Poza solą, wśród bogactw naturalnych wydobywa się tu złoto i uran. Mimo to Mali jest jednym z najbiedniejszych państw świata.
Po pustynnym Mali i jego sawannie najczęściej wędrujemy, i to już od wieków niezmiennie z karawanem wielbłądów. A przy granicy z Algierią odnajdziemy słynne właśnie kopalni soli.
Wśród pustynnych podmuchów wiatru i tumanów pyłu, gdy w gardło drapie suche powietrze, karawana rusza w stronę słońca. Niejednokrotnie zdarzały się ludzkie tragedie, gdy ginęli ludzie podczas burz piaskowych. Lotne piaski po stuleciach odsłaniają ludzkie szczątki.
Studnia po paruset kilometrach jest zbawieniem dla spragnionego turysty. Temperatura ponad 40◦-tu stopni doprowadza wszystkich do wypijania setek litrów wody. Wioski otoczone skałami i górami stołowymi chronią swe solne kopalnie. Najbardziej się ceni al. Karmę.
Tam pracują jedynie mężczyźni, kobiety, bowiem opiekują się pastwiskami. Od XVI wieku Maurowie pracują w tutejszych kopalniach. Cywilizacja na tej wyspie została zorganizowana, sprecyzowana, co do ostatniego szczegółu.
Większość miejscowej ludności zajmuje się wydobyciem i obróbką wydobywanej soli. W Wyrobiskach za jej wydobycie i dostawę dostajemy życiodajny płyn – wodę. Upał daje się tam wszystkim we znaki.
Poza popularną pracą w tamtejszych kopalniach, miejscowoś trudni się rolnictwem i rybołóstwem.
Przemierzając pustynie Mali spożywamy najczęściej w czasie podróży, mąkę sorgo z solą i schłodzoną wodą, czy też ryż z zwierzęcym tłuszczem. Pragnienie załagodzi również nam popularna tam zielona herbata. Na gorąco podawany ryż z pomarańczami i bananami zasmakuje nam na deser.
Bajka opowiada o spóznictwie polskim i literaturze