Dlaczego sądzę że za 10 lat od dnia dzisiejszego firma Google przestanie istnieć jako jedna firma, albo upadnie całkowicie i zniknie z mapy gospodarczej świata.

Data dodania: 2008-09-02

Wyświetleń: 3740

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Mówi się że każda rewolucja jest dobra tylko na początku drogi, bo potem zwykle zamienia się w system i są potrzebne rewolucje nowe. Powiedzenie to można by odnieść do krótkiej, ale niezwykłej historii firmy Google która powstała w 1998 r. jako garażowe przedsięwzięcie dwóch doktorantów Uniwersytetu Stanforda Larry’ego Page’a i Sergeya Brina. Opracowali oni nowatorską metodę analizy powiązań hipertekstowych - algorytm Page Rank - który wykorzystali w swojej wyszukiwarce internetowej. Jak wiemy wyszukiwarka okazała się produktem prawdziwie rewolucyjnym dość szybko zdobywając dominującą pozycje na rynku, pokonując rywali jak Yahoo i Microsoft. Walka na rynku wyszukiwarek początkowo przypominała zmagania Dawida ( Google) z Goliatem ( Yahoo, Microsoft ) jednak wejście na Google na giełdę w 2004 zmieniło sytuację. Ekspansja firmy stworzonej zaledwie 6 lat wcześniej przez dwóch doktorantów teraz nabrała rozpędu, firma znacznie zwiększyła przychody ze swoich dwóch głównych źródeł jakimi są serwisy reklamowe Ad Words i Ad Sense, zatrudnienie wzrosło do ok. 15 000 osób, zaczęły się przejęcia innych firm z których najgłośniejszym było przejęcie You Tube w 2006 za 1,65 miliarda dolarów po zaledwie kilkunastu miesiącach istnienia serwisu na rynku.

Od tego czasu Google będące symbolem rozwoju branży internetowej zaczęło być stawiane coraz częściej na pozycji podobnej do Microsoftu tzn. nie tylko jako firmy która oferuje doskonałe produkty ( choć na pewno produkty Google są najwyższej jakości) ale jako firmy na której produkty użytkownicy są często wręcz skazani. Produkty Google Maps, Google Earth czy poczta Gmail szybko zdobywały popularność, ale firma przestała być na świecie kojarzona tylko z błyskawicznym postępem technologicznym, a coraz częściej zaczęła być przedstawiana jako zagrożenie dla prywatności internautów, których dane na bezprecedensową skalę zaczęły być gromadzone przez Google. Pojawiły się nawet informacje że monopol jaki szykuje na rynku technologii internetowej Google może być tak potężny iż dzisiejszy wpływ Microsoftu na zdominowany przez niego rynek systemów operacyjnych wyda się nam fraszką.

Kolejne kontrowersje wzbudziła informacja że w Chinach Google, wraz z innymi dużymi firmami z branży IT, podporządkowało się ograniczeniom narzucanym przez tamtejszy rząd, w zamian za możliwość dostępu do rynku. Ograniczenia te polegają m.in. na blokowaniu dostępu do niepożądanych stron dla obywateli Chin, a zatem służą cenzurze i to w medium postrzeganym tradycyjnie jako najbardziej wolne, czyli w globalnej Sieci, która dzięki działaniom Google zaczęła przebierać postać coraz bardziej zorganizowanego, a przez to bardziej kontrolowanego tworu. Innym częstym zarzutem pod adresem Google jest wieloznaczna polityka prywatności, która do niedawna nie podawała żadnych ograniczeń dotyczących tego, jak długo firma przechowywać będzie zapytania użytkowników i stosowanie cookies do powiązania ze sobą kolejnych wizyt danej osoby. Po tym przyszła kolej na krok co prawda dość symboliczny ale wskazujący na to co napisałem w pierwszym zdaniu : Google z rewolucyjnego produktu zamieniło się w system rządzący w dużej mierze Internetem, a na rynku pojawiła się konkurencja w postaci wyszukiwarki Cuil.com stworzonej przez byłych pracowników Google. Stwierdzili oni że stworzyli rzekomo wielokrotnie tańszą w utrzymaniu technologię indeksowania zasobów sieci i obsługi zapytań użytkowników, a prywatność stała się dla nich priorytetem - adresy IP łączących się z Cuil komputerów nie są nigdzie zapisywane, Cuil nie wykorzystuje również cookies do kojarzenia konkretnych maszyn z zapytaniami. Powstanie Cuil nie musi oznaczać co prawda jeszcze nic groźnego dla Google, ale pokazuje pewien trend, firma innowacyjna i rewolucyjna, sama znalazła się na celowniku nowo powstających firm, które chcąc zdobyć rynek, postanawiają jawnie przeciwstawić się potędze, stosującej ich zdaniem szkodliwe dla konsumentów praktyki. To metoda znana nam choćby z walki Netscape z Microsoftem, a na rodzinnym podwórku można porównać ją chociażby z walką firmy typu Tele2 z monopolem TPSA …

Ale czemu nazwałem artykuł „Upadek Google”? Przecież jest to najszybciej rozwijająca się firma w historii, w ciągu 10 lat urosła od zera do globalnej potęgi, przychody z reklamy w wyszukiwarce są coraz wyższe, zasoby gotówki firmy sięgają miliardów, a olbrzymi zespół doskonale zmotywowanych pracowników pracuje na wielu nowych płaszczyznach naraz tworząc kolejne wersje różnorodnych produktów od programów komputerowych, aplikacji biurowych po serwisy społecznościowe, mapy i rozbudowane narzędzia developerskie. Niestety paradoksalnie największym problemem Google jest właśnie wielkość i dynamiczny rozwój w dodatku na wielu obszarach naraz.

W 1906 roku firma JD Rockefellera Standard Oil była praktycznie monopolistą na amerykańskim rynku wydobycia, przetwórstwa i sprzedaży ropy naftowej, posiadała bowiem aż 95% ówczesnego rynku. Współcześni analitycy finansowi spekulowali że jeśli firma będzie nadal rozwijać się w podobnym tempie to do 1920 r. zgromadzi wszelkie środki płatnicze w kraju. Wielka kampania prasowa i sądowa doprowadziła do podziału w 1911 Standard Oil na mniejsze firmy, z których jedna Standard Oil Company of New Jersey stała się zalążkiem dzisiejszej Exxon Corporation, największej na świecie pod względem produkcji, sprzedaży i inwestycji korporacji wydobywczej. Jeżeli tylko jedna z dawnych części imperium Standard Oil urosła do takich rozmiarów, to jakby wyglądał świat gdyby Standard Oil nie została podzielona? Być można tak dziś przepowiadana dominacja korporacji nad państwem narodowych (która de facto już się na świecie dokonuje ) byłaby dzięki Standard Oil od dawna faktem? Wielkość i szybki rozwój Standard Oil spowodowały proporcjonalny wzrost jej przeciwników, zarówno wśród konkurencji jak i wśród rządu, a poprzez kampanię prasową oburzenie na praktyki giganta przeniosło się na zwykłych obywateli kładąc koniec potędze stworzonej przez Rockefellera.

Obecnie Google nie jest już tylko wyszukiwarką. To bardziej firma dostarczająca zaawansowanych aplikacji i to nie tylko internetowych. Działa nie tylko na rynku wyszukiwarek, ale także konkuruje na rynku wydawniczym, radiowym, telekomunikacyjnym jednocześnie czerpiąc prawie wszystkie dochody jedynie z reklam emitowanych poprzez Ad Words i Ad Sense. Pozostałe produkty są więc mówiąc po prostu darmowymi i niedochodowymi eksperymentami, mniej lub bardziej udanymi.

Najważniejsze zagrożenia dla Google :
• Mała dywersyfikacja dochodów
• Walka konkurencyjna na wielu rynkach jednocześnie
• Konkurencja ze strony mniejszych firm, ambitnie walczących o rynek
• Konkurencja ze strony serwisów społecznościowych
• Zagrożenie w postaci pojawiających się powoli wyszukiwarek semantycznych, zwiastujących nadejście nowej ery wyszukiwania, trendu już dziś określanego jako WEB 3.0
• I wreszcie : niebezpieczeństwo w postaci procesów sądowych ze strony osób i firm oskarżających Google o praktyki monopolistyczne i o zagrożenie dla prywatności osób korzystających z usług oferowanych przez Google

Jak długo można finansować prace nad wieloma różnorodnymi projektami nie zarabiając na nich?
Ile można walczyć z potężną konkurencją w kilku branżach równocześnie
Czy gigant może skutecznie powstrzymywać małe, ambitne agresywne i dynamiczne firmy walczące z nim o kawałek rynku?
Czy firmę nawet tak wielką jak Google stać na kosztowne procesy sądowe z tytułu naruszeń praw autorskich ( częste zarzuty pod adresem materiałów video umieszczanych na YouTube), albo na odszkodowania od osób które mogą się poczuć pokrzywdzone zbyt dokładnym śledzeniem ich prywatnej aktywności w Sieci?

Nie ma dziś jasnej odpowiedzi na te pytania, ale można sądzić że w przypadku firmy takiej jak Google wypadki będą toczyły się równie szybko jak szybko powstawała jej potęga.

Nie mam nic przeciwko Google ani innym wielkim korporacjom. Mimo ich różnych minusów sądzę że świat zdominowany przez podmioty pozostające pod kontrolą i obserwacją akcjonariuszy i klientów byłby i tak dużo lepszy niż świat zdominowany przez tradycyjne państwa narodowe rządzone przez różnej maści polityków i urzędników. Prawdą jest jednak to że moim zdaniem Google za 10 lat nie będzie przypominało dzisiejszej firmy. Zakładam 3 scenariusze wydarzeń:

Bankructwo firmy – scenariusz najmniej prawdopodobny – mimo wszystkich przeciwieństw jakie pojawiają się na horyzoncie nie sądzę, aby taki twór jak Google po prostu upadł i zniknął.
Przejęcie firmy – scenariusz bardziej prawdopodobny, choć przejmującym nie byłaby raczej konkurencja lecz gigantyczne fundusze inwestycyjne z Rosji czy Chin, które będąc kontrolowane przez swoje rządy, chciałby zdobyć dostęp do gigantycznej ilości danych gromadzonych przez Google. Oczywiście przejęcie nie mogłoby być bezpośrednio przeprowadzone, rząd USA nigdy by na to nie pozwolił, ale przy wykorzystaniu sieci wzajemnie powiązanych, zależnych podmiotów, takie przejęcie byłoby możliwe.
Podział firmy – scenariusz najbardziej prawdopodobny – podział może zostać albo wymuszony przez urzędy ochrony konsumentów i urząd anty monopolowy, lub jeszcze szybciej, podział może być następstwem reorganizacji firmy, która z czasem może nie chcieć, aby niedochodowe, lub rozwijające się dopiero przedsięwzięcia były obciążeniem dla bilansu Google, spółki zmuszonej dbać o wyniki ze względu na obecność na giełdzie.

4 scenariusz, zakładający istnienie Google w obecnej postaci za 10 lat jest dla mnie prawie niewyobrażalny, ale Google potrafi zaskoczyć, a „prawie” robi wielką różnicę, stąd sądzę że śledzenie dalszej historii tej firmy będzie dla wszystkich bardzo emocjonującą czynnością.


Licencja: Creative Commons
0 Ocena