Dawno, nawiasem mówiąc, jest tu pojęciem względnym – chodzi bowiem o rząd czasu wydający się okamgnieniem dla geologów, za to dla biblijnych kreacjonistów byłby on dłuższy, niż cała historia istnienia świata. Gdyby więc rację mieli ci drudzy, to wszystko nigdy by się nie wydarzyło. Rację mają jednak ci pierwsi, a przedstawiony poniżej fragment dawnych dziejów jest na to jedynym prawdziwym dowodem.
Dziesiątki tysięcy lat temu ludzie byli jeszcze bardziej prymitywni, niż są teraz i czuli z tego powodu prawdziwą dumę. Wynaleźli uprawę rolną tylko po to, aby machnąć na nią ręką i pozostać przy polowaniach na zwierzęta. Kiedy zbudowali pierwszy dom, od razu go zburzyli i wleźli do jaskiń. Zabawki istniały już od dawna, lecz ich dzieci wolały biegać i okładać się maczugami, śpiewając „ding-dong, wiedźma nie żyje” przy trafieniach. Krótko mówiąc, z wyboru pozostawali przy najprostszych rozwiązaniach, choć bardzo możliwe, że byli zwyczajnie zbyt głupi, by dostrzec zalety tych bardziej skomplikowanych. Nie korzystali nawet z pisma, nie mówiąc już o internecie, chociaż to ostatnie w stu procentach rozwiązywało problem spamu. Jedyną rzeczą, do jakiej wykorzystywali internet, były globalne, darmowe testy na inteligencję. Uwielbiali wypełniać testy inteligencji i prześcigać się kto dostanie gorszy wynik. Niski iloraz inteligencji był powodem do wielkiej dumy.
Pewnego dnia, w pobliżu grupy jaskiń, z nieba spłynęło na ziemię coś dziwnego – duża, gładka metalowa kula z trzema wypustkami różnej wielkości. Najmniejsza skierowała się w stronę gruntu i wydawała ciche piśnięcia, średnia pozostała nieruchomo wymierzona do przodu, a największa wysunęła się w górę i bez przerwy płynęły z niej głośne słowa:
- Przybywamy w pokoju! Przybywamy w pokoju! Przybywamy w pokoju! Przybywamy w pokoju! Przybywamy w pokoju!
Grupka ludzi wyszła na zewnątrz i zgromadziła się wokół osobliwego przybysza. Ich miny wyrażały bardziej irytację niż zdziwienie.
- Zamknij się wreszcie! – krzyknął jeden z nich.
- Proszę nie zakłócać pokojowego sondowania potencjalnego miejsca lądowania floty inwazyjnej – odpowiedziała kula. Ze średniej wypustki wystrzelił promień laserowy i natychmiast spopielił krzyczącego.
Ludzie byli wprawdzie głupi, ale doskonale zrozumieli tę konkretną sytuację – to oznaczało wojnę. Pierwsze w historii wykorzystanie internetu do masowej komunikacji rozpoczęło globalną mobilizację. W myśl starej (bardzo starej) filmowej zasady „kamień zwycięża laser”, ludzie na całym świecie ruszyli na lądujące pojazdy kosmiczne i wysypujące się z nich droidy bojowe, zbrojni w kamienie, maczugi i wilcze doły. W trakcie trwającego dokładnie siedemnaście sekund starcia, nazwanego później przez obcych historyków Wojną Niezbyt Rozwlekłą, śmierć poniosło 99,8% ludzkiej populacji przy zerowych stratach po stronie przeciwnej. Do dalszej masakry nie doszło, gdyż kosmiczni najeźdźcy zorientowali się, że na tej planecie nie ma właściwie niczego ciekawego. Zdegustowani, zabrali flotę inwazyjną i odlecieli, a w drodze powrotnej przypadkiem wlecieli prosto w Słońce. Przykrego losu uniknęła jedynie kapsuła wypełniona historykami, których nikt nie chciał mieć ze sobą na pokładzie. Długą i samotną podróż do planety-matki wypełniali sobie odtwarzaniem przebiegu całej wyprawy i ozdabianiem go zmyślonymi szczegółami.
Co do Ziemian, badaczy przyszłości zdziwiło takie nagłe załamanie się liczebności populacji ludzkiej, wobec tego przypisali temu faktowi losową przyczynę w nadziei, że nikt się nie połapie, zgodnie ze zwyczajową praktyką naukową. Padło na erupcję superwulkanu. Tak czy inaczej, żaden z nich nie mógł w pełni zrozumieć prawdziwej wagi tego wydarzenia. 0,2% ludzkości, które przetrwało starcie z Kosmitami, był to ułamek populacji obdarzony największym szczęściem, zaś szczęście oraz pech – co już od dość dawna wiadomo biologom – to cechy żywych, lecz jedynie inteligentnych organizmów zakodowane w genach. Z tego powodu jedno wydarzenie w dziejach każdej cywilizacji zawsze jest wspólne. Duża początkowa ilość pechowców ściąga wielką katastrofę, którą są w stanie przetrwać tylko najwięksi szczęśliwcy. Taka cywilizacja może potem istnieć praktycznie w nieskończoność, gdyż nawet jeśli składa się z jednostek wybitnie durnych, to ma ona najznakomitszy materiał genetyczny pod względem szczęścia. Mimo to, nie można zapominać o tym, że Wszechświat jest z natury sprawiedliwy. Nie można zapominać, że, zazwyczaj z winy niefortunnej mutacji genetycznej, na mocy sformułowanego przez Heisenberga Prawa Równowagi Sił Astrologicznych, niektóre istoty po prostu prześladuje pech.