Najbardziej męczące podczas wyjazdów podnamiotowych było dla mnie zawsze rozkładanie namiotu. Ponieważ miało ono miejsce zazwyczaj po długiej podróży samochodem (maluch szybko nie jeździ) zdarzało mi się rozkładać namiot o 1:30 w nocy. W takich sytuacjach człowiek marzy jedynie o tym, by się położyć na wygodnym mniej lub bardziej materacu i zasnąć. Niestety takiej opcji nie ma, bo...trzeba jeszcze:
* rozłożyć namiot,
* przenieść wszystkie torby z samochodu do namiotu (w przypadku malucha było ich dużo, bo miejsca w samochodu mało i trzeba było wykorzystywać każdy dostępny kawałeczek miejsca),
* znaleźć w torbie piżamę, przybory toaletowe, zjeść coś,
* napompować materac (nie dotyczy karimat).
O przyjemnościach rozkładania namiotu w trakcie deszczu wspominać nie będę.
W przypadku samochodu kempingowego sprawa wygląda tak, że po przyjeździe się samochód parkuje, podłącza do kempingowych instalacji (prąd, ew. woda), rozkłada łóżko i...już można spać. Wszystko jest popakowane w szafkach, znaleźć nietrudno, porządek też dość łatwo zachować. Nie przeszkadza noc, najczęściej kempingi mają wbudowane oświetlenie wnętrza. Nie przeszkadza deszcz, chyba że ktoś potrzebuje rozłożyć namiotową przybudówkę. U mnie takiego luksusu nie ma, samochód jest tylko dwuosobowy, więc tylko podnoszę dach, rozkładam łóżko i kładę się spać.
W namiocie zawsze miałem też poważny problem z utrzymaniem porządku. Nie byłem w stanie opanować wielu toreb i reklamówek z różnymi rzeczami, ciuchami, garnkami, jedzeniem. Zawsze sprowadzało się to do wielkiej sterty, w której znajdowało się to wszystko. W samochodzie kempingowym mam kilka szafek, w tym jedną porządną z wieszakami na ubrania, nawet garnitur się nie pogniecie (sprawdzałem).
Nie wspomnę o takiej kwestii jak jedzenie i przyrządzanie posiłków. Gotowanie w kuchence gazowej wewnątrz namiotu bezpieczne nie jest a nie każde pole namiotowe w Polsce wyposażone jest w zadaszenia. Podobnie sprawa ma się z jedzeniem posiłków, chyba że się weźmie ze sobą rozkładany stolik.
No i jeszcze jedna sprawa, która dla mnie ma wielkie znaczenie. Samochód kempingowy to możliwość zatrzymania się na parkingu na kilka godzin, żeby się wygodnie wyspać. W samochodzie osobowym nie bardzo jest taka możliwość. W czasie dalszych podróży jest to szczególnie istotne, bo nawet gdybym miał z takiego postoju nie skorzystać wolę mieć taką możliwość. Dla spokojnej, bezstresowej jazdy, gdy nie muszę się spieszyć.
Poza tym pozostają tylko kwestie zupełnie subiektywne -- ja na przykład lubię przebywać w samochodzie podczas deszczu (lubię jak bębni w dach) a nie lubię składać nasiąkniętego wodą namiotu. :)
Oczywiście, nie w każde miejsce da się dojechać samochodem kempingowym stąd kemping nigdy nie będzie alternatywą dla turystyki plecakowo-namiotowej. Ale dla samochodowo-namiotowej moim zdaniem już być może.
Samochód kempingowy można kupić używany już za nieco ponad 10 000 złotych co nie jest barierą nie do przeskoczenia...
Zapraszam do poczytania mojego bloga o kempingowym volkswagenie T3.