Skąd taki poziom stresu w pracy tłumacza? Składa się na to co najmniej kilka czynników.
Czynnik pierwszy, chyba najistotniejszy, to konieczność zachowywania bez przerwy wysokiego poziomu koncentracji. Tłumacz musi cały czas być skupiony, zwłaszcza w przypadku tłumaczenia symultanicznego - nie może na moment "wyłączyć się", musi bez przerwy słuchać wypowiedzi z równym natężeniem uwagi. To trudne - każdy, kto kiedyś "odpłynął" w trakcie wykładu (a komu z nas się to nie zdarzyło?) potwierdzi.
Ale tłumaczenie symultaniczne to nie tylko ciągłe słuchanie, ale i jednoczesne mówienie, co prowadzi do dalszego obciążenia zasobów poznawczych. Taka podzielność uwagi jest bardzo wymagająca!
Do tego dochodzi konieczność natychmiastowego, szybkiego reagowania w sytuacjach stresowych. W przeciwieństwie do np. tłumacza pisemnego albo innych specjalistów oddających się spokojnej pracy w biurze (no, o tym, na ile jest ona "spokojna" można oczywiście dyskutować, zwłaszcza na krótko przed ważnym deadlinem ;)) musi reagować natychmiast, kiedy słyszy np. nieznane słowo, albo - największa zmora - tłumaczy osobę mówiącą po angielsku z akcentem, delikatnie mówiac, wysoce niestandardowym (dajmy na to, azjatyckim).
Na stres składa się też element występowania publicznego - to dotyczy szczególnie zleceń z tłumaczeniem konsekutywnym, gdzie tłumacz staje na scenie, nierzadko w świetle reflektorów, i wzrok całej publiczności kieruje się w jego stronę, zwłaszcza jeśli mówca rozpędzi się i będzie trzeba odtworzyć z pamięci bez notatek wielominutową wypowiedź.
Wszystko to składa się na wysoki poziom zmęczenia. Pamiętam zlecenia, po których nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa - wracałam do domu i padałam.
Co pomaga? Po pierwsze, doświadczenie. To, co na początku jest szalenie męczące, często po paru latach pracy w zawodzie nie robi już większego wrażenia. Pamiętam poziom zmęczenia i ogólnego "padnięcia" po pierwszych zleceniach - no, i na szczęście nie jest już tak źle :).
Poza tym - work-life balance, czas poświęcany dla rodziny, znajomych, wychodzenie na miasto, sport, relaks - ale i zajęcia, przy których będzie sporo adrenaliny, bo po wyjściu z kabiny często baaardzo tego brakuje. :)