-
Metody zużyte. Tutaj ukłon przede wszystkim w stronę wielbicieli metod SEO sprzed kilku lat: katalogów, precli itp. Kiedy jakieś 5 lat temu pisałem na swoim starym blogu, że korzystając z Artelis dwoma linkami osiągam lepszy wynik w pozycjonowaniu niż dominująca firma na rynku metodami zmasowanego ataku na dziesiątki tysięcy katalogów, zostałem nazwany oszustem. Nie zrobiło to na mnie wrażenia (na kliencie, który wtedy kupił te dwa linki też nie). Od tego czasu jednak SEO więcej mniej nie interesuje zawodowo – czytam tylko o tym, że biało-czarny zwierzyniec Google, siejąc pomór wśród precli i katalogów milcząco przyznał mi rację. Te metody równie skutecznie naprawiają pozycję, co chwilówki domowy budżet. Jedna wielka ściema, która nie ma prawa działać.
-
Ignorowanie segmentu klientów. Błąd najczęściej nie wynika ze świadomego działania, tylko raczej braku świadomości. Sama kampania reklamowa to niewielki wydatek i żaden wysiłek w porównaniu z przygotowaniem gruntu. Badania rynku trzeba prowadzić regularnie, ale bardzo często nie muszą one polegać na ankietowaniu – na początek wystarcza eksperyment myślowy. Trzeba zrobić coś w rodzaju reverse engineering na własnych produktach i usługach: czym właściwie są, kto mógłby (i dlaczego) i szukać, a także w jaki sposób (o ile w ogóle) potrzeby klienta zostałyby zaspokojone. Wielu przedsiębiorców – być może Ty też – za bardzo kocha swoje produkty, żeby spojrzeń na nie krytycznym okiem. Prowadzi to często do przeoczenia ważnych cech własnego produktu, nieakcentowaniu ich w promocji i tym samym zignorowaniem całego, czasem bardzo dużego segmentu klientów.
-
Łut szczęścia. W kampanii marketingowej ważny jest plan. Możesz mieć kiepskie materiały (ale zawsze ktoś na nie spojrzy), fatalnie napisać tekst reklamowy (szkoda, ale się zdarza), wybrać gorszy czas antenowy na nadanie klipu (ale lepszy zły niż żaden). Popełniać błędy należy jednak świadomie. Wyobraź sobie kierowcę, który pomyka sobie w zabudowanym 120/ godz (albo wyjrzyj przez okno, bo to nie kwestia wyobraźni). To zawsze zagrożenie. Jeśli jednak wie, że za 500 metrów jest zwężenie, to ma szansę wyjść z tego cało – jeśli nie… No cóż, szanse są dużo mniejsze, a to jeszcze nie jest najbardziej drastyczny przykład. Jeśli chcesz coś zareklamować, to nie rób tego od przypadku do przypadku. Jasne – taką metodą na chybił-trafił, też można coś ugrać, ale najczęściej się to nie opłaca, skoro można łatwo działać celniej.
-
Kiepski partner. Zwykle kampanii reklamowej nie przeprowadzisz sam. Niezależnie od tego, co robisz w ramach promocji, potrzebujesz a) materiałów, b) doradztwa, c) sprzętu, d) nośnika, i tak dalej, i tak dalej. Jeśli piszesz artykuły, takie jak ten – musisz mieć partnerski serwis jako miejsce publikacji (a jeśli na własnym blogu – hosting), jeśli potrzebujesz ulotek, to drukarni, jeśli przyczepy reklamowej to kierowcy. Czasem to, że kampania reklamowa nie działa, wynika nie z Twojego błędu, tylko z tego, że zawali „ten drugi”. To chyba jeden z większych problemów technicznych, bo zanim znajdziesz dobrego partnera, to prawie na pewno parę razy się przejedziesz, co boli, ale ostatecznie prowadzi do celu.
-
Zły język. Nie mam tu na myśli tylko języka mówionego czy pisanego. Chodzi raczej o niedopasowanie środka przekazu do charakterystyki treści i odbiorców. To tak, jakby motto zakładu pogrzebowego brzmiało „Nie martw się!”. Skądinąd właśnie po to takie firmy istnieją, ale przyznasz, że niekoniecznie brzmi to dobrze, zwłaszcza jeśli w formie graficznej byłoby przedstawione na tle wiosennej łąki. Wszystkie elementy osobno są OK, ale razem po prostu nie współgrają. A to skrajny przykład, bo czasem są takie grupy docelowe, które po prostu w ogóle nie reagują na materiały filmowe, nawet najlepsze, albo takie produkty, które bez sensu jest reklamować w gazetach (np. maszyny brajlowe).
Krótkie podsumowanie? Proszę bardzo: najpierw myśl, potem działaj. Pamiętaj, że nie ma metod uniwersalnych, niezawodnych i pewnych. Planuj, działaj, kontroluj i wygrywaj. To tyle. Proste? Proste!