Sny już nie cieszą jak co rano
Boję się słuchać swego serca
Ono boi się poddawać kolejnym ranom
Moja dusza już nie chce śpiewać
Moje marzenia znikają w bezszelestnej ciszy
Pozostaje tylko puste pragnienie:
by zniknąć we mgle
by się unicestwić
by stać się niczym