We wszelkiego rodzaju poradnikach i leksykonach opisujących ciekawostki i kultury innych krajów istnieje tendencja do podkoloryzowania i skupiania się na ich bardzo specyficznych turystycznych atrakcjach. Nie ma co się zresztą dziwić, zwykle napisane są one w celach reklamowych i turystycznych, bądź stworzone przez i dla miłośników danego zakątka świata. Każdy kraj posiada swoje mroczne strony. Nie oznacza to, że dyskwalifikują one całe państwo jako cel podróży wakacyjnej lub biznesowej. Prawdziwe poznanie kultury powinno dotykać całego spektrum tematów, obejmując zarówno te wspaniałe, jak i ciemne strony kultury.
Temat jedzenia psów w Chinach słyszał już chyba każdy. Zwykle jednak słyszy się właśnie tyle — że takie zjawisko istnieje. Jak w przypadku wielu równie kontrowersyjnych tematów istnieje wiele wersji relacji tego zjawiska, czasem słyszymy, że jest to starożytna, archaiczna i rzadko występująca tradycja w odległych wioskach, inni mówią, że proceder ten ma miejsce jedynie w terenach ogarniętych biedą, gdzie głód nie pozostawia dużego wyboru mieszkańcom, a jeszcze inne źródła rozpisują się, że odwiedzając chińską rodzinę na obiad, możemy znaleźć pieczonego psa na półmisku na stole, jak jest w rzeczywistości?
Chiński zwyczaj, czy zwykłe okrucieństwo - Tłumaczenia
Jak w wielu plotkach w każdej z tej historii jest ziarnko prawdy. Zacznijmy od tego, że jedzenie psów należy do kilkusetletniej chińskiej tradycji i nie jest to zjawisko wywołane rzekomą plagą głodu w wyniku dużej populacji Chin. Chiny, podzielone na prowincje, które diametralnie różnią się od siebie kulturowo. Zjawisko to występuje głównie w południowo-wschodniej części Chin. Ważne jest zrozumienie również, że dla mieszkańców tych prowincji, oburzenie świata zachodniego spotyka się ze zdziwieniem, gdyż dla nich psy są tak samo zwierzętami hodowlanymi, jak indyki czy owce. Spróbujmy (choć wiem, że to niełatwe) wyobrazić sobie reakcję Polaków, gdyby Hindusi organizowali w Polsce protesty przeciwko jedzeniu krów, które w kulturze Indii są uważane za święte. Prawdopodobnie ich wtrącanie się w naszą gospodarkę i to, co jemy, uznalibyśmy za oburzające. Bariery pomiędzy kulturami są wysokie i trudno znaleźć jakieś porozumienie, jeżeli nie potrafimy postawić się w sytuacji drugiej strony.
Najbardziej zniesławionym miejscem gdzie popularne jest jedzenie psiego mięsa jest miasto Yulin w prowincji Kuangsi (lub Guangxi) niedaleko granicy z Wietnamem. Co roku w tym mieście odbywają się targi, gdzie kupuje się psie mięso. Dzień ten jest nazywany „Festiwalem Psiego Mięsa”, choć nie jest to oficjalna nazwa zaakceptowana przez miasto. W ciągu tego jednego dnia ubijanych i spożywanych jest tam średnio dziesięć tysięcy psów, głównie szczeniaków i młodych psów.
Psie mięso uważa się za przysmak i jego spożywaniu przypisuje się właściwości lecznicze, jest ono również droższe za kg niż chociażby drób. Poza samym faktem spożywania psów, wiele fundacji i organizacji walczących z okrucieństwem zwierząt skupia się głównie na fakcie, że sposób uboju tych zwierząt jest nie do pomyślenia w stosunku do żadnych zwierząt hodowlanych. Psy są bowiem gotowane żywcem, czasem bite na śmierć metalowymi pałkami, rażone prądem, gdyż jak zwolennicy tej tradycji twierdzą – uzyskuje się w ten sposób lepszy smak mięsa.
Tak, zdecydowanej większości mieszkańców Europy takie wiadomości przyprawiają o dyskomfort, smutek, a nawet gniew. Warto również zaznaczyć, że takie emocje pojawiają się również wśród mieszkańców Chin. Tam gdzie sprzedawane jest psie mięso, zawsze można spotkać aktywistów, którzy aktywnie starają się zapobiec temu procederowi i ratować psy, chociażby odkupując je od sprzedawców. W ostatnich latach przygotowana nawet została ustawa zakazująca handlu psim i kocim mięsem pod karą grzywny i pozbawienia wolności. Ustawy nie wprowadzono jednak w życie. Diametralne zmiany w kulturze nie powstają z dnia na dzień, ale biorąc pod uwagę, że takie głosy w ogóle pojawiają się po setkach lat trwania tej tradycji, sugerują, że być może proceder ten zakończy się w naszym stuleciu.