Dziś prezentujemy Wam jednak wyrób przeznaczony dla tych najbardziej wybrednych. Przed Wami audiofilskie (jak je klasyfikuje Creative) słuchawki douszne Zen Aurvana. Malutkie i lekkie, z łatwością mieszczą się w zamkniętej dłoni. A chętnych na ich kupno zubożą o 250 złotych.
Aurvana z bliska
Creative Zen Aurvana to tzw. słuchawki dokanałowe - mają postać niewielkich koreczków wtykanych głęboko w ucho, do kanału słuchowego. Na tyle głęboko, że falę akustyczną wprowadzają prosto na błonę bębenkową, a przy tym same zatykają nam uszy na tyle, że nie słyszymy dźwięków dobiegających z zewnątrz. Przynajmniej w teorii.
Słuchawki dokonałowe znane są też pod akronimem IEM - In-Ear Monitor, czyli "monitory wtykane w ucho". "Monitory" (często towarzyszy im przyrostek "studyjne") to określenie kolumn głośnikowych czy słuchawek stosowanych przez muzyków czy inżynierów dźwięku w studiach nagraniowych. IEM-y są więc słuchawkami przeznaczonymi dla osób mających zawodowo do czynienia z dźwiękiem. Często widzimy je u muzyków podczas koncertów. Te słuchawki, zwane też scenicznymi monitorami dźwięku, muzycy mają wetnięte głęboko w uszy, a ich cechą szczególną jest także to, że kabelki biegną za uszami, a potem po plecach, dzięki czemu nie plączą się z przodu. Najważniejszą ich zaletą (istotniejszą nawet od samego brzmienia) jest tłumienie hałasu otoczenia. Dobre IEM-y cechują się tłumieniem nawet na poziomie 25 dB. Najbardziej znani producenci słuchawek typu IEM to Westone, Shure, Etymotic czy Ultimate Ears. Niektórzy oferują nawet słuchawki o kształcie formowanym pod konkretnego odbiorcę. Wpierw musi on wykonać odlew swojego kanału słuchowego (często wraz z małżowiną uszną) u protetyka słuchu, a następnie na podstawie odlewu producent wykonuje dla niego idealnie dopasowane słuchawki (np. Westone serii ES).
Creative Zen Aurvana nie są typowymi IEM-ami. Nie są to bowiem słuchawki przeznaczone dla zawodowych muzyków. Sam producent określa je mianem In-Ear Earphones (IEE). Ich głównym odbiorcą ma być wymagający amator muzyki, który zabierając ze sobą w podróż przenośny odtwarzacz audio nie chce, by dołączone do tego odtwarzacza tanie słuchawki warte kilka złotych psuły mu całą radość ze słuchania.
Osoba taka wybierać może albo pomiędzy dużymi słuchawkami "nausznymi", które zapewniają świetną jakość dźwięku, ale jednocześnie są duże i rzucają się w oczy, albo między słuchawkami dokanałowymi, wtykanymi płyciej lub głębiej do kanału słuchowego, zapewniającymi nie gorsze walory akustyczne, a jednocześnie będącymi o wiele dyskretniejszymi. Obu typów słuchawek nie powinno się ze sobą bezpośrednio porównywać, bo kierowane są do różnych odbiorców. Niektórym bardziej pasują słuchawki "nauszniki", inni wolą "dokanałówki", których używają nie tylko w podróży, ale nawet w domowym zaciszu.
Słuchawki dokanałowe zapewniają zupełnie odmienne wrażenia podczas odsłuchu. Dźwięk jest bardzo wyrazisty i czytelny, także ze względu na tłumienie hałasu z zewnątrz. Jednocześnie scena dźwiękowa jest węższa niż w przypadku "nauszników", a instrumenty grają jakby "w środku" głowy. Jak jednak napisaliśmy wcześniej, jest już kwestią gustu, który typ słuchawek komu bardziej pasuje.
Konstrukcja
Budowa słuchawek dokanałowych jest także odmienna od konstrukcji "nauszników". O ile w przypadku tych ostatnich stosowane są najczęściej typowe głośniki z membranami akustycznymi o dość dużych średnicach, o tyle konstrukcja dokanałówek - ze względu na ich małe gabaryty - wymusza stosowanie albo miniaturowych głośniczków (tak jest np. w popularnych słuchawkach Creative EP-630), albo technologii stosowanej w aparatach słuchowych. Przetwornik elektroakustyczny składa się z dwóch magnesów, pomiędzy którymi zawieszony jest twornik (zwany po angielsku balanced armature), ownięty cewką. Twornik połączony jest z miniaturową diafragmą (będącą odpowiednikiem tradycyjnