Bajka opowiada o lenstwie i tym jak ono się kończy, rzecz dzieje się w Lublinie.

Data dodania: 2015-12-02

Wyświetleń: 1123

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

BAJKA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami było sobie miasto, które nazywało się Lublin. Był tam sklep w którym Pan Mieczysław trudnił się wyrobem atramentowych piór do pisania. Nie były to jednak zwykłe pióra, lecz czarodziejskie. Pomagały one pisać książki ich posiadaczom. Pewnego dnia, Pan Mieczysław dostał zamówienie na zrobienie pióra do pisania wierszy dla jednego lubelskiego poety. Bardzo się ucieszył, gdyż dawno już nie miał żadnych zamówień. Niestety gdy wymawiał magiczną formułkę nad piórem, która to miała zapewnić powodzenie i szczęście w pisaniu, pomylił się i zamiast: ”…I do pióra i do szabli…”, powiedział ”…Ani do pióra ani do szabli…”.

I wtedy pióro, któremu powiedzenie to nadało duszę, stało się bardzo leniwe. Pan Mieczysław sam nie wiedział co zrobić. Pióro nie chciało inspirować, ani cieszyć dobrym dozowaniem atramentu. Przerywało, stawało w pisaniu i tylko ciągle pobierało atrament. Ale prosiło dobrego sklepikarza, aby go oddał w posiadanie pisarzowi, wtedy na pewno się zmieni. Pan Mietek obniżył cenę pióra i wystawił na witrynę sklepową z prośbą, aby ktoś z dobrego miasta Lublina kupił wadliwy sprzęt po obniżonej cenie. Przechodził tamtędy dobry pisarz, który akurat nie miał pieniędzy. Powiedział sobie: ”U dobrego pisarza nie ma złego pióra” i postanowił kupić leniwca. Po chwili już wychodził uszczęśliwiony ze sklepu z bardzo ładnie oprawionym piórem.

W domu gdy rozpakował opakowanie, raz jeszcze się do siebie uśmiechną i postanowił zacząć pisać książkę, którą już wcześniej obmyślił. Gdy tylko zaczął pisać pióro się zbuntowało i narobiło tysiące plam i kleksów. Pan pisarz bardzo się zdenerwował, ale wszystko posprzątał i postanowił dać leniwcowi jeszcze jedna szansę. Po godzinie znowu zaczął pisać, ale i tym razem pióro zaczęło przerywać ciąg znaków, które były pisane. Wtedy Ildefons Miarczyński nie wytrzymał i wyrzucił pióro do kosza i natychmiast wyniósł śmieci do kontenera. Pióro pojechało na wysypisko śmieci i tam po prostu leżało wśród innych zużytych przedmiotów, które były martwe.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena