Odzież używana jeszcze kilka lat temu była niedostępna w Polsce i ciężko było znaleźć sklepy, w których dostępne były ubrania z Niemiec, Anglii czy innych krajów europejskich. Pierwsze "ciucholandy" powstawały na początku lat 90-tych i cieszyły się znikomą popularnością, ponieważ wiele osób wstydziło się wizyt w takich miejscach. Wiele osób myślało, że
odzież używana to zwyczajne szmaty, których nie da się założyć, bo ktoś je wyrzucił na śmieci, a polskie sklepy sprzedają taką odzież jako używaną w bardzo dobrym stanie. Pierwsze ciucholandy były odwiedzane z wielką ostrożnością, ponieważ każdy bał się, że ktoś ze znajomych go zobaczy i że będzie na ulicach wytykał palcami, że ubiera się w sklepie z odzieżą używaną. Jednak ciekawość w wielu przypadkach była tak duża, że niektórzy w wielkiej konspiracji udawali się do tzw. lumpeksu, by znaleźć coś ciekawego do ubrania dla siebie czy dla członków swojej rodziny. Wielkim zaskoczeniem dla wielu osób było to, że
odzież używana to nie szmaty i łachy, a naprawdę eleganckie i niezniszczone ubrania, które można nosić bez wstydu i kompleksów, że nie są one z najdroższych w mieście sklepów. Często po wizytach w ciucholandach panie chwaliły się nowymi kreacjami i świetnie wyglądającymi bluzeczkami, których nie sposób było zakwalifikować do odzieży używanej, gdyż wiele z tych ciuszków było noszone jedynie raz czy kwalifikowane jako odzież drugiej kategorii z powodu drobnego błędu w wykonaniu czy odpadnięciu guziczka. W chwili obecnej ciucholandy to takie same sklepy jak zwyczajne sklepy odzieżowe i już nikt nie wstydzi się kupować odzieży używanej.