Jest to coś, co potrafi zatruć myśli i zmatowić obraz postrzegania życia. Może to spotkać każdego, niezależnie od wieku, trybu życia i stanu zdrowia. Nie można jednak robić z tego tragedii, bo po chwili zastanowienia można temu zacząć bardzo skutecznie przeciwdziałać.
Mam oczywiście tu na myśli stres nagromadzony i nierozładowany, który sam siebie napędza żywiąc się sam sobą. Pomijam napięcia i podekscytowania, które są normalne w codziennym życiu i stanowią podstawę naszych pozytywnych reakcji i funkcji (rywalizacja sportowa, negocjacje biznesowe, egzamin et cet.).
Szkodliwe, długotrwałe napięcia prowadzą do zaburzeń i dolegliwości natury fizjologicznej oraz psychicznej. Specjaliści od „reperowania” naszych organizmów i dusz są absolutnie zgodni uważając, że niezwykle chytra i zdradliwa natura stresu może wywołać lub rozwinąć niemal każdą chorobę.
Jeszcze kilkanaście lat temu z powątpiewaniem słuchałem opowieści o tym, że na Zachodzie do dobrego zwyczaju jest mieć własnego prawnika i własnego psychoterapeutę. Teraz chyba każdy przyzna, że to jest dobre i potrzebne rozwiązanie.
Człowiek jest od początku wyposażony w fizjologiczny mechanizm obrony, walki i ucieczki. Gruczoły produkujące adrenalinę bez wysiłku dostarczały ją do organizmu powodując przyspieszenie oddechu, wzrost napięcia mięśni i ciśnienia krwi przygotowując daną osobę do sytuacji ekstremalnych.
Dziś niemal każde, nawet błahe niepowodzenie uruchamia niepotrzebnie reakcję obrony, walki ewentualnie ucieczki. Tu właśnie leży sedno problemu: kiedyś człowiek w takich sytuacjach bronił się, walczył lub wiał, gdzie pieprz rośnie – napięcie rozładowywało się!!
Teraz jesteśmy zmuszeni pozostać za kierownicą naszego samochodu, czekać w poczekalni gbura urzędnika, stanąć przed biurkiem niedouczonego szefa i tak dalej...
Rozładowanie tego co wytworzyło się w naszym organiźmie jest niemożliwe – sytuacja powoduje, że stres wzmaga się i sam się napędza. To właśnie odbija się na naszym zdrowiu, sytuacji rodzinnej, zawodowej i towarzyskiej.
Czasy, w których przyszło nam żyć wybitnie sprzyjają stresogennym okolicznościom.
W skrajnych przypadkach może być nieodzowna pomoc dobrego psychoterapeuty.
Spotkałem się kiedyś ze starą lekarską zasadą: "lepiej zapobiegać niż leczyć". Przypomniałem ją sobie kiedy sięgnąłem po książkę opisującą metody opanowania "huśtawek" nastrojów:
http://stres.zlotemysli.pl/edwardstanislaw.php
Autor, doświadczony psycholog podaje w niej ćwiczenia, które pomagają temu, aby nie doprowadzić do sytuacji stresowej - nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką profilaktyką.
Jeśli jednak czujemy już kleszcze stresu znajdziemy tu wiele ciekawych spostrzeżeń, które podane są z dużym zaangażowaniem. Sam znalazłem kilka uwag sugerujących jak wykorzystać sytuację stresową tak, aby mogła przynieść nam korzyści.
Książka jest dla mnie typowym podręcznikiem, po który sięga się w chwilach potrzeby.
Posłużę się teraz innym przykładem. Zdaję sobie sprawę z tego, że poruszam trudny i ważny problem....
Powiem inaczej - do napisania tego sprowokowało mnie śledzenie dostępnych w internecie licznych "blogów" i dyskusji na tak zwanych "forach".
Panowie i Panie!
Jeśli uważacie, że pojawił się problem pod tytułem:
"dlaczego tak szybko!!?" albo
"już???"
przeczytajcie -- to jest mądra i dobra sprawa:
http://przedwczesny-wytrysk.zlotemysli.pl/edwardstanislaw.php
Uwagi i ćwiczenia tam zawarte są przydatne także dla Pań, które rozumiejąc mogą nam bardzo pomagać!
Nie jestem lekarzem, ale: "quidquid agis prudenter agas et respice finem!"
Nie dajmy się stresowi!