Uczcie się jeździć spokojnie. Bezpieczeństwo na drodze zależy od nas samych, aczkolwiek niektórzy kierowcy nie potrafię się zachować neutralnie wobec nauki jazdy i o tym ten tekst.

Data dodania: 2011-11-28

Wyświetleń: 1707

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Może to niezbyt ładnie w stosunku do ogółu kierujących, ale powiem tak: jest trudno. Nie chodzi tylko o naszą sytuację gospodarczą, bo jak wiadomo o pracę coraz trudniej i zarobki też nie są rewelacyjne. Tym razem będzie o swoistej polskiej kulturze na drodze.

Nie dalej jak tydzień temu byłem świadkiem wyprzedzania ELKI przez samochód dostawczy należący do pewnej dużej szwedzkiej firmy produkującej i sprzedającej wyposażenie wnętrz. Zdarzenie miało miejsce na terenie miasta Tarnowskie Góry i mało co doprowadziło do kolizji.

Tak się złożyło, że zjedliśmy z żoną pizzę u ”B” i już po zmroku czekaliśmy przed lokalem na mojego brata. Pojazd nauki jazdy zbliżał się w naszym kierunku, za kierownicą siedziała kursantka, instruktorem był mój brat Wojtek. ELKA w prawidłowy sposób zasygnalizowała zamiar skrętu w lewo po czym rozpoczęła manewr. W tym momencie mój brat został wyprzedzony przez samochód dostawczy. ELKA nie była zawalidrogą, jechała prawidłowo, jedyne co zawiniła to plafon z literą „L” na dachu.

Do tej pory zastanawiam się czy zgłosić zamiar pozbawienia życia innej osoby przez kierującego ciężarówką, czy tylko zadzwonić do centrali firmy pracodawcy „kierującego pojazdem dostawczym” i poskarżyć się na niefrasobliwość pracownika.

Jedno jest pewne. Temu Panu się gdzieś spieszyło. Pewnie musiał dowieść meble na drugi koniec miasta. To go nie usprawiedliwia. Mógł kogoś zabić.

Niestety dla instruktora nauki jazdy to smutna codzienność, kierowcy sfrustrowani przepisową jazdą poprzednika zaczynają wyprzedzać w przedziwnych sytuacjach. Problemem przestaje być podwójna linia ciągła, przejście dla pieszych, czy nawet wysepka. Byliśmy wyprzedzani: w sytuacji zakazu wyprzedzania, w momencie kiedy nie ma miejsca na zakończenie manewru, na przejściu dla pieszych, w sytuacji zmuszającej wyprzedzającego do jazdy po wypukłej wyspie, w sytuacji zmuszającej wyprzedzającego do jazdy po krawężniku, w sytuacji zmuszającej wyprzedzającego do jazdy po trawie.

Generalnie wygląda to tak, że jest procent kierowców, dla których samochód z literą „L” na dachu powinien być widoczny tylko i wyłącznie w lusterku wstecznym. Taka ambicja. Na szczęście to nie dotyczy wszystkich.

Większość pamięta, że sami kiedyś się uczyli i nie było to proste i tym Państwu szczerze dziękuję. Są natomiast jednostki, które psują opinię ogółowi kierowców i stwarzają zagrożenie na drodze. Wydaje mi się że te osoby powinny zostać specjalnie „odznaczone”, bez podziękowań.

Czasem korci, aby po kolejnym cudownym manewrze zadzwonić na 997 i zadenuncjować „osobnika zagrażającego bezpieczeństwu drogowemu”. Jak do tej pory zgłaszaliśmy tylko tych, którzy jeździli od krawężnika do krawężnika, czyli pod wpływem alkoholu. Warto było to robić, policja za każdym razem wysyłała patrol we wskazany rejon.

Powyższe każdy zrozumie, bo pijany znaczy groźny za kółkiem, potencjalny zabójca. Dlaczego w takim razie kierowcy, którzy na trzeźwo przejawiają inne potencjalnie niebezpieczne zachowania nie potrafią się powstrzymać? Nasza polska specyfika? Tego nie wiem.

W każdym razie ja tak nie uczę, uczę natomiast przestrzegania przepisów i bezpiecznych zachowań. To nie tylko przygotowania do egzaminu, ale też szkoła życia i przeżycia.

Niebezpieczne manewry ze strony innych to nasza codzienność i nie prędko się to zmieni. Co możemy z tym zrobić? Ano jedynie opracować u podstaw, edukować młodych kierowców i uczulać ich na określony rodzaj zachowań.

Panowie i Panie jezdnia to nie odcinek specjalny rajdu Polski.

Pozdrawiam

Licencja: Creative Commons
0 Ocena