O występie polskich siatkarek

Data dodania: 2007-10-01

Wyświetleń: 4005

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Finał meczu o brązowy medal pomiędzy Polską a Rosją w Luksemburgu był dramatyczny. Nie wiem czy to bardziej zasługa pracy kamer czy pracy mojego serca. Za to boiskowy dramat naszych siatkarek jest "zasługą" ich samych. Albo bardziej precyzyjnie-nieubłaganym skutkiem.

Początkowe zwycięstwa były dość wymęczone ( z wyjątkiem niewymagającego spacerku podczas meczu z Hiszpanią ). I o ile te właśnie mecze nie nastrajały optymistycznie, o tyle od imponującego zwycięstwa z Serbią zgodnie twierdzono, że nasze panie wrzuciły piąty bieg, nabrały rozpędu. Trudno było temu nie przyznać racji - ostatecznie wygrały wszystkie 5 meczów w fazie grupowej ( na dodatek wyeliminowując walczącą o przetrwanie Holandię). Pomimo pewnej dyplomatycznej ostrożności w wypowiedziach ze strony czy to trenera Bonitty czy zawodniczek, trudno było nie zauważyć na co nasza kadra liczy. I na co, patrząc na obiektywnie wysoką formę siatkarek, liczyliśmy oczywiście my - kibice. Właśnie - jak duża i jednocześnie niezauważalna różnica jest pomiędzy formą wysoką, a formą wspaniałą, pokazały te mistrzostwa.
Bo forma wysoka to gwarancja tego, że zawodniczki nie będą słaniały się na nogach po 4 secie. Gwarancja tego, że będą grały bardzo ładnie i zdobywały punkty nawet w trudnych piłkach sytuacyjnych. I wreszcie gwarancją tego, iż nie zabraknie im sił do walki o punkty w końcówkach, nawet jeśli ich stan będzie niekorzystny.

Dowodem na to, że reprezentantki przyjechały do Belgi w wysokiej formie jest chociażby faza grupowa. Hiszpania, Bułgaria, Serbia, Belgia i Holandia jej uległy, ale teraz wiemy, że najwyższe laury zdobywają tylko drużyny ze wspaniałą formą. No bo jak to? Z grupy wyszłyśmy śpiewająco, na pierwszym miejscu
a w tym meczu po prostu "od początku nic nam nie wychodziło". Coś mi tu nie gra - i to nie tylko dysproporcja pomiędzy poziomem gry "Złotek" w fazie grupowej i pucharowej, ale brak pewnej postawy. Postawy, która jest niezbędnym składnikiem formy wspaniałej. Wszyscy widzieliśmy - umiejętności są. A więc problem tkwi w głowach. Że jak idzie od początku to potem spokojnie, piękne gramy do końcowego zwycięstwa. Jak nie idzie od początku to też gramy do końca, staramy się, walczymy, ale... No właśnie to "ale". Co ono oznacza? Przecież byłbym ignorantem gdybym odmówił naszym paniom walki do końca. Jednak miałem wrażenie jakby tej walce brakowało mocy. Było: "Dzielnie walczymy, ALE nam nie idzie" a powinno być "Dzielnie walczymy, BO nam nie idzie". To jest właśnie ta ważna sprawa. Różnica pomiędzy formą wysoką, a formą wspaniałą. Samym przygotowaniem fizycznym, a przygotowaniem fizycznym i mocną głową.

Półfinał Rosja - Włochy to potwierdzenie tej tezy. Gorzej dysponowane fizycznie rosyjskie wieżowce "Sbornej" łatwo uległy pod każdym względem lepszym Włoszkom. Następnego dnia wygrywają z Polską 3:1. Wniosek nasuwa się sam - mimo gorszej formy "zewnętrznej" Rosjanki wygrały z naszymi dzięki dużo większej odporności psychicznej. A wszyscy wiemy, że tego im nigdy nie brakowało - nie tylko w dziedzinie sportu. U nas było z tym różnie. Mam nieodparte wrażenie, że w sobotę 29 września Polki nie pogodziły się i pogodziły się z przegraną. Odpowiednio z Serbią i Rosją.

Nie czas teraz na malkontentów, którzy po okrzykach "Nic się nie stało" na hali wrócą do domów i zaczną wypisywać w internecie komentarze "Lansują się i malują zamiast grać" ( podczas zwycięstw to oczywiście nie przeszkadza - "Piękne i utalentowane"). Nie czas na wytykanie winnych, bo porażka - jak dobrze wiemy - zawsze jest sierotą. Czas natomiast na wyciągnięcie wniosków i pracę nad własnymi słabościami.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena