Jak wiadomo nie od dziś podróżowanie naszymi kolejami to nie lada wyzwanie, któremu musimy stawić czoła nie bacząc na niespodzianki, które skądinąd zaskakują nas zawsze tak samo choć od dawna nie powinny nas dziwić.

Data dodania: 2011-11-15

Wyświetleń: 1587

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kiedy liczba oczekujących na peronie przekracza ośmiokrotnie liczbę miejsc w pociągu, rozpoczyna się wyścig szczurów na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy" przy czym zasada ta nie działa w drugą stronę i "lepszy" to nie zawsze ten "pierwszy". Tu liczy się taktyka i odpowiednie przygotowanie fizyczne. Największy laik nawet wie, że w ostatnich wagonach jest z reguły pustawo i aby osiągnąć upragniony cel jakim jest miejsce siedzące, należy skoncentrować swoją uwagę na zajęciu właściwego pola startowego i z nadzieją oczekiwać, że po zatrzymaniu pociągu to my będziemy tymi szczęśliwcami, którzy wprost przed sobą ujrzą otwierające się drzwi wagonu, a następnie biec ile sił w nogach ku końcówce pociągu.

Ot i cała pułapka polega na tym, że podróż w tej części pociągu często kończy się hmm. Niezorientowanych zatem uprzedzam i objaśniam: z reguły owe końcowe wagony upatrują sobie studenci i z góry przyjmij, że udając się w tamtą stronę wpadasz w otchłań tajemną i zostaniesz obdarowany jakże wspaniałym towarzystwem, specyficznych młodych ludzi, którzy nie są w stanie powiedzieć jaki mamy dzień tygodnia, natomiast bez problemu z pamięci wyrecytują w chronologicznej kolejności daty śmierci romantyków francuskich, rozrysują schemat Boltzmanna jednocześnie wprowadzając w MySQL  dwie instrukcje na przeglądanie danych i sortowanie w wierszach.

Podczas gdy jednym czas dłuży się niemiłosiernie, w niektórych przedziałach płynie on znacznie szybciej. Wiadomo, student nie wielbłąd, pić musi. I nie chodzi tu bynajmniej o cytrynową oranżadę. Parę piwek nikomu jeszcze nie zaszkodziło, a i czas jakoś niespodziewanie przyspiesza i siedzenia jakby bardziej miękkie, ogólnie same pozytywy. Wiedz, że już podczas wkraczania do przedziału studenci swoim bystrym i przenikliwym okiem ocenili twoją zdolność do przyswajania alkoholu i ewentualną przydatność jeżeli chodzi o artykuły towarzyszące. Tak czy inaczej warto mieć przy sobie ot choćby butelkę wody mineralnej bądź jakąś smaczną przekąskę. Być może w późniejszej fazie okaże się ona zbawieniem i będziesz mógł liczyć, że studenci odwdzięczą Ci się nie raz pijąc za twoje zdrowie przy każdej nadarzającej się okazji (czyt. codziennie). Po zapoznaniu i integracji wstępnej całego przedziału przy piwku następuje etap drugi, czyli "coś mocniejszego". Będąc gościem w studenckim przedziale nie licz na taryfę ulgową. Uratuje Cię albo mocna głowa bądź chwytliwy bajer, a jeśli matka natura nie obdarzyła Cię żadną z tych broni możesz co najwyżej mieć "nadzieję", że ich zasoby mają jakieś, jakiekolwiek dno. Niemniej najgorszą rzeczą jaka może Cię spotkać to wina pędzone przez "tatę" bądź "dziadka" mające właściwości podobne do soku z gumijagód. To mikstury o tajemnej mocy, po spożyciu których odkrywasz w sobie znajomość wielu języków. Natomiast nie polecam szczególnie jeśli to nie ma być długa podróż, no chyba, że nie przeszkadza Ci na, której stacji w którym mieście wysiądziesz.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena