Powszechnie wiadomo, że państwa takie jak Malta bądź Andora nie mają możliwości wychować wielkich gwiazd piłki nożnej. Na drodze stoi wiele przeszkód.

Data dodania: 2011-03-24

Wyświetleń: 2901

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Brakuje infrastruktury, dofinansowanie nikomu się nie opłaca, tradycje piłkarskie kuleją, niemniej mieszkańcy tych krajów kochają piłkę nożną i ze wszystkich sił próbują pokazać się z najlepszej strony, gdy muszą stawić czoła Hiszpanom, Niemcom bądź Polakom.

Pomimo sromotnych porażek i sensacyjnych remisów w różnych fazach eliminacji, można zaobserwować postęp wśród tych ekip. Na przykład drużyna Andory założona została 14 lat temu i przez pierwsze lata była gwarancją dobrej zabawy dla osób, które lubią patrzeć jak Goliat okłada Dawida. Dziś w drużynie stolarzy, hydraulików i kasjerów bankowych grają też zawodowcy. Być może nie pochodzą oni z głównych klubów Europy, ale to wciąż ogromny postęp dla narodowej piłki nożnej.

Jak takie drużyny próbują grać oficjalne mecze? To bardzo proste: jedenastu ludzi stoi po swojej stronie boiska i stara się wykopać piłkę z dala od bramki. Kiedyś takie spotkania kończyły się wynikami 0:11, dziś widać wyraźny postęp, są w stanie skończyć spotkania wynikami 0:3, 0:4. „Rozwój” lokalnej piłki opiera się na udoskonaleniu myśli taktycznej ujętej w mottcie: „łatwiej jest niszczyć, niż budować”.

Na przestrzeni lat niektórzy gracze opanowali podstawowe umiejętności, a niektórzy z nich grają nawet w niższych ligach Europejskich. Problem tych drużyn polega na tym, że ich ojczyzny mają niską populację, a co za tym idzie niewielu piłkarzy. Nieziemski talent może się jednak urodzić nawet w Lichtensteinie, dlatego kto to wie, być może za 10-20 lat Reprezentacja Polski nie tylko wymęczy remis z San Marino, ale po zaciętej walce i dwóch niewykorzystanych sytuacjach podbramkowych, będzie zmuszona uznać wyższość rywala.

Niesprawiedliwe byłoby oczekiwanie wyraźnego postępu w piłce nożnej w krajach, które nie wydają na ten sport astronomicznych pieniędzy. Członkowie reprezentacji nie mogą liczyć na to, że piłka nożna będzie ich głównym źródłem dochodu. Pomimo to, niewielką poprawę można zaobserwować na Wyspach Owczych. Pięć lat temu drużyna ta przegrała nawet z Andorą i Maltą, ale dziś każdy europejski klub piłkarski napotka trudności w przebiciu się przez defensywę tego zespołu. Generalnie postęp ten wiąże się z ciężkim treningiem wysportowanych graczy na pozycjach obrony. Postęp wśród indywidualnych graczy pobudza innych. Na przykład Gunnar Nielsen miał okazję zagrać dla Manchesteru City w Premier League, ponieważ etatowy bramkarz nabawił się  kontuzji. Piłka nożna na Wyspach Owczych ma jednak jakąś przyszłość.

Los innych państw jest w rękach losu oraz możliwości finansowych narodowych związków piłki nożnej. Pieniądze pełnią olbrzymią rolę w rozwoju piłki nożnej. Bez wpompowania oceanów pieniędzy nikt nie kibicowałby najbardziej medialnym drużynom.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena