Prawdziwa historia 20-letniej Weroniki z Małopolski - ofiary przemocy fizycznej i psychicznej. Młoda dziewczyna przeżyła coś, co odebrało jej pogodę ducha i wiarę w człowieka. 

Data dodania: 2011-04-22

Wyświetleń: 1106

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

MUZYCZNE MOTTO:

“Wyśmiana przez człowieka, do granic wstydu
Mała dziewczynka mająca przed sobą całe życie
By zachować wspomnienie jednego życzliwego słowa
Pozostanie pomiędzy bestiami
Czas na jeszcze jeden śmiały sen
Przed jej ucieczką, zgasimy promyk raju
Jej własnym kochającym sercem”


Nightwish, „Eva”
(tłum. Maestro - Tekstowo.pl)




Weronika, lat 20, Małopolska

Znam osobiście dziewczynę, która na własnej skórze doświadczyła ludzkiej podłości i bezduszności. Dziewczyna, o której mowa, ma równe 20 lat i mieszka w Małopolsce. W niniejszym artykule będę ją nazywać Weroniką, chociaż tak naprawdę nosi ona zupełnie inne imię. 20-latka wiele razy doświadczyła w swoim życiu przemocy fizycznej i psychicznej, przejawiającej się na wiele sposobów. Nabrała przez to przekonania, iż naiwny, pozytywny światopogląd może się zawalić, a życie jest po prostu brutalne. Jednak to nie życie jest brutalne, tylko człowiek. Jak napisała Zofia Nałkowska: “To ludzie ludziom zgotowali ten los”.


“W obliczu bólu nie ma bohaterów”

Moja znajoma, z którą kontaktuję się zarówno w realnym świecie, jak i przez Internet, nie lubi opowiadać o swoich przeżyciach, bo uważa to za rozdrapywanie starych ran i ponowne przeżywanie własnego nieszczęścia. Dla mnie zrobiła jednak wyjątek i wtajemniczyła mnie w swój mroczny, ciążący na duszy sekret. Weronika nie chce zdradzać swojego prawdziwego imienia, gdyż jej opowieść jest bardzo osobista. Twierdzi również, iż bolesne przeżycia to nie jest powód do chwalenia się ani do robienia z siebie bohatera. Kiedy przytoczyłam 20-latce jeden z moich ulubionych cytatów, słowa “W obliczu bólu nie ma bohaterów” George’a Orwella, ona się z nim zgodziła. Są w życiu przykrości, przy których człowiek “wymięka” - nawet, jeśli wcześniej uważał się za odważnego i niezłomnego. Weronika mówi, iż mogłaby to “poświadczyć własną krwią”.


Co przytrafiło się Weronice?

Moja znajoma opowiedziała mi o tym, jak targano ją za włosy, jak popychano ją na ścianę, jak popychano ją na schodach, jak kopano ją i jej rzeczy, jak na nią pluto, jak ją policzkowano, jak rzucano w nią różnymi przedmiotami (np. papierowymi kulkami, kawałkami jedzenia, kawałkami gumki do ścierania, kawałkami długopisu albo pustymi, plastikowymi butelkami), jak wysypywano jej na głowę resztki chipsów, jak szarpano trzymane przez nią książki, jak ją gryziono, jak wsypywano jej do torby jakieś paskudztwa, jak fotografowano ją bez pytania o zgodę, jak bezprawnie umieszczano jej zdjęcia w Internecie, jak dotykano ją wbrew jej woli, jak podglądano ją w toalecie, jak grożono jej pobiciem i podpaleniem włosów, jak zabraniano jej odzywania się, jak życzono jej śmierci, jak kradziono jej własność intelektualną, jak zmuszano ją do zmiany środowiska, jak ją wyzywano, obrażano (także w Internecie) i ośmieszano przy obcych osobach, jak ją pomawiano o różne czyny i wyszukiwano fałszywych świadków potwierdzających te oszczerstwa, jak otwarcie mówiono jej, iż jest dyskryminowana, jak krytykowano i negowano jej osiągnięcia, jak podkładano jej nogę, jak krzyczano jej do ucha, jak na nią dmuchano, jak znieważano jej rodzinę, jak podchodzono bardzo blisko niej, aby ją przestraszyć, jak w tym samym celu ją otaczano, jak obgadywano ją w taki sposób, żeby to słyszała…


Przemoc psychiczną trudno udowodnić!

Weronika podkreśla, że częściej niż przemocy fizycznej doświadczała przemocy psychicznej. Ta zaś jest - z przyczyn oczywistych - trudna do opisania i udowodnienia, przez co sprawców szykan zazwyczaj nie da się ukarać. 20-latka wspomina różne doświadczenia ze swojego życia, na przykład to, jak jesienią i zimą chowano jej kurtkę i buty, przez co nie mogła się ubrać i wrócić do siebie. Dziewczyna bała się wtedy, że jej odzież mogła zostać skradziona, jednak później odnajdywała swoje rzeczy w dziwnych oraz trudno dostępnych miejscach. Nieważne, gdzie to wszystko się działo. Grunt, że działo się naprawdę… chociaż nie powinno. Grunt, że działo się bardzo długo i było dostrzegane przez osoby postronne.


Utrata moralnej niewinności

Doświadczenia, które spotkały Weronikę, mogą być nazywane różnie: znawcy tematu zapewne mają na nie odpowiednie określenia. Sama 20-latka nazywa je po prostu torturami, gdyż twierdzi, iż doprowadziły one do złamania jej psychiki. Dziewczyna mówi, że najgorszy był dla niej przełom lat 2008 i 2009. To właśnie wtedy agresja jej prześladowców była największa, a jej nerwy - najbardziej nadszarpnięte. W tym kryzysowym okresie prześladowały Weronikę myśli samobójcze. Zresztą, nie tylko myśli samobójcze, ale również chorobliwa żądza zemsty, marzenie, aby podłość jej wrogów szybko do nich powróciła. Dziewczyna przekonała się na własnej skórze, że cierpienie nie uszlachetnia, tylko zabija w człowieku “moralną niewinność” (miłość do bliźniego, wiarę w dobro, nadzieję na lepsze jutro, radość życia, życzliwość i cierpliwość).


Strach, desperacja i nagłe wybawienie

20-latka deklaruje, iż kiedyś chodziła jej po głowie myśl, jaka dla ludzi nieznających przemocy i złego traktowania może być tzw. bajką o żelaznym wilku. Otóż w najtrudniejszych czasach zdarzało jej się myśleć, że gdyby jej oprawcy umarli, to przestaliby ją dręczyć. Jakby tego było mało, dziewczyna cierpiała na chroniczną bezsenność - często nie mogła zasnąć ze strachu przed dniem jutrzejszym. Bała się nie tyle swoich dręczycieli, bo ci byli ludźmi prymitywnymi i niemądrymi, ile tego, co jeszcze mogłoby im wpaść do głowy. Wprawdzie Weronika szukała pomocy u odpowiednich osób, ale one okazywały się całkowicie bezradne. Raz usłyszała nawet od pedagoga, iż w jej sprawie nic nie da się zrobić. Gdy moja znajoma miała 18 lat, w jej życiu nastąpił pewien przełom, który przerwał jej gehennę. Dziewczyna uwolniła się od swoich prześladowców, ale nie od bolesnych wspomnień i urazu psychicznego. Te zaś w dużej mierze wpłynęły na jej mentalność oraz postawę życiową.


Niemal jak Upiór z “Dziadów”

Podobno moja znajoma, mimo młodego wieku, czuła się tak zmęczona, jakby miała całe życie za sobą. A przecież dopiero wchodziła w dorosłe życie, przygotowywała się do nowego, wyjątkowo ciężkiego etapu egzystencji! Weronika lękała się, że skoro dorosłe życie uchodzi za znacznie brutalniejsze od nastoletniego, to w przyszłości czekają ją tylko ból psychiczny, strach, poniżenie i gniew - tysiąc razy okrutniejsze od tych, które ma za sobą. Ze strachu przed dalszym cierpieniem, dziewczyna chciała się zabić, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu i postanowiła zacząć wszystko od nowa. Moja znajoma wspomina, iż był czas, kiedy pomimo posiadania żywego ciała czuła się martwa wewnętrznie. Utrzymuje, że gdyby miała przedstawić siebie w tamtym okresie, to zilustrowałaby swoją osobę jako żywego trupa, kogoś w stylu Upiora-Gustawa z czwartej części “Dziadów” Adama Mickiewicza. Taka się czuła wypalona i zniszczona przez bezdusznych ludzi.


Czas leczy rany, ale nie blizny

Obecnie 20-latka żyje normalnie, studiuje i realizuje swoje hobby. Twierdzi jednak, iż najprawdopodobniej nigdy nie uda jej się odzyskać tego, co jej odebrano: pogody ducha i zaufania do ludzi. Weronika porównuje siebie do porcelanowej lalki, którą rozbito na drobne kawałki, a potem posklejano za pomocą mocnego kleju. Ale to już nie jest ta sama lalka, tylko jej rekonstrukcja, zawierająca nieusuwalne ślady dawnego rozbicia. Czas leczy rany, ale nie blizny. Można zmienić środowisko, znaleźć sobie jakąś pasję, spojrzeć na świat bardziej optymistycznie, jednak część przebytej traumy na pewno w nas pozostanie. To tak jak z pociętym ubraniem. Da się zaszyć dziury, ale - przez szwy - nie da się ukryć, iż kiedyś te dziury istniały. I to jest najstraszniejsze w tym, co moja znajoma nazywa psychicznymi torturami. Szykany to nie jest chwilowy ból, który znika równie szybko jak się pojawił. To jest wypalanie w ludzkiej duszy trwałego piętna.


Lepiej umrzeć niż się poddać!

Zdaniem Weroniki, człowiek, który doświadcza tego co ona, początkowo walczy ze swoimi wrogami. Potem nie walczy już z nimi, tylko z samym sobą, aby nie stracić godności i nie ukorzyć się przed oprawcami. Według dziewczyny, lepiej zacisnąć zęby i się męczyć niż stracić honor dla świętego spokoju. A gdy już naprawdę opada się z sił, gdy traci się zdolność znoszenia cierpienia, lepiej popełnić samobójstwo niż paść na kolana przed prześladowcami. Sądzę, że można, a nawet należy przyznać jej rację. Gdybym ja była na jej miejscu, zapewne myślałabym i postępowałabym podobnie.


Nikt by tak nie chciał…

Nie wiem jednak, czy zniosłabym tyle poniżeń i dokuczliwości ze strony innych ludzi. Pewnie nie, bo jestem słaba psychicznie i lękliwa jak zając. Potwornie współczuję Weronice tego, co w życiu przeszła i tego, co jeszcze może ją spotkać. Nie zaliczam się do najwrażliwszych osób na świecie, ale gdy wczuwam się w sytuację mojej znajomej, jej gorycz staje się moją goryczą. Jestem przekonana, iż nikt nie chciałby przeżyć czegoś takiego jak ona. Może dla osób, które nigdy nie doświadczyły przemocy i złego traktowania, opis gehenny Weroniki brzmi banalnie i trywialnie. Ciekawe jednak, czy te osoby myślałyby tak samo, gdyby znalazły się w identycznej sytuacji? Tak naprawdę, nigdy nie wiadomo, co nas w życiu spotka. To, że dzisiaj jesteśmy na szczycie, nie oznacza, iż jutro nie możemy być na dnie. Już starożytni uważali, że “fortuna kołem się toczy”. W niniejszym akapicie warto również przytoczyć słowa Williama Szekspira: “Drwi z ran, kto cierpienia nie zna”.


Przesłanie do Czytelników

Weronika poprosiła mnie o napisanie tego artykułu, ponieważ takich osób jak ona jest bardzo wiele. Wśród nas żyją ludzie, którzy są upokarzani, dyskryminowani, nieustannie wyśmiewani i zastraszani, jednak my zazwyczaj wolimy tego nie dostrzegać. Uważamy, iż skoro psychicznych ran nie widać, to ich nie ma. Ale one są i sprawiają właścicielom ogromne cierpienie. W skrajnych przypadkach to permanentne, acz niewidzialne cierpienie prowadzi ofiary do samobójstwa. Gdy zdeptana jednostka dokonuje zamachu na swoje życie, społeczeństwo nieoczekiwanie się budzi i zaczyna dostrzegać jej problem (czy pamiętacie 14-letnią Anię, gimnazjalistkę z Gdańska, która zabiła się po tym, jak została perfidnie poniżona przez swoich rówieśników?). Niestety, wówczas jest już za późno. Osobie zmarłej nie da się pomóc.


Natalia Julia Nowak,
21-22 kwietnia 2011 r.

 

Licencja: Creative Commons
0 Ocena