czy nieznany naszego jestestwa smakujemy, próbujemy, przeżywamy, nie nadając im etykietek i przyklejek, nie odrzucając a akceptując takie jakie jest.
Jakże to ubogaca nasze wielowymiarowe życie…