Wiecie co? Nie lubię Valve. Nie dość, że nie chcą wydać kolejnej części mojej ulubionej gry Half Life 2, to jeszcze uśmiercili Cs 1.6, który wydawał się nieśmiertelnym multiplayerem. Jak to się stało? 

Data dodania: 2013-10-20

Wyświetleń: 2147

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Counter Strike 1.6 - nieśmiertelny król multiplayer

Wszystko zaczęło się, gdy na świat wyszedł pierwszy Half Life. Gra epicka, przełomowa z dobrą grafiką i fabułą, a w dodatku z kamerą z perspektywy pierwszej osoby. Gra miała potencjał i ściągnęła rzesze fanów. Krótko po jej premierze światło dzienne ujrzała modyfikacja do gry zwana Counter Strike. Pierwsza wersja tej gry zyskała popularność nawet większą od Half Life, co spowodowało oddzielenie jej i nadanie numeru 1.6. Z dnia na dzień społeczność graczy rosła w siłę. Arena gier multiplayer, zaczęła się kształtować. Powstawały turnieje, ligi i międzynarodowe lan party. Wraz z Cs rósł w siłę Quake 3 Arena, który niestety po paru latach swojej świetności został przygnieciony nowszymi tytułami.  

Pierwszy cios wymierzony w Cs 1.6 padł z rąk samych twórców, albowiem stworzyli oni Counter Strike Source. Tyle że, jak to bywa z nowymi grami, nie zawsze są tak dobre jak stare i w tym wypadku CS:S został wyparty przez swego poprzednika. Oczywiście nie obeszło się bez strat. Część graczy odłączyła się od starego przyjaciela i pobiegła za świeżością i nowością. Cóż w każdej bitwie są ofiary, ale w tym wypadku, na szczęście, nieliczne. Jednym słowem Cs 1.6 rozwalił konkurenta. Niestety nie był to koniec prób obalenia króla. Po niedługim czasie na arenę wkroczyła gra Moba - Leaguage of Legends, która była na tyle dobra, że nie dość że przejęła część graczy, to dostała się na wiele międzynarodowych lig (w tym WCG). To był dość poważny cios połączony z wieloma mniejszymi, m.in. powstanie World of Tanks, a nawet Minecrafta, który odciągnął graczy od starego dobrego Counter Strike'a. To własnie po tych wydarzeniach przyszłość Cs wisiała na włosku i całkiem możliwe, że nie udałoby mu się z tego wybronić, gdyby nie fakt, że twórcy postanowili przypieczętować porażkę, wydając nowszego Cs:Global offensive. Masa graczy rzuciła się na nowo powstałą grę. Organizatorzy lig i turniejów zauważyli co się dzieje i wycofali CS 1.6. Topowi gracze zrozumieli, że zbliża się koniec, i zaczęli przerzucać się na inne gry albo całkowicie kończyli z esportem. Nastąpiła reakcja łańcuchowa. Cs został wycofany z większości lig i turniejów. Masa graczy zmieniła gry, byle tylko utrzymać się w zawodzie. I tak po 13 latach świetności w ciągu niespełna jednego roku król upadł... i wiecie co? Łezka się w oku kręci. CS:GO to nie jest to samo. Jest to próba wpasowania się ze starym Cs do dzisiejszych standardów, co nie za bardzo się udało. Może nazwiecie mnie sentymentalnym, ale CS 1.6 miał w sobie to coś, czego brakuje innym grom. Twórcy nie przemyśleli, dlaczego Cs odniósł taki sukces i spróbowali tego ponownie 13 lat później. Niestety, to nie mogło się udać. Nie na taką skalę jak kiedyś.    

