Wobec tego; zacznijmy od początku…
Jak wiadomo, na rynku nieruchomości działają dwa, stojące po przeciwnej stronie barykady, „obozy” - kupujących i sprzedających. Postaram się pokazać, jak wielkie znaczenie w zawarciu transakcji, dla obu tych grup, mają „emocje” oraz „zmysły” i jak „zainwestowanie” w home staging może skutecznie pomóc w „poskromieniu” obu tych grup.
Pomijając kwestie logiki, praktyczności i finansów, czy nam się to podoba, czy też nie, w mniejszym lub większym stopniu, podejmujemy wszelkie decyzje również pod wpływem emocji i zmysłów.
Zjawisko to towarzyszy niemal każdemu aspektowi naszego życia. Począwszy od: wyboru życiowego partnera, samochodu, czy też sklepu, gdzie codziennie kupujemy pieczywo, a skończywszy na wyborze miejsca, w którym chcemy żyć i mieszkać, kierujemy się zmysłami: wzroku, słuchu, węchu, dotyku i smaku.
Dokładając do tego element emocji, który prawie zawsze towarzyszy nam w podejmowaniu decyzji, ulegamy wpływowi mieszanki iście wybuchowej.
Jak sprawić, by w jednym przypadku poskromić emocje, a w drugim pozytywnie zadziałać na zmysły?
Co jest kluczem do sukcesu? Mam nadzieję, że sami będziecie mogli odpowiedzieć sobie na to pytanie…
Na początku, zajmę się problematyką emocji i zmysłów widzianą od strony podaży.
Wielu uczestników rynku nieruchomości, znajdujących się po stronie sprzedaży, nie ma świadomości, jak bardzo emocjonalnie związani są z przestrzenią, w której do tej pory mieszkali, a paradoksalnie, której chcą się w jak najkrótszym czasie pozbyć. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, gdyż wiążą się z nią ich wspomnienia, ponadto zainwestowali w nią oszczędności całego swojego życia i niejednokrotnie latami ją tworzyli.
Jednakże, co za tym idzie? Sprzedający nie są w stanie BEZKRYTYCZNIE spojrzeć na swój dom.
Jak temu zaradzić?
Niezależnie od tego, na jakim jesteście etapie sprzedaży swojej nieruchomości; czy dopiero taką decyzję podjęliście, czy też od dłuższego czasu borykacie się z jej odsprzedażą, warto jest skorzystać z pomocy osób trzecich w ocenie swojego majątku.
Jednakże, jeśli w tym celu posłużycie się przyjaciółmi lub znajomymi, możecie nie uzyskać rzetelnej porady.
Dzieje się tak, gdyż niejednokrotnie osoby te są również w pewien sposób związane z daną nieruchomością, najczęściej także nie chcą urazić jej właściciela i wolą nie wyrażać na ten temat swojej opinii, lub po prostu… się na tym nie znają.
Wyjście z tej sytuacji jest tylko jedno.
Należy do swojego domu zaprosić osobę, O-B-I-E-K-T-Y-W-N-Ą, która na chłodno, bez emocji i profesjonalnie będzie w stanie „zdiagnozować” problem.
Czy ulubiony różowy kolor Pani Małgosi, czy też musztardowy kolor Pana Czesia przypadnie do gustu potencjalnym nabywcom? A może wnętrze w stylu: późne rokoko lub ogólny rozgardiasz ma wpływ na postrzeganie naszego domu? Odpowiedzi na te pytania usłyszymy tylko od osoby, która nie jest stronnicza w swojej ocenie.
Ponadto osoba ta powinna skutecznie wdrożyć techniki HS, lecz równocześnie wpłynąć na samego sprzedającego i na jego sposób postrzegania domu, tak, aby potrafił się on z nim emocjonalnie rozstać.
Jest to bardzo ważne, bo od tego zależy, czy sprzedający będzie blokował wszystkie zasugerowane mu zmiany, czy też nie. Z drugiej strony, w przyszłości może to pomóc zbywającemu nieruchomość łatwiej zaakceptować pewne nieuniknione ustępstwa związane z samą transakcją sprzedaży.
Home stager, którego zaprosimy do siebie, powinien wykazać się nie tylko zdolnościami i wiedzą z zakresu aranżacji wnętrz, marketingu, lecz również, a może przede wszystkim, być bardzo dobrym psychologiem i mediatorem.
Podsumowując, pamiętać należy, że nieruchomość wystawiona na sprzedaż przestaje być DOMEM. Staje się produktem. W pierwszej kolejności zapomieć więc musimy o naszym związku emocjonalnym, a historia domu istotna jest dla kupującego zabytkowy zamek, ale niekoniecznie dom dla swojej rodziny. Następnym razem kilka słów o tym jak zapakować nieruchomość w kolorowy papierek :-)