Żeby jednak zima nie „zjadła” nam portfela, a konkretniej pieniędzy w nim zawartych, to musimy się odpowiednio do niej przygotować. Przede wszystkim, by zaoszczędzić na rachunkach za c.o., możemy się ubierać na tzw. „cebulkę”. Wystarczy zakupić ciepły, acz wygodny strój w postaci dresu sportowego i już. Moim zdaniem jest to najprostszy sposób na komfortowe korzystanie z uroków naszego mieszkania lub też domu. Następnie możemy przejść do sprawdzania zamontowanych w naszym domu grzejników. Bardzo ważne jest, by nie były one zasłonięte. Wszelkiego rodzaju zasłony, zabudowy czy meble skutecznie blokują przepływ ciepłego powietrza, a co za tym idzie, efektywność ogrzewania spada diametralnie.
Zanim położysz się do łóżka spać, „skręć” grzejniki w pomieszczeniach, z których rzadziej korzystasz. Podobną praktykę zastosuj, jak wyjeżdżasz z domu, np. na weekend. Zmniejszenie temperatury o ok 3˚C w zupełności wystarczy. Pamiętaj jednak, by nie przesadzać, ponieważ budynek może ulec zawilgoceniu.
Pomyśl także o zamontowaniu zaworów termostatycznych. Dzięki nim w mieszkaniu zawsze będziesz mieć dokładnie taką temperaturę, na jakiej ci zależy.
Nie od dziś wiadomo, że miejscem w domu, przez które „ucieka” najwięcej ciepła, są okna. Z samymi szybami jednak niewiele zrobimy. Możemy jednak zadbać o ramy okien i nieszczelności między nimi. Jeśli czujemy powiew zimnego powietrza na łączeniu okna z ramą, to znak, że musimy albo wyregulować okno, albo zainwestować w uszczelki samoprzylepne. Jest to tania inwestycja na lata, która pomoże nam zaoszczędzić sporo pieniędzy, a czasem i nerwów.
Najważniejsze jednak, byśmy grzali w domu z głową, a nie rozkręcali grzejniki na max. Nie dość, że rachunki przyjdą bardzo wysokie, to jeszcze wysoka temperatura wysusza powietrze, co źle wpływa na nasze śluzówki i może być przyczyną alergii lub kaszlu.