Dawniej kiedy gry multiplayer były dopiero dzieckiem w kołysce, powstanie takiej gry jak CS było olbrzymim skokiem naprzód. Prawdopodobnie gdyby nie on, dzisiaj nie mielibyśmy wielu tak wspaniałych gier jak Battlefield lub Call of Duty. Poza tym w starym cs największą rolę odgrywały umiejętności. Oczywiście nie odmawiam dzisiejszym grom złożoności i potrzeb posiadania odpowiednich umiejętności, ale (zwracam się do starych wyjadaczy) nie powiecie mi że Cs 1.6 był łatwą grą. Właśnie przez to odniósł tak wielki sukces. Możliwości wyćwiczenia perfekcyjności strzałów i refleksu były tak duże, że nawet po 10 latach gry dużo jeszcze brakowało graczom do ideału. Żeby wygrać mecz trzeba było zabić przeciwną drużynę lub podłożyć bombę (akurat to nie było zbyt wymagające). Drużyny składały się najczęściej z 5 osób, a na YT możemy zobaczyć, jak topowi gracze zabijali całą piątkę, pięcioma headshotami, co nie byłoby zadziwiające, gdyby nie fakt, że system celowania w cs i rozrzut broni nijak się miał do realnego świata i trafienie 5 głów z dużej odległości deaglem wymagało chirurgicznej wręcz precyzji. Dużo osób powie, że we wszystkich grach tak jest, a ja śmiem się nie zgodzić. Po rocznej przerwie w Cs, gdy pojawiłem się na randomowym serwerze 4fun, skończyłem ze stratami 10:4. Gdy pierwszy raz u kolegi zagrałem w Bf3, co było moim drugim spotkaniem z grą z serii Battlefield, rundę skończyłem ze statami 9:1. Rozumiem że wyniki tego doświadczenia nie są zbyt miarodajne - musiałbym zagrać przynajmniej na 10 różnych serwerach, aby móc to tak oceniać - ale z moich własnych odczuć po rozegraniu tych meczy Battlefield 3 wydał mi się dużo prostszy. Jedyną rzeczą, jaka sprawiała mi problem, było zauważanie graczy z dużej odległości i to, że... kompletnie nic nie słyszałem. Serio, pod tym względem cs jest akurat dziecinnie prosty. Każde tupnięcie słychać bardzo wyraźnie, a w Bf grałem tylko na to, co widziałem, bo na odgłosy byłem zupełnie głuchy. Dlatego uważam, że Valve zamiast starać się zarobić na nowym Cs, powinno wydać w końcu nowego Half Life, a zakorzenione klasyki zostawić w spokoju. 

Teraz lekkie sprostowanie mojej opinii na temat CS:GO. Gra odniosła swojego rodzaju sukces i firmie Valve należą się gratulacje za to, że mimo iż ten cs nie jest taki jak dawniej, to jednak czuje się w nim odrobinę oldskulowości, lecz i tak wydaje mi się on mixem Cod-a Bf i Cs 1.6, co mnie, jako sentymentalnemu, zrzędliwemu graczowi nie przypadło za bardzo do gustu. Kwestia przyzwyczajenia do pewnych rzeczy. No i z tym, że nie lubię Valve, też trochę przesadziłem. Bowiem gdyby nie oni, nigdy nie byłoby mi dane zagrać w Cs lub Half Life, więc wszyscy razem wielki ukłon i serdeczne podziękowania dla tego studia (ale serio z HL 3 już przesadzają, mogli by chociaż dać jakiegoś screena albo coś...).

Wracając do Cs 1.6, nie pozostaje nam nic, jak tylko iść do przodu, a klasyki zachować w swej pamięci, lecz wydaje mi się, że dawny król multiplayer nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wciąż na serwerach spotkać możemy graczy i mimo że nasze legiony się przerzedziły, a część csowej armii została rozbita, to może za parę tygodni, miesięcy lub nawet lat król powstanie, aby znów objąć należne mu miejsce. Mimo że to mało prawdopodobne, to zawsze możliwe, a jak na razie zakończę ten artykuł tekstem Duka: "Hail to the King Baby!".
Counter-strike+(1)

Licencja: Creative Commons
0 Ocena