Po raz pierwszy od bardzo dawna muszę przyznać, że zaczynam się bać. Może to z powodu śmigających po ekranie Atomówek, młodych agentek czy stworzonych specjalnie dla dzieci superbohaterów. Może zwyczajnie się starzeję. Jedno jest pewne: świat bajek, jak znaliśmy do tej pory przestał istnieć.

Data dodania: 2008-07-23

Wyświetleń: 2314

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Miś z Okienka, Jacek i Agatka, Pyza, Koralgol...Kto ich nie zna? Zrobili dla Polski więcej niż niejeden sławiony przez pokolenia polityk. Są bardziej rozpoznawalni i lubiani niż Wielcy Ministrowie, choć nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek promowali się w mediach. Niestety, zostali zniszczeni przez komercję, a pamięć o nich staje się powoli odległym, ale przyjemnym wspomnieniem, jak mistrzostwa w piłce nożnej w 1972 roku.
Kto ich zastąpił? Wojownicy Shaolin, żółwie ninja, walczące z potworami małolaty, cała armia niedorozwiniętych zwierzaków pod przywództwem krowy i kurczaka spierających się o władzę z parą jakoby ekstremalnych kaczorów... Dręczy mnie jedno pytanie, na które jak dotąd nie uzyskałam w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi: jak można, patrząc na wszystkie te postaci o masochistycznych i sadystycznych skłonnościach, czepiać się Teletubisiów?!
Skupiłam się głównie na bajkach telewizyjnych. Nic w tym dziwnego, to one są najlepiej znane większości dzieci. Niektórzy rodzice mogą być oburzeni-bo jak to, bo co ja sobie myślę, oni wychowują swoje dzieci na inteligentnych obywateli. Zgoda, uznajmy, że mają rację(chociaż szczerze mówiąc nie bardzo w to wierzę) i że czytają swoim dzieciom książki. Literatura to rzecz piękna, ale w przypadku dzieci często zachęca nie do ratowania uwięzionych księżniczek, a do przysłowiowego walnięcia w kimono. Chyba nie o to w tym chodzi, prawda? Wybór książek dla najmłodszej i trochę starszej dzieciarni jest zbyt ubogi: najczęściej kupowane tytuły to wciąż „Przygody Mikołajka”, „Franklin”, zbiory baśni i „Harry Potter”. Dzieciaki zaczynają się nudzić. Co nam pozostaje? Wymyślanie własnych historii.
Jak już wspominałam wcześniej, świat się zmienia. Zwyczajne poduszkowe opowiadania nie wystarczą, by pobudzić wyobraźnię naszych milusińskich. Bazyliszek i smok wawelski zaczynają podlegać cenzurze: w wersji soft żaden ze smoków nie umiera, ale wypluwa wszystkie zjedzone wcześniej księżniczki i dodatkowo zaprzyjaźnia się z ich ojcem. Starszaki dowiedzą się jeszcze, że dołożył jej kilka klejnotów do posagu i został wegetarianinem. Rodzice dopowiedzą sobie sami, że dołączył do ruchu hipisowskiego i razem z Dratewką zaczął handlować ziołem po promocyjnych cenach.
Kapturek nie jest już tą samą niepozorną dziewczynką, która pamiętamy z dzieciństwa. Niektóre mamusie wprowadzają do historii własne wątki, czyniąc z posłusznego dziewczęcia Terminatora w spódnicy, który wilków się nie lęka i wie jak dokopać facetom starających się skusić go nowym smakiem Zozoli. W międzyczasie księżniczki uległy radykalnej metamorfozie nie mającej nic wspólnego z kultowym programem „Chcę być piękna” i zorganizowały się tworząc partię, której głównym celem jest walka z szowinistycznymi tradycjami, karzącymi m.in. zamykać je w wieżach.
Gdzieś w tle przewija się stary już misiu. Imigrant, który opuścił Polskę, by teraz zdobywać serca dzieci z Chin i reszty świata. Tym z was, których dzieci nie miały jak dotąd okazji zapoznać się z Misiem Uszatkiem przypominam, że warto to zmienić. Choćby po to, by oddać mu sprawiedliwość, bo to wielki misiu był.
WICCA
Licencja: Creative Commons
0 Ocena