W roku 2010 było w Polsce o ponad trzy procent więcej obiektów zbiorowego zakwaterowania niż w roku 2009. Jak przetłumaczyć to zdanie (wprost z biuletynów GUS) na język zrozumiały? Chodzi o to, że mamy więcej kwater turystycznych. Przede wszystkim w miejscowościach takich, jak Zakopane, Jastarnia czy Świnoujście. Noclegi pojawiają się w obiektach różnego typu, ale przede wszystkim w hotelach.
W górę hotele i pensjonaty, w dół kempingi
W ich przypadku wzrost sięgnął prawie 10 proc. W przeliczeniu oznacza to, że ich liczba zwiększyła się o ponad 160. W miastach turystycznych, do których zaliczyć można na przykład Władysławowo, Sopot czy Świnoujście noclegi zaczynają być oferowane w coraz wyższym standardzie. Świadczy o tym także inny trend.
Okazuje się bowiem, że przy jednoczesnym dynamicznym wzroście liczby hoteli spada liczba tańszych obiektów zakwaterowania. Noclegi na kempingach czy polach biwakowych oferuje nawet o ponad 10 proc. mniej obiektów niż rok wcześniej.
Mniej jest też domów wycieczkowych czy schronisk. Więcej z kolei moteli, pensjonatów czy ośrodków wypoczynkowo-szkoleniowych.
To wszystko przez pieniądze
O czym to świadczy? Przede wszystkim o zmianie zwyczajów turystycznych i rosnących wymaganiach osób odwiedzających popularne kurorty typu Kołobrzeg czy Świnoujście. Noclegi muszą być bardziej komfortowe, kwatery lepiej wyposażone, a ośrodki znajdować się w ciekawszych miejscach.
Jeszcze dziesięć lat temu w krajobrazie turystycznym dominowały pola namiotowe i kempingi. Tego rodzaju noclegi były przede wszystkim tanie. W miarę wzrostu zamożności, zaczęto jednak przykładać większą wagę do jakości kwater. Stąd rosnąca popularność hoteli i pensjonatów.
Warto także dodać, że taka zmiana związana jest z większą ilością nowych inwestycji w nadmorskich miejscowościach. Zarówno Kołobrzeg, jak i Świnoujście czy Władysławowo są świadkami powstawania kolejnych budynków nastawionych na turystów z głębi kraju. Tego rodzaju inwestycje mają być sposobem na lokowanie oszczędności dla zamożnych ludzi z Warszawy i innych metropolii. A jako takie muszą być budowane na wyższym niż dotychczas poziomie.
A może to wina Niemców?
Trzeba też dodać, że zwiększanie liczby hoteli i powolny upadek pól namiotowych może być związany z przyjazdami turystów zagranicznych. Tylko w maju 2011 roku przyjechało ich do Polski o 50 tys. więcej niż rok wcześniej w tym samym miesiącu. W lipcu poprzedniego roku polskie kurorty odwiedziło prawie 1,3 mln osób. Szacuje się, że w tym roku może być ich jeszcze więcej. Grupą, która dominuje są Niemcy i – ogólnie – mieszkańcy krajów sąsiednich.
Turyści z zagranicy oczekują od kwater wyższej jakości niż jeszcze niedawno oferowały tradycyjne polskie noclegi. Pola namiotowe czy domy wycieczkowe okazały się za słabe w walce o pieniądze przyjezdnych. Stąd coraz mniejsza ich liczba.
Potwierdzeniem tych obserwacji mogą być dane pokazujące liczbę gości odwiedzających poszczególne ośrodki. W przypadku pól namiotowych i kempingów było ich o około 5 proc. mniej. W przypadku hoteli o 0,3 proc. więcej, a pensjonatów 4,7 proc. więcej.
Wyobraź sobie grupę żeglarzy, którzy wypływają w wielomiesięczny rejs, by odkrywać nowe lądy, zdobywać bogactwa i pisać historię. Tyle że zamiast wrócić z triumfem, wielu z nich nigdy nie wraca. Nie z powodu sztormów czy piratów, ale przez coś tak prozaicznego jak brak witaminy C. Szkorbut był prawdziwą zmorą marynarzy przez setki lat, zanim ktokolwiek zrozumiał, czym właściwie jest. Jak to możliwe, że tysiące ludzi umierało przez coś, co dziś rozwiązałby jeden kilogram cytryn?