Może się wydawać, że Internet nie jest nazbyt wymagającym odbiorcą. Lepiej nawet niż papier, zniesie wszystko, co ktoś zechce w nim umieścić czy przy jego pomocy przekazać. W efekcie jednak coraz więcej i więcej jest treści, których nikt nie czyta. Napisanych dla samego pisania. To, co niegdyś trafiało do szuflady, obecnie może być umieszczane w Internecie. Efekt – będzie ten sam. Jeżeli jednak zależy nam na nieco szerszym (niż zerowe) gronie odbiorców, powinniśmy poważnie zastanowić się nad stylem pisania – nie o wszystkim wszak i nie dla wszystkich pisze się w taki sam sposób. Rozważmy przykład motoryzacji.
Najczęściej powielanym błędem jest opis danych technicznych. Dziennikarze motoryzacyjni upodobali sobie za wszelką cenę na wielu stronach opowiadać to, co zmieścić można w jednej niewielkiej tabelce. Czytamy więc: „minimalna pojemność bagażnika Forda Mondeo zatrzymuje się na 500 litrach, natomiast w wersji kombi – 540 litrach, jednakże po złożeniu tylnego rzędu siedzeń przestrzeń rośnie aż do 1700”. Pół biedy. „Ośmiocylindrowy widlasty silnik V8 o pojemności 4,6 litra, generujący 400 koni mechanicznych oraz dysponujący maksymalnym momentem obrotowym wynoszącym 450 Nm w przedziale 5000-5600 obrotów na minutę, pozwala rozpędzić tego czterodrzwiowego sedana brytyjskiej marki Jaguar (która notabene nie jest już nawet w pełni brytyjska) do 100 km/h w zaledwie 5,5 sekundy oraz osiągnąć prędkość maksymalną wynoszącą 295,7 km/h. BEŁKOT.
Oczywiście, w przytoczonym fragmencie nie brakuje informacji. Ale czy nie prościej byłoby ująć to samo mniej więcej tak: V8 4,6 l, 400 KM, 450 Nm (5000-5600 rpm), 5,5 s (0-100 km/h), 295,7 km/h (maks.). Jasne? Jak najbardziej. A ile „Internetu” udało się zaoszczędzić?! Niczym nieograniczone miejsce nie wymusza na redaktorach portali motoryzacyjnych skrótowości, ale pamiętać trzeba, że czytelnik oczekuje przede wszystkim sedna. W tabeli to, co da się przedstawić w postaci liczb i „prozą” (może być nawet i poezją) to, czego w tabelce nie da się zamknąć. Np. wrażenia z jazdy.
I – koniec końców – trudno powiedzieć, czy śmiać się czy płakać. Wszak zaledwie jeden portal motoryzacyjny na osiem, publikując testy samochodów, stosuje się do powyższych zasad. Pozostałe siedem – te same informacje umieszcza w tekście, tabeli, a potem znowu w podsumowaniu. Czyżby dzisiejszy czytelnik nie był w stanie zrozumieć czegoś, co powie mu się raz?