- Kochanie, gdzie jest ten błękitny krawat, który wczoraj kupiłem?
- Leży pod łóżkiem. Rzuciłeś go tam wczoraj. Swoją drogą, co to za pomysł żeby go tam chować.
Dziś wieczorem mój serdeczny przyjaciel Janek organizuje przyjęcie urodzinowe. Będzie wielu znajomych, a jak na złość to ja musze prowadzić. Co za pech. Zapowiada się wieczór przy soku pomarańczowym.
- Martynka, długo będziesz się szykować?
- Jeżeli za pięć minut nie wyjedziemy, znowu będziemy ostatni i zajmiemy miejsce obok świntucha Marcina.
- O nie. Tylko nie on. Już lecę.
Znów dotarliśmy ostatni.
Smakowicie ozdobione stoły i dwadzieścia uśmiechniętych osób przywitało nas serdecznie. Nie trzeba być detektywem aby się domyślić, że tego wieczorku poleje się mnóstwo alkoholu.
- Kamil, napij się za zdrowie solenizanta. Jeden kieliszek to nie grzech.
- Dobrze wiecie, że nie mogę.
- Marudzisz Kamil, jeden mały za moje zdrowie. Mamy dokładny alkomat Blow in. Kiedy będziecie chcieli już wracać, sprawdzisz się i będziesz spokojny.
- No już dobrze. Twoje zdrowie Janek.
Nie myliłem się. Imprezowicze tak się rozszaleli, że niedługo zabraknie im miejsca do tańca.
Mi samemu też się udzieliło z urodzinowej atmosfery, pozwoliłem sobie na nieco więcej niż jeden mały.
- Martynka, chodź się zbieramy. Jutro muszę napisać artykuł, a czasu mam niewiele.
- Poczekaj Kamil, sprawdź się Blow in'em - odrzekł zdecydowanym głosem Janek. Dmuchaj ciągle przez trzy sekundy.
- O, co ja widzę. 0,41 promila. Nigdzie nie pojedziesz, nie ma mowy. Dobrze wiesz, że często jeździsz samochodem, a dzisiejsze prawo jest bardzo srogie. Chyba nie chcesz stracić prawa jazdy na dwa lata. Wyobrażasz sobie jazdę codziennie rano do pracy 20 kilometrów autobusem?
- Masz rację, nie cierpię autobusów. Zostajemy na noc.
Bardzo wcześnie wstałem.
Widok, który ujrzałem to istne pobojowisko.
Solenizant Janek z głową nieopodal stóp Marcina, który zasnął w talerzu pełnym barszczu czerwonego.
- Marcin, smacznego - krzyknąłem do niego z troski o to aby się nie utopił.
- Co się stało? - odparł niewyraźnie Marcin.
Nie chciałem ich budzić więc poszedłem do pokoju gościnnego popatrzeć na telewizję:
Poranne wiadomości.
Ponad 200 kierowców zatrzymanych za jazdę po pijanemu, 4 ofiary śmiertelne
i 21 rannych to żniwo jakie zebrała na polskich drogach dzisiejsza noc.
Pomyślałem sobie, że gdyby nie alkomat Janka, mógłbym już nigdy nie wsiąść do mojego ukochanego Suzuki Swifta.
Poza tym gdybyśmy wrócili samochodem wczoraj, Marcin mógłby się utopić w talerzu pełnym zupy.