Zawsze lubiłem wyjazdy pod namiot. Pakowałem dziewczynę, namiot, śpiwory i żarcie do malucha i gdzieś jechaliśmy. Od kiedy kupiłem w sierpniu 2006. samochód kempingowy, z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy jeździłem maluchem pod namiot... Ale samochodu na namiot z powrotem nie zamienię!

Data dodania: 2006-12-07

Wyświetleń: 12692

Przedrukowań: 1

Głosy dodatnie: 9

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

9 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dlaczego wolę wycieczki samochodem kempingowym niż samochodem z namiotem? Choćby dlatego, że wymagają mniej czasu.

Najbardziej męczące podczas wyjazdów podnamiotowych było dla mnie zawsze rozkładanie namiotu. Ponieważ miało ono miejsce zazwyczaj po długiej podróży samochodem (maluch szybko nie jeździ) zdarzało mi się rozkładać namiot o 1:30 w nocy. W takich sytuacjach człowiek marzy jedynie o tym, by się położyć na wygodnym mniej lub bardziej materacu i zasnąć. Niestety takiej opcji nie ma, bo...trzeba jeszcze:
* rozłożyć namiot,
* przenieść wszystkie torby z samochodu do namiotu (w przypadku malucha było ich dużo, bo miejsca w samochodu mało i trzeba było wykorzystywać każdy dostępny kawałeczek miejsca),
* znaleźć w torbie piżamę, przybory toaletowe, zjeść coś,
* napompować materac (nie dotyczy karimat).

O przyjemnościach rozkładania namiotu w trakcie deszczu wspominać nie będę.

W przypadku samochodu kempingowego sprawa wygląda tak, że po przyjeździe się samochód parkuje, podłącza do kempingowych instalacji (prąd, ew. woda), rozkłada łóżko i...już można spać. Wszystko jest popakowane w szafkach, znaleźć nietrudno, porządek też dość łatwo zachować. Nie przeszkadza noc, najczęściej kempingi mają wbudowane oświetlenie wnętrza. Nie przeszkadza deszcz, chyba że ktoś potrzebuje rozłożyć namiotową przybudówkę. U mnie takiego luksusu nie ma, samochód jest tylko dwuosobowy, więc tylko podnoszę dach, rozkładam łóżko i kładę się spać.

W namiocie zawsze miałem też poważny problem z utrzymaniem porządku. Nie byłem w stanie opanować wielu toreb i reklamówek z różnymi rzeczami, ciuchami, garnkami, jedzeniem. Zawsze sprowadzało się to do wielkiej sterty, w której znajdowało się to wszystko. W samochodzie kempingowym mam kilka szafek, w tym jedną porządną z wieszakami na ubrania, nawet garnitur się nie pogniecie (sprawdzałem).

Nie wspomnę o takiej kwestii jak jedzenie i przyrządzanie posiłków. Gotowanie w kuchence gazowej wewnątrz namiotu bezpieczne nie jest a nie każde pole namiotowe w Polsce wyposażone jest w zadaszenia. Podobnie sprawa ma się z jedzeniem posiłków, chyba że się weźmie ze sobą rozkładany stolik.

No i jeszcze jedna sprawa, która dla mnie ma wielkie znaczenie. Samochód kempingowy to możliwość zatrzymania się na parkingu na kilka godzin, żeby się wygodnie wyspać. W samochodzie osobowym nie bardzo jest taka możliwość. W czasie dalszych podróży jest to szczególnie istotne, bo nawet gdybym miał z takiego postoju nie skorzystać wolę mieć taką możliwość. Dla spokojnej, bezstresowej jazdy, gdy nie muszę się spieszyć.

Poza tym pozostają tylko kwestie zupełnie subiektywne -- ja na przykład lubię przebywać w samochodzie podczas deszczu (lubię jak bębni w dach) a nie lubię składać nasiąkniętego wodą namiotu. :)

Oczywiście, nie w każde miejsce da się dojechać samochodem kempingowym stąd kemping nigdy nie będzie alternatywą dla turystyki plecakowo-namiotowej. Ale dla samochodowo-namiotowej moim zdaniem już być może.

Samochód kempingowy można kupić używany już za nieco ponad 10 000 złotych co nie jest barierą nie do przeskoczenia...

Zapraszam do poczytania mojego bloga o kempingowym volkswagenie T3.
Licencja: Creative Commons
9 Ocena