Rozstanie - żal, płacz, pragnienie zemsty, granicząca z obłędem ciekawość czemu Miś albo ukochana Myszka odeszła, przecież mieli jak u Pana Boga za piecem. Rozsadzający pierś szloch.Mgliste pustkowia rozczarowania, przelewająca się czara bezsenności, gorzkie owoce z drzewa samotności.

Data dodania: 2010-02-18

Wyświetleń: 3279

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Rozstanie - żal, płacz, pragnienie zemsty, granicząca z obłędem ciekawość czemu Miś albo ukochana Myszka odeszła, przecież mieli jak u Pana Boga za piecem. Rozsadzający pierś szloch.Mgliste pustkowia rozczarowania, przelewająca się czara bezsenności, gorzkie owoce z drzewa samotności.



Jedni odchodzą bez słowa, nie dając nawet znaku że coś jest nie tak, inni zostawiają listy, życzliwe, próbujące usprawiedliwić odejście, w innych zawarta jest gorzka prawda osoby odchodzącej na temat osoby zostawianej. Jeszcze inni odchodzą po kilku latach pisząc pożegnalnego smsa. Chichot okrutnego losu często ukazuje się w całej swej przewrotności, gdy przyjrzymy się dwóm stronom konfliktu, gdyż rozstanie jest na pewno wojną, walką, bitwą. Myszka która przysięgała wierność kompletnie zapomniała o swoim Misiu, kochając się z nową miłością życia, Miś upija się do nieprzytomności wódką płacząc i wspominając, dorzucając do swych wspomnień więcej niż szczyptę zemsty, tworząc barwne wizualizacje gdy upokarza swoją Myszkę, rani ją gdy szczęśliwy wysiada z luksusowego mercedesa z piękną kobietą, a Myszka pęka z zazdrości, eksploduje zasnuwając całą ulicę i zwizualizowanego luksusowego mercedesa krwią i rozpryskującymi się na grafitowym lakierze metalic parującymi farfoclami organów wewnętrznych Myszki. Jedno cierpi, pamięta, drugie zapomniało i się bawi. Jedno krzyczy z rozpaczy, drugie na dyskotece w poczuciu wewnętrznej ulgi i wolności.



Ludzie zawsze zadają pytania – czemu odeszła? Wróżki żyją głównie z takich ludzi, opętanych ciekawością. Niestety, prawda jest brutalna. Osoby które odchodzą rzadko wiedzą czemu to robią. Czasem się duszą, czują ograniczani, czy też zauważyli coś znacznie ładniejszego na horyzoncie. Czują że jest im niedobrze, więc odchodzą. Jedni odchodzą z klasą, starając się zamortyzować cierpienie partnera, inni uważają że tylko nagłe przecięcie kontaktów powoduje szybkie zapomnienie, te same strategie można zastosować także do zranienia na koniec partnera. Są osoby które odchodzą „powoli” rozkoszując się dramatem gdy partner nagle dowiaduje się że jego życie od lat poukładane w sztywne ramy, zmieni się całkowicie, a także takie które napawają się tym że partner zszokowany i przerażony zniknięciem „połówki” i wyłączonym jej telefonem, szaleje dzwoniąc po znajomych, w końcu po policji i pogotowiu, wyrywając włosy z głowy w wielkim stresie. (Jeśli ma włosy. Autor niniejszego artykułu jest ogolony na jeża, więc oszczędził włosy w wyżej opisanym przykładzie)



Ile osób, tyle motywacji, jawnych i ukrytych, tych które sobie uświadamiamy i tych które nami kierują kompulsywnie, instynktownie. Czemu ktoś odszedł? Nie wiadomo. Czemu ktoś zabił? 90% morderców nie wie, tak wyszło, po prostu emocje. Czegoś było za mało, czegoś może za dużo, powstały emocje, dojrzała myśl, koniec. Czy warto się dowiadywać czemu do tego doszło? Moim zdaniem nie. Stało się, trzeba zaakceptować zaistniałą sytuację.



Czym tak naprawdę jest rozstanie? Czemu cierpimy gdy do niego dochodzi? Przyczyną jest nasz umysł, nasze ego. Uznajemy pewien stan bycia za oczywisty, a jeśli coś uważamy za oczywistość, to tak naprawde tego nie widzimy, traktujemy to instrumentalnie. Czy idąc do sklepu, pracy, widzimy samochody mijane po drodze? Jasne że widzimy, ale jak je widzimy? Postrzegamy je jedynie o tyle by pod nie nie wpaść, a czy potrafisz je dokładnie opisać? Nie potrafisz, widziałeś je jako zarys, jako cienie, ale nie zwracałes na nie uwagi, stopiły się z tłem. Idziesz do pracy, myślisz o szefie i nowym zleceniu, i jesteś świadomy aut na samym brzegu świadomości. To co ogarnia Twoją świadomość to aktualne wyzwanie. To właśnie jest małżeństwo, czy stały związek. Uznajesz partnera za coś oczywistego, i traktujesz go właśnie jak te samochody – całujesz na przywitanie, mówisz dobranoc, automatycznie kochasz się pod kołdrą będąc myślami gdzie indziej. Rutyna zabija wszystkie przyjemne stany umysłu – namiętność, uczucie, pasję, żar zakochania.  Nie ma wyzwania. Twierdza zdobyta, Twoi białkowi żołnierze wdarli się mocą prezentów i wyznań miłości do chronionej warowni Twojej żony. Czym tu się interesować po szturmie? Zajmujesz się czym innym – nowym wyzwaniem.



Gdy wpadasz pod samochód, nagle uświadamiasz sobie ze szczegółami markę, model, kolor zderzaka który w Ciebie uderza. Nagle przestajesz traktować auto jak automat, zaczynasz naprawdę je dostrzegać. Pojawia się silny lęk, strach że umrzesz. W jednej chwili tęsknisz za swoim życiem, które sekundę temu uważałeś za beznadziejne, nudne, przegrane, ponieważ w telewizji pokazują ludzi sukcesu, a Ty nim nie jesteś więc uznałeś to za swoją porażkę, że nie jesteś jak stworzony w photoshopie model. Jednak nic Ci się nie dzieje, samochód Ci tylko nabił siniaka na udzie. Rozstanie realnie nie robi Ci nic złego, cóż złego dzieje się tak naprawdę? Nic. Wszystko co złe, cały koszmar i horror odbywa się w Twojej głowie, nigdzie indziej. To co takiego robi w takim razie rozstanie, że ludzie się o to zabijają? Budzi Cię. A ludzie, najbardziej na świecie nienawidzą być budzeni.



Budzi Cię z letargu, odrętwienia wywołanego mechanicznym życiem, powtarzaniem latami tych samych czynności, jak robot. Gdy robisz coś kilka godzin, umysł znieczula Cię na to, nikt by nie wytrzymał pełnej koncentracji cały czas. To jak prowadzenie auta, robisz to po pewnym czasie automatycznie. A czy ucząc się jazdy, mogłeś pozwolić sobie na jazdę, i jednocześnie w tym samym czasie myślenie o czymś innym? Nie. Uderza Cię samochód - odchodzi żona. Budzisz się. Zaczynasz porównywać stan bez żony, do stanu z początków waszego związku. I pojawia się silne poczucie straty, że coś Ci wydarto, coś Twojego, coś co nigdy nie było Twoje i nigdy nie będzie, a co za takie uznałeś. Czasami cena za wiarę w papierek, nie dostrzeganie rzeczywistości tylko swoich urojeń drogo kosztuje.



Gdy kupujesz auto, jesteś podekscytowany. Czytasz jakie ma dane techniczne, ogądasz, dotykasz – gdy nikt nie widzi nawet poliżesz, włożysz pieszczotliwie dłoń w rurę wydechową. Po roku, dwóch latach, pięciu – wsiadasz do auta i jedziesz, jak robot. Gdzie ta radość z początków eksploatacji? Gdzie ta frajda? Tak samo jest z żoną – najpierw jesteś zachwycony, pełen entuzjazmu, obliczasz koszta sytuacji która daje Ci tak wiele radości. Auto to ubezpieczenie, paliwo, serwisowanie, ale też przyjemność, luksus, wolność, dobra marka i prestiż. Żona ubrania, kosmetyki, prezenty i kwiatki bez których nie ma sexu, a z przyjemności uczucie, obiadki, bezustanne trajkotanie, sex jeśli przyniesiesz pensję. I nagle kradną Ci samochód. Lubisz złodziei? Nie pytam ogólnie, może sam nim jesteś, pytam o Tych złodziei którzy ukradli Ci auto - No właśnie. Zabrali Ci Twoją własność. Twoje ego krwawi, boli. Miałeś coś czego nie doceniałeś, nie zauważałeś, ale było Twoje, tak Ci się wydawało. I nagle Ci to zabierają. U niektórych nie kończy się na rozpamiętywaniu tego przez całe życie, a dochodzi do morderstw, okaleczeń, i wyroków skazujących. Niejeden odrzucony kochanek oblał kwasem twarz swojej ex. Przyczyną cierpienia nie jest Twoja kobieta która odchodzi, to tylko tak Ci się wydaje. To Twoje ego, Twój umysł. Boli Cię Twój umysł, a obwiniasz za ten ból kobietę który odchodzi, chcesz ją zabić za to co Ci zrobiła. Ale czy to jest miłość? Trzymać na siłę przy sobie kogoś kto nie chce być z Tobą? To zaborczość, najniższe instynkty, nic więcej. Gdybyś kochał, pozwoliłbyś odejść i nie szalał po mieszkaniu w pijackim amoku. Jesteś hipokrytą, oszukujesz sam siebie - I dziwisz się ze nie znalazłeś szczęścia w życiu.



Dla Twojego umysłu, ego, żona czy dziewczyna jest jakościowo tym samym co zestaw audio czy samochód. Jesli je masz, to nie zwracasz uwagi, odchodzi to czujesz lęk przed stratą. I tak źle, i tak niedobrze. Gdy podejmujesz działania w oparciu o ego, czyli błagasz o powrót na kolanach, bez męskiej godności, przegrasz w każdym rozdaniu – gdy Twoja kobieta usatysfakcjonowana Twoim upokorzeniem wróci pochrumkując z zadowolenia pod wąsikiem, będziesz jej nienawidził za to że może odejść znowu i sprawić Ci tyle cierpienia. Czy można kochać swojego kata który wczesniej czy później może Cię torturować? Gdy nie wróci a się upokorzyłeś, znienawidzisz ją stokrotnie za upokorzenie którego doznałeś, za pogardę którą Twoja kobieta Cię obdarzyła, nie doceniając Twego największego w życiu „poświęcenia” gdy pijany czołgałeś się z kwiatkami pod drzwiami jej mamy bełkocząc że się zmienisz, że będziesz taki jak ona chce. Jak pies. Jedyne wyjście to praca z sobą, ze swoim ego, ze swoim umysłem. Każde inne wyjście prowadzi Cię nad przepaść.



Wszystko inne to nie tylko ból, a przede wszystkim strata czasu. Podwyższenie własnej samooceny to podstawa. Gdy szanujesz siebie, gdy się po prostu lubisz, akceptujesz, nie przyjdzie Ci nawet do głowy upadlać sie przed kobietą która odeszła.  Nie przyjdzie Ci też do głowy traktowac jej jak szmaty, a potem lać krokodylich łez gdy ucieknie. Wysoka samoocena sprawia jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz – nie dobierasz sobie kobiety która swoim wyglądem, pozycją społeczną czy innymi cechami Cię dowartościowuje, dobierasz sobie tylko partnerkę pod względem harmonii uczuć. To oczywiście sprawia że rozstania w takich parach sa niezwykle rzadkie, a w razie rozstania, nie ma z tym większego problemu.



Panie jednak, i Panowie, nie lubią partnerów z wysoką samooceną. Takim człowiekiem nie da się manipulować, nie mozna nim kierować używając prostych, wyuczonych w dzieciństwie manipulacji. Ale w tym wszystkim najlepsze jest to, że osoba prawdziwie szanująca siebie, nie czuje wielkiej presji żeby mieć partnera. Jeśli będzie partner, to dobrze, to super. Będzie kochanie się, zabawa, wielka radość. Jeśli nie będzie odpowiedniego partnera, nie stanie się nic złego. Będzie radość z pasji, wielka radość z przebywania ze sobą. Nie ma presji by brać byle kogo, co prowadzi później do wielkich tragedii, nie wspominając o dziekcu które wyrasta w domu w którym rodzice się wzajemnie nienawidzą, i tolerują tylko dlatego „że tak trzeba” i „co ludzie powiedzą”. Osoba z wysoką samooceną stawia na jakość swojego życia, a nie to co ludzie powiedzą. Domy starców sa wypełnione ludźmi którzy myśleli że posiadanie dziecka zagwarantuje im zamożną starość, którzy wszystko robili tak, żeby inni ludzie „nie gadali”. Jeśli ludzie gadają, to trzeba zmienić towarzystwo a nie pakować się w coś czego się nie chce, nie czuje. Ludzie którzy lubia obmawiać, krytykować, zawsze znajda jakiś punkt zaczepienia. Nie masz dzieci? Pedał, dziwka, wariat, nienormalna. Chcesz ich zaspokoić i masz już dzieci? To będa Cię obmawiać za bycie grubym, szczupłym, że masz wąsy, że nie masz wąsów. Zniszczyłeś swoje życie, ale nadal gadają. Warto było? Kierowanie się innymi ludźmi to najgorsze z wyjść.




W oparciu o te zakręty życia, które spotkały wielu z nas, i podejrzewam że jeszcze nie raz spotkają, ułożyłem listę TOP 5 która ukazuje najlepsze znane mi sposoby na radzenie sobie z emocjonalnym kacem rozstania. Pierwsze dwie metody są bardzo drastyczne, ale mają głębokie przesłanie. Mam nadzieję że moje umiejetności literackie odsłonią je subtelnie przed Państwem, ufam że tak się stanie.





1. Metoda anatomiczna. (Uwaga! Bardzo drastyczna!)

Wyobrażamy sobie partnerkę w sposób medyczny, przyda się książka od anatomii. Wyobrażamy sobie najpierw jej kochane oczka, głosik obiecujący bycie z nami aż do śmierci, nogi tak rozkosznie nas obejmujące gdy charcząc i stękając ejakulowaliśmy w jej łonie, dłonie tak czule nas drapiące po pleckach, a potem wyobrażamy sobie jelita Myszki, wypełnione przerażająco cuchnącym kałem. I teraz pytanie – czy chcesz ze mną być?  Wyobraź to sobie – to pytanie zadają Ci ekskrementy jelitowe. Co odpowiesz, zwijając się z obrzydzenia? Czy chcesz spać z ta brązową, ruszającą się ohydną masą kałową? Czy chcesz się z nią kochać?

Jest to metoda obrzydliwa, drastyczna, ale jednak w niektórych przypadkach działa genialnie. Mój znajomy cierpiąc po rozstaniu (stan psychiczny ogólny fatalny) po wprowadzeniu w lekka półhipnozę i wizualizacji jelit swojej Pani, zwymiotował. Nie chciał mieć z nią juz nic do czynienia. Metodę tą uważam za obustronny miecz, najpierw uderzający w źródło cierpienia i je skutecznie odcinający, a potem w używającego jej człowieka. Probem polega na tym, że gdy metoda zadziała, to w nastepnym związku nasza podświadomość podsunie nam tą wizję, i nowa partnerka może zacząć nas obrzydzać. Dlatego tej metody nie powinno się stosować samemu, a z kimś kto zastosuje ją w półhipnozie z użyciem hasła wywołującego ten stan, czyli kojarzącego stan obrzydzenia dokładnie z tą jedna osobą. Wtedy to może zadziałać bez większych efektów ubocznych. Ogólnie nie polecam, jednak czasami człowiek jest w takim stanie że opłaca się jednak to zrobić. Czyli mniejsze zło.

W mniejszych stanach szoku, można stosować metodę w wersji light, czyli wyobrazić sobie partnerkę w śmiesznej, zenującej sytuacji. Śmiech rozładowuje wiele negatywnej energii. Jednak te metody nie działają gdy ludzie zostają nagle porzuceni po 15 latach wspólnego życia. Tu działa tylko ciężka psychologiczna artyleria, o ile działa w ogóle.



2 . Metoda anatomiczno – duchowa

Wyobraź sobie Myszkę. Kochasz ją, tak Ci się wydaje. Teraz w ściśle naukowej, kontrolowanej wizji, weź siekierę i odrąb Myszce ręce i nogi, niech zostanie sam korpus z głową. Spójrz na jej kończyny, czy to jest Myszka? Czy kochasz te drgające spazmatycznie kończyny? Czy jesteś winien tym kawałkom powoli gnijącego mięsa miłość, wierność i lojalność aż do śmierci póki procesy gnilne was nie rozłączą? Gdy uznałeś że nie, odrąb Myszce głowę. Spójrz teraz na leżący na trawie z każda chwilą coraz bardziej blednący korpus – czy kochasz ten skrwawiony ochłap mięsa? Wypływające dołem kilogramy fekalii z jelit, a górą rytmicznie pulsująca fontanna jasnoczerwonej krwi, a w tle cieknąca nieprzerwanie, ciemna krew żylna – kochasz to mięso?
Gdy odpowiesz, weź głowę najdroższej Ci Myszki w dłonie, i obetnij jej włosy. Kochasz te pasemka substancji które rosną z czaszki? Nie? Teraz wyłup z oczodołów Myszki gałki oczne, niech nerw wzrokowy obleśnie chrumknie i ciapnie przy odrywaniu, spójrz w nie – Czy czujesz miłość? Też nie? Teraz zdejmij skórę z czaszki Myszki – czy kochasz ta skórę? A może chcesz zrobić z niej portfel by ukochana zawsze przy Tobie była, zawsze pusta jak Twój portfel? Wytrząśnij z czaszki na talerz mózg, niech się cały wyleje. Wygarnij łyżką resztki, niech nic nie zostanie w czaszcze. Spójrz w brunatno brązową breję, która mieściła kiedyś świadomość (i impulsywną chęć zakupów) Myszki i zadaj sobie szczere, odważne pytanie – skoro nie kochasz jej kończyn, korpusu, skóry ani włosów osobno, to czy kochasz mózg, siedzibę pamięci i zachowania? Powąchaj ale przed tym zanim to zrobisz usiądź – smród jest tak odrażający, że na chwilę zemdlejesz. Czy ta wstrętna breja jest Myszką? Może spróbuj się napić Myszki?

Zostaje nam czaszka Myszki. Wymieszaj ją w wyobraźni z innymi czaszkami, czy poznasz swoją ukochaną? Nie, czaszki są prawie identyczne. Czy czaszka, tkanka kostna to Twoja Myszka? No właśnie – to nie Myszka. Czaszka nadaje się na popieniczkę, ekstrawagancki i nowoczesny wazon na kwiatki – i na nic więcej.


Przeżyłeś szok, prawda? Brzydzisz się widząc Myszkę leżącą w kawałkach na trawniku w swojej anatomiczno – duchowej medytacji? Więc, co kochałeś? To bardzo ważne pytanie, medytuj nad nim zawsze wtedy gdy zaczniesz tęsknić za Myszką.

Co kochałeś? Kogo? Gdzie dokładnie kochałeś? Odpowiedź Cię wyzwoli.





3. Metoda klina

Uczciwe osoby które mocno cierpią po odejściu ukochanej, są z nią połączone mocno myślami i wzajemnymi osobistymi aktami wierności. Te właśnie podświadome postanowienia wpływają tak mocno na cierpienie po rozstaniu. Gdy po rozstaniu ze swoją kobietą nie robisz nic, cierpisz od roku do 5 lat zanim czas wymaże pamięć, a nie zawsze tak się dzieje, gdyż niektórzy ludzie specjalnie podsycają swoje wspomnienia, i gehenna na ich własne życzenie ciągnie się aż do śmierci. 5 lat stracone na rozpamiętywaniu! Gigantyczna strata czasu, którego mamy ograniczoną ilość. I to czasu gdy jesteśmy młodzi, pełni życia i energii. Realna strata jest więc znacznie większa niż kalendarzowe 5 lat. Ale to nie wszystko, Poniewaz cierpienie jest olbrzymie, organizm wytwarza własne narkotyki, które tłumią Twoje przeżywanie by złagodzić ból. Jesteś zwyczajnie naćpany. W tym stanie podejmujesz inne decyzje, a nawet puczasz innych jak ma wyglądać ich życie. Stan naćpania zwiększa się sukcesywnie, ponieważ osoby z niska samooceną trzymają się tej wizji gdy były oszukiwane i zostawiane „na lodzie”. Zdarzenie to jedyny moment w ich życiu gdy przeżywali tak silne emocje, gdy byli w centrum uwagi. Zdarzenie sprzed 20 lat jest dla nich centrum życia. Gdy taki człowiek umiera, jest wręcz nieprzytomny. Na własne życzenie – chcesz tak przeżyć własne życie?

Gdy po rozstaniu prześpisz się z ładną dziewczyną, chociaż może to być trudne, czasem niereelne gdyż smutek jest tak przygnębiajacy, podświadoma umowa o wierność natychmiast wygasa. 80% tego co Cię zniewalało znika. Pojawił się sex z inną kobietą, na mocy sprzężenia zwrotnego podświadomość wygłuszy wspomnienie Twojej ex. Nie trzeba czekać, modlić się, palić zdjęć, po prostu znika. Zostaje teraz „tylko” przyzwyczajenie i urażone ego. Ale to jest możliwe tylko dla osób uczciwych, mających zasady. Te osoby najwięcej cierpią, ale w ten sprytny sposób mogą sobie z tym poradzić. Osoby nieuczciwe, które dopuszczają zachowania typu zdrada i kłamstwo w związku nie skorzystają z tej możliwości. Dla nich sex z innym partnerem nie oznacza końca z tym któremu przysięgali wierność, więc nic się nie dzieje. Tylko dla uczciwego zasada „jeden partner” działa tak, że przy spaniu z inną kobietą, pierwszy związek jest anulowany w ich wybrażeniach. To taki życiowy bonus dla osób uczciwych. Niejeden bonus.




4. Metoda afirmacyjna.

Na początku pracy z problemem, oczyszczamy umysł co najmniej 20 głębokimi, mocno energetyzującymi oddechami. Wybaczamy partnerce że nas opuściła w hamski sposób, albo bez informacji o tym. Wybaczamy wszystko co zrobiła, nawet (a zwłaszcza!) jeśli zrobiła nam naprawdę duże świństwo. Gdy nienawidzimy, szkodzimy tylko sobie. Wybaczenie nie jest dla naszej ex, jest tylko dla nas, dla naszego zdrowia. Jest aktem wysokiej samooceny, aktem szacunku do siebie. Nikt kto siebie szanuje, nie bedzie marnował kilku lat życia na utrzymywanie w sobie nienawiści, kiedy jest tyle naokoło nas piękna i radości – sa wspaniałe pasje, hobby, przyjaciele, inne kobiety, mężczyźni, zwierzęta czekające na naszą miłość. Nie szkoda życia? Tyle radości przed nami, po co ciągnąć za sobą przeszłość, zwłoki wspomnień? Opuść te mentalne cmentarzysko, zostaw umarłych innym umarłym, powstań z klęczek i wyjdź ku słońcu, rozkoszuj się nim. Jest za darmo, i dla każdego.


Po wybaczeniu, dziękujemy za to wszystko czego się nauczyliśmy od tej osoby, za czas spędzony z nami. To jest bardzo sprytne, to nie jest oszustwo jak zapewne sobie teraz myslisz czytelniku. Nigdy Cię nie zastanawiało jak to jest, że ludzie z chorych związków po pewnym czasie wpadają w jeszcze większe bagno? Działa tu prawo kreacji. To co myslisz, przyciągasz do siebie. Ci co nie wierzą w nadnaturalność tego prawa, przekonam inaczej – jeśli myślisz że masz w życiu pecha, zauważasz tylko złe rzeczy. Inne widzisz tak jak auta na ulicy, widzisz je na tyle by na nie nie wpaść. Jednak masz przekonanie że masz pecha, więc widzisz wszystko co jest złe, a nic z tego co jest dobre gdyż przecież masz pecha. Nie widzisz że ktoś się do Ciebie uśmiechnął (pewnie się ze mnie śmieje bo nie wyglądam jak gwiazdor filmowy), jak Ci pomógł (pewnie ma mnie za łamagę i dlatego pomaga) widzisz tylko brzydkie rzeczy. A jeśli ich nie ma? Interpretujesz dobre jako te złe. Osoba pozytywnie nastawiona widzi wszędzie dobre rzeczy, a ignoruje złe. Kto wychodzi lepiej? No właśnie. Akt przyznania się że dziękujesz tej osobie za naukę, za doświadczenie, za wspólne życie, sprawia że stawiasz się w pozycji osoby która tak naprawdę wygrała. Gdy nienawidzisz, czujesz się pokrzywdzony, przegrany, co mocno uderza w Twoje życie osobiste i zawodowe.

Gdy wybaczasz i dziękujesz (w myślach) osobie która być może naprawdę była nie fair, jesteś zwycięzcą. Zdobywasz wiedzę, doświadczenie, i wielką duchową siłę, tylko ona tak naprawdę liczy się na tym świecie. Nigdy nie słuchaj ludzi którzy oddali się rozpaczy i zemście, nigdy. Spójrz na nich. Co oni mają z życia? Są smutni, zacięci w sobie, zamknięci na radość. Są poważni, ponurzy – często też umierają na raka, znacznie szybciej umierają. Stres ma swoje poważne konsekwencje dla ciała – nie tylko dla ducha.


Gdy już wybaczysz i podziękujesz, afirmuj, powtarzaj w myślach, pisz „dziękuję za coś znacznie lepszego niż to co było, otwieram się na to z przyjemnością” czujesz ten orzeźwiający przepływ energii w ciele? To dobrze. Skoncentruj się na tym, miej tą myśl, tą wizję cały czas w sobie. Oczywiście jako człowiek doświadczony mocno w kwestii o której piszę, wiem że wybaczenie i dziękowanie w szoku jest niezwykle trudne, i fałszywe. Ciezko jest wybaczać i dziekowac, gdy się nienawidzi i płacze z żalu. Ale to żaden problem, naprawdę. Udawaj że wybaczyłeś, udawaj że dziękujesz. Podświadomość zareaguje jak na prawdziwe uczucia. Jeśli nie umiesz – udaj że umiesz. Tak naprawdę to umiesz, to jest w Tobie tylko nie umiesz tego w sobie odkryć. Jesteś zwycięzcą, który uwierzył że przegrał. Kiedyś ta prawda odsłoni się przed Tobą w całym swoim olśniewającym blasku i pięknie. Ale nie czekaj na ten moment prawdy który poznasz po śmierci, idź i szukaj jej sam. Kołacz a otworzą Ci, pytaj a znajdziesz.




5. Metoda EFT

Przyznam że jest to metoda nowatorska, i na mnie wykazuje pewne działanie, chociaż na pewno nie takie jak twórcy opisują to w swojej książce. Metoda polega na opukiwaniu meridianów w ciele, i w trakcie tego koncentrowanie się na problemie. W kwestiach rozstań jest to metoda podobno niezwykle skuteczna, jednak nie daję gwarancji jej jakości w tym względzie, gdyż od długiego czasu nie cierpiałem po odrzuceniu, więc nie było możliwości jej zastosowania. Ale wszystko przede mną.




Na koniec pozwoliłem sobie zamieścić moje przemyślenia. Nie jest moim zamiarem pouczanie Państwa. Jednak jako mężczyzna, uważam że dla mężczyzny, mojego czytelnika, najważniejsze w życiu to zachowac godność. Uważam że proszenie się, błaganie i szlochy wobec partnerki by ją zmanipulować i w ten dziecinny sposób namówić do powrotu, są nawet nie tyle nieefektywne, co szkodliwe dla późniejszej relacji (gdy jednak partnerka wróci)  i przede wszystkim robią z mężczyzny rozchwianą, niepewną siebie istotę. Nie jestem wrogiem płaczu, płacz to niezbędny składnik każdej terapii duchowej prowadzonej z sukcesami. Jednak płacz zachowajmy dla siebie. Wyprożnianie się jest codziennym faktem, jednak nie dzielimy się tym przezyciem z bliźnimi. Nowoczesny mężczyzna według mojej filozofii, to człowiek otwarty na ludzi i świat, na inne kultury, wiary, poglądy i przekonania. Człowiek wrażliwy na sztukę i piękno, poszukujący w życiu duchowej transcendencji, dążący do bogactwa nie tylko duchowego ale i materialnego, emanujący męskością. Męskość oznacza ze nie prosimy, nie czołgamy się, nie upadlamy. Jeśli nie mozemy wytrzymać, zaciskamy zęby i wytrzymujemy. Płaczemy w samotności. Kiedy jest czas na medytację, medytujemy. Kiedy jest czas na miłość, kochamy. Kiedy jest czas na zabawę, pijemy, jemy, bawimy się. Kiedy nadchodzi czas gniewu, walczymy w szale bitwy, zachowując w sercu spokój i łagodność. Jesteśmy mężczyznami, to zobowiązuje do tego by w centrum swojej istoty postawić swoją godność, i nigdy nie sprzedać jej za błyskotki, kobiety, i wszelkie inne bogactwa, które tylko wydają się bogactwami. Największym bogactwem jest nasza uczciwość, szczerość, i My. Wszystko inne jest tylko dodatkiem. Często bardzo przyjemnym, ale tylko dodatkiem. Rodzimy się nadzy, bezbronni i ubodzy, tacy też umrzemy. Proszę czasem o tym pomyśleć przyjaciele.

Artykuł pochodzi z www.ecoego.pl, zapraszam serdecznie.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena