Synek w pewnym momencie odwrócił się i zaczął szukać czegoś na ziemi. Nie znalazł jednak, ale w odpowiedzi na pytanie rodziców powiedział że szukał jakiegoś kamyczka...
No i dał tym samym temat do rozmowy rodzicom... zaczęło się trajkotanie. A to mama narzeka, a tata dokłada, a to tata narzeka a mama dokłada. I tak w kółko dowiedziałem się prawie wszystkiego na temat "znoszenia przez dzieciaka do domu śmieci".
Rodzice znaleźli temat do rozmowy. Zaczęli wymieniać między sobą zdania na temat bezsensowności podnoszenia przez syna kamyczka, że przecież tyle niepotrzebnych rzeczy znosi do domu, że ręce się ubrudzą...
Nie wytrzymałem! - Ja wiem że może nie powinno się wtrącać sam nie wiem jakbym się zachował na ich miejscu, jednak mam nadzieję coś mi się udało zrobić.
W sumie to się nie wtrąciłem :) tylko tak sobie powiedziałem coś pod nosem, a brzmiało to mniej więcej tak:
"Mój ojciec też tak zaczynał, teraz ma w domu dwie szafy kamieni i jest geologiem. Może dziecko chce odkryć swoją pasję?"
Popatrzyłem na twarze rodziców, zobaczyłem uśmiech i poszedłem w swoją stronę. to by było na tyle.
Mam jednak nadzieję że następnym razem jak będzie taka sytuacja, zamiast bezsensownie trajkotać. Dadzą dzieciakowi wybór mówiąc, jeśli weźmiesz kamyczek wiesz, że będzie musiał jego i rączki dokładnie umyć w domu mydłem.
Nauka podejmowania samodzielnych decyzji i branie za nie odpowiedzialności - to jedna z rzeczy, za którą muszę rodzicom podziękować.
A robili to różnymi sposobami, przykład:
Prosiłem mamę by napisała usprawiedliwienie, bo mi się nie chciało iść do szkoły...
Mama odpowiadała: Dobrze to przynieś dzienniczek i napiszę Ci usprawiedliwienie, napisze: Proszę usprawiedliwić nieobecność mojego syna Tomasza w dniu tym a tym, syn był nieobecny w szkole ponieważ mu się nie chciało do niej iść.
Nie wiem czy mama potrafiłaby coś takiego napisać, bo nigdy jej dzienniczka nie przyniosłem, wolałem podjąć decyzje, i iść do szkoły :) Pamiętam jednak, że zawsze miałem w głowie tą drugą możliwość. W każdym razie nie przypominam sobie bym chodził na wagary - bo po co skoro zawsze wiedziałem, że jak mi się nie chce isć do szkoły mogę zostać w domu... będę musiał jednak ponieść konsekwencje swojej decyzji.