Oczy wpatrzone w sufit, mówiły „wróć”. – Rozstawaliśmy się ze sobą trzy razy. Był tancerzem. Wygrał program You Can Dance.
- To chyba był dużo młodszy od ciebie.
- Jakieś piętnaście lat. Pomogłam mu wyjechać do Bollywood. Wrócił po trzech miesiącach stęskniony i zauroczony, ale bardziej moja cipką, którą fascynował jego ptaszek. Po każdym rżnięciu z nim byłam w stanie załatwić mu event nawet w Białym Domu. Pocieszyłam się po drugim rozstaniu terapeutą, który nauczył mnie jak pojmować rozkosz, która daje spokój wewnętrzny i zaspokojenie. Kochałam go, dopóki sobie nie uświadomiłam, że tancerz daje mi to, czego potrzebuję - wolność. Więc zadzwoniłam i poprosiłam, żeby wrócił. Byłam mężatką raz, i wystarczy. Życie każe ci wierzyć, że spotykasz na swojej drodze wyjątkowych ludzi. Zdecydowałam się na związek ze swoim mężem, bo też był początkującym dziennikarzem. Uwielbiałam marzyć o tym, że moje małżeństwo to będzie wspólny rozwój duchowy dwojga osób, które podążają w tym samym kierunku w jakimś celu, które Bóg połączy właśnie po to. Po roku zorientowałam się, że jednak idziemy różnymi drogami. Ja w kierunku BBC, on w kierunku CNN. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale zaczęliśmy wyjeżdżać na swoje fronty. Nie widzieliśmy się całymi miesiącami. W końcu dostałam Pulitzera za swoje felietony, więc uznał w trakcie kolacji we dwoje, że to jego zasługa, bo wydawało mu się, że uczymy się od siebie. A jak od siebie, to dla niego znaczyło, że posiadam jego wiedzę. Oddalał się. Coraz bardziej pochłaniała go zazdrość, panienki i alkohol. Skończyło się na tym, że molestował dziennikarki, z którymi jeździł na te swoje reportaże, bo tylko to przychodziło mu do głowy, po moim sukcesie, który dla niego był osobistą porażką. Dowiedziałam się o tym od redaktor naczelnej, którą z zemsty pijany próbował namówić na seks i awans. – Nie nudzę cię?