Jak każdej kobiecie, szczęście daje mi kolejna para butów. Uwielbiam je zakładać, kolekcjonować i komponować z ubraniami, dodatkami, tworząc ciekawe stylizacje.

Data dodania: 2012-06-05

Wyświetleń: 1224

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Zanim jednak trafią do mojej garderoby, czeka mnie żmudne i wyczerpujące polowanie, które zazwyczaj zaczyna się i kończy w podobny sposób.

Nie czuję się jednak jak myśliwy, a raczej jak galopująca sarenka, która ściga się z czasem, by uniknąć przykrego końca. Jak każda nowoczesna kobieta mam napięty grafik, a w nim niewiele minut na przyjemności, dlatego zamiast przyjemnego, relaksującego spaceru serwuję sobie maraton. Biegam od sklepu do sklepu, przeciskam się między regałami, pokonuję ostre zakręty niczym kierowca rajdowy, od czasu do czasu wchodzę w bliskie relacje z przeszkodą. Czuję, jak sypki, wodoodporny puder, poddaje się wysokiej temperaturze i pokornie spływa mi z twarzy. Włosy jak zahipnotyzowane idą w jego ślady i napuszają się na znak protestu. Z pewnością nie służy im taka prędkość. Powszechnie uważa się, że nie ma nic szybszego od światła, a ja mam wrażenie, że podczas zakupów wymijam je z łatwością.

Gdyby moja imponująca prędkość przynosiła rezultaty byłabym szczęśliwą posiadaczką niezliczonej ilości par butów. W rzeczywistości mój wysiłek na nic się zdaje, gdyż butiki nie działają tak szybko i sprawnie jak moje nogi. Jeśli już uda mi się znaleźć satysfakcjonujący mnie model, okazuje się, że moja stopa jest niewymiarowa, raz jest za duża, raz za mała, a więc nie mieści się w przyjętych normach. Gdy uda mi się jednak wbić w jakiś but, to nie ma go w pożądanej przeze mnie wersji kolorystycznej. Etap przymierzania to błędne koło, a ja czuję się jak w przyciasnym krzesełku na karuzeli. Chcę jak najszybciej wysiąść, nie myśląc o konsekwencjach.

Bywa i tak, że znajduję buty marzeń, stworzone na indywidualne zamówienie mojej stopy, zgadza się kolor, model, rozmiar, ale cena zupełnie nie przystaje do mojego budżetu. Nie mam też niestety możliwości negocjowania ceny z ekspedientką, której wyraz twarzy stanowczo mówi „nawet nie próbuj”.

Któregoś dnia po ciężkim polowaniu wróciłam bez zdobyczy i powiedziałam sobie dość, czas zastąpić prehistoryczny oszczep na nowoczesny karabin snajperski i tak zastąpiłam stacjonarne sklepy na online shopping. Obejrzałam w sklepie internetowym szeroki asortyment obuwia, ku mojemu zdziwieniu każdy z interesujących mnie modeli był dostępny w moim rozmiarze i ulubionym kolorze. Wynegocjowałam atrakcyjną cenę. Kilka kliknięć i zamówiłam wymarzone buty nie wstając z wygodnego fotelu. Popijając kawę dokonałam transakcji. Czekałam spokojnie na przesyłkę, gdyż wiedziałam, że w razie jakichkolwiek niezgodności, mam prawo do odstąpienia od umowy i zwrotu towaru, jednak jak przypuszczałam, nie było to konieczne. Dziś mogę pochwalić się bogatą kolekcją butów, zgromadzoną bez wychodzenia z domu.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena