Jeszcze w drodze zatrzymując się na postój doświadczyliśmy falującego od gorąca powietrza, pustynnego krajobrazu i mocno opalającego słońca, wydawałoby się tak innego od tego w Agadirze.
Samo miasto też ma swój jedyny i niepowtarzalny urok. Pierwsze co widzimy to minaret meczetu Kutubijja, wysoką, kolorową „wieżę” otoczoną niewielkim parkiem drzewek pomarańczowych i palm daktylowych.
Dalsze kroki kierujemy na wielki plac Jemaa el-Fna, który wraz kończącym dniem zamienia się w zatłoczone, urokliwe targowisko. Można tu sobie zrobić zdjęcie z kobrami, małpkami, można napić się berberyjskiej whiskiey, mocnej, ale bezalkoholowej. Można skosztować herbaty z mentolem lub soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Zapach lokalnych przysmaków, przypraw rozchodzi się i nasyca powietrze… Całość wydaje się być sercem miasta, nieco uśpionym, spokojnym za dnia, pod wieczór tętniącym życiem i tłoczącym niezmierzone tłumy ludzi z niesamowitą sprawnością.
Dalej schodzimy w labirynt miejscowego Souku, tam już widzimy tylko wąskie uliczki, niesamowitą różnorodność kolorów i miejscowych wyrobów. Przyprawy, pachnidła, chusty, produkty z drewna i skóry, wszystko wyrabiane w głębi tysiąca małych sklepików. Widzimy i słyszymy gwar ludzi sprzedających, targujących się, wszystko tak inne od tego co mamy na co dzień. Odwiedzamy berberyjską aptekę z lekami na każde zło, sprzedawca po polsku tłumaczy nam w jak cudowny sposób jego specyfiki wyleczą nas z wszelkich dolegliwości. Trafiamy również do małej manufaktury gdzie w tradycyjny sposób wyrabiane i kolorowane są chusty. Tu za bezcen można kupić na prawde ciekawe wyroby.
Pomimo palącego słońca możemy też w Marrakeszu trafić w miejsca które z łatwością można by nazwać Oazą. Ogród Majorelle, bo o nim mowa wypełniony jest roślinnością, przypomina ogród botaniczny. Ogromne kaktusy, drzewa i małe oczko wodne w którym pływają żółwie nadaje mu niepowtarzalnego uroku.
Kolejnym ważnym punktem wyprawy są Meczet i medresa Alego ibn Jusufa, grobowce Saadytów. Architektura tych miejsc jest tak inna od naszych szarych i powtarzalnych bloków i kamienic. To po prostu trzeba zobaczyć.
Może nie każdy o tym wie, ale tanimi liniami Ryanair możemy polecieć na „czarny ląd”. Jeżeli chcemy wyruszyć z Polski, będziemy się musieli liczyć z przesiadką, ale dla chcącego nic trudnego:)