Definicji szczęścia jest wiele. Zależą od kierunku czy trendu w psychologii, wyznawanej filozofii życiowej czy wyznawanej religii. Na pewno jest emocją. Na pewno zmieniającą się wraz z wiekiem. Dzieci potrafią cieszyć się praktycznie z wszystkiego - schowka w stogu siana, zabawki, rowerka czy spaceru z dziadkiem. Przy tym są szczere i spontaniczne. Młodzież uzależnia już tego typu emocje od różnych innych rzeczy. Mile spędzony czas, pozycję w grupie rówieśników, uczuć, czy ilości i jakości ciuchów. Dorośli jeszcze inaczej by je zdefiniowali. Szczęście zaczyna być obarczone obowiązkiem i ryzykiem jego utraty. Miłość, małżeństwo, potomstwo, praca. To szczęście, ale miłość może przeminąć, seks nie musi być najwyższego lotu, pracę można stracić. Odchodzą bliscy nam ludzie. Zdefiniowałbym szczęście jako " stopień zdolności do odczuwania radości". Im bardziej potrafimy cieszyć się z tego co mamy - tym jesteśmy szczęśliwsi.
Wielu ludzi utożsamia szczęście z pieniędzmi i bogactwem. Znam od wielu lat człowieka, który jest nieprzyzwoicie bogaty. Ma dom, basen, ogród, sauny, kilka samochodów. żona odeszła, a on w chwili szczerości powiedział mi kiedyś, że wszystko co ma oddałby, aby odzyskać córkę jedynaczkę i wyrwać ją ze szpon narkotyków. Pieniądze to ja wiem jak się robi, zrobię następne. Nigdy nie miał dla niej czasu. Nigdy też nie korzystał ze swojego bogactwa, kiedyś z braku czasu, teraz z braku ochoty.
Jest człowiekiem sukcesu. Samotnym i nieszczęśliwym. Nakręcani przez współczesną cywilizację konsumpcji bierzemy udział w tym wyścigu szczurów, zdobywając kolejne pieniądze, otaczając się kolejnymi przedmiotami, z których połowa i tak jest nam nie potrzebna. I o to chodzi - abyśmy stracili dystans do siebie, świata i otaczającej nas rzeczywistości. Szczęście to nie to co nam się przydarza, lecz to w jaki sposób to zdarzenie odbieramy. To nie marzenia o tym czego nam brak, ale radość z tego co posiadamy.
Zatem życzę dużo szczęścia.