Namibia - niesamowity kraj z dziewiczą przyrodą, niepowtarzalnymi krajobrazami i możliwością poznania fascynujących kultur afrykańskich. Od zachodu otulony Atlantykiem, od wschodu Pustynią Kalahari. Północna granica to rzeki Okawango i Zambezi, południowa - rzeka Oranje. Namibia jest krajem bardzo rozległym. Warto o tym pamiętać przed wyruszeniem w podróż. Jeżeli miejscowi mówią, że jakiś punkt znajduje się blisko, najprawdopodobniej mają na myśli odległość ok. 200 km. Dystans między kolejnymi atrakcjami turystycznymi na ogół odmierza się tutaj w setkach kilometrów. Mimo to niezmiernie przyjemnie podróżuje się po tym pustkowiu samochodem. Przemierzając bardzo dobrej jakości drogi szutrowe, możemy podziwiać zmieniającysię krajobraz – od pustynnego przez półpustynny do sawannowego. Oczywiście miasta są bardziej zaludnione. 250-tysięczną stolicę Namibii - Windhoek – nazywa się często stolicą w sawannie. Jest to romantyczne miasto gdzie nowoczesna architektura przeplata się z dawnymi kolonialnymi budynkami. Na ulicach widzimy ludzi z różnych plemion i ras: Ovambo, Herero, Damara, potomkowie Buszmenów i biali. Przeplatanka różności, odmienność i egzotyka!
Windhoek leży 1700 m n. p. m. i jest jedną z najwyżej położonych stolic świata. Klimat przyjazny człowiekowi. Słońce świeci 330 dni w roku, łatwo planować wycieczki w nieznane, nie zaskoczy cię niespodziewana ulewa. Zimą (od czerwca do września) temperatury kształtują się w granicach 5 do 18ºC, noce są chłodne, chociaż słupek rtęci rzadko spada poniżej zera i prawie nigdy nie ma tutaj śniegu. W pozostałych miesiącach roku jest tutaj gorąco, w styczniu temperatura dochodzi do 31ºC. Pierwszym punktem naszej wycieczki był- Ludertiz, małe, portowe miasteczko nad Atlantykiem. Kiedy w 1908 r. odkryto w tym miejscu diamenty, rozpoczął się okres świetności miasta Luderitz. Przybyło tutaj wielu ludzi pragnących szybko się wzbogacić. Ci, którzy nie znaleźli drogocennych kamieni, postanowili zająć się hodowlą owiec karakułowych. Jakieś 10 km na wchód od Luderitz, resztki osady – "Miasto Duchów". Jest to zupełnie opuszczone miasto. W początkach XX wieku znaleziono tutaj diamenty, miasto szybko się rozwijało, powstał nowoczesny szpital, kasyno, teatr, sklepy. Kiedy tylko znaleziono bogatsze złoża diamentów w Oranjemund, mieszkańcy szybko przenieśli się. Fascynujące jak szybko ludzie dorabiali się fortun na diamentach. Ziarnko po ziarnku piasek przesypał się do środka, zasypując niższe piętra domów, okna patrzą na nas bez szyb, wiatr gra w futrynach. Chodząc po opuszczonych ulicach możemy wyobrazić sobie dawnych mieszkańców, cały czas odczuwa się atmosferę tego miasta. Z "Miasta Duchów" pojechaliśmy na niezwykłą Plażę Agatów. Turyści chodzą schyleni, wszyscy szukają wymywanych przez fale Atlantyku agatów. Wyruszamy dalej, 1000 kilometrów do Swakopmund. Mijamy plantacje daktyli i wiele samotnych drzew kokerboom. Po drodze zatrzymamy się nad kanionem rzeki Fish. Punkt widokowy jest 15 km od bramy, nad samym urwiskiem kanionu. Oczy nie mogą się przyzwyczaić do takich przestrzeni. Jesteśmy bardzo wysoko, a pod nami, ciągnący się na kilkanaście kilometrów w obie strony, kanion rzeki Rybnej. Czekamy na zachód słońca, w czerwonych odcieniach zachodzącego słońca kanion staje się bardzo fotogeniczny. Na noc zatrzymujemy się na kempingu zbudowanym na pustyni Namib. Następnego dnia przekraczamy Zwrotnik Koziorożca, dojeżdżamy do małego, popularnego nadmorskiego miasteczka - Swakopmund. Na pustyni Namib, otaczającej Swakopmund, są najwyższe wydmy piaskowe na świecie. Mamy czas na zwiedzanie miasta i wysłanie wiadomości do znajomych z kafejki internetowej, później udajemy się na sandboarding, czyli zjeżdżanie na desce z wydmy piaskowej.
Następnego dnia udajemy się do do Narodowego Parku Namib – Naukluft, tam zwiedzamy kanion Sesriem i wspinamy się na okoliczną wydmę piaskową. Spać idziemy wcześniej bo jutro przed wschodem słońca musimy być na Wydmie 45, oddalonej 45 km od kempingu. Wspinamy się mozolnie na Wydmę45, piach obsuwa się tak pod nogami. Pamiętajmy żeby ruchome obiektywy naszych aparatów fotograficznych nie zetknęły się z piachem. Nawet kilka ziarenek piasku może na zawsze unieruchomić ruchome części naszego aparatu. Na szczycie wydmy czekamy na spektakularny wschód słońca. Mały żuczek biegnie, szybko przebierając nogami. Zatrzymuje się, chwila zastanowienia i nagle nurkuje w piachu. Oczy głupieją, tracą poczucie odległości, powietrze faluje nad przesypującymi się wydmami. Samochód na dole wydaje się malutki, szczyt góry przybliża. Kolczaste, jaskrawo - zielone krzewy wystają z piasku. Wiatr nieustannie przesypuje ziarenka, tak jakby bawił się i tworzył swoje nowe dzieła. Zbiegamy w dól dużymi susami. Wszystko się iskrzy i świeci, piasek jak małe diamenty. Po powrocie na dół udaliśmy się na pieszą wycieczkę po pustyni pod opieką doświadczonego przewodnika. Zobaczyliśmy wiele roślin i zwierząt, które zdołały się przystosować do życia w tak trudnych warunkach. Zwiedziliśmy Deadvlei, czyli miejsce z kikutami akacji erioloba liczącymi ponad 800 lat ale dobrze zachowanymi w suchym klimacie. Idziemy, ale tak jakby się stało w miejscu. Złudzenie, "fata-morgana"? Z Parku Narodowego Namib – Naukluft wracamy do Windhoek. Tutaj kończy się nasza Namibijska przygoda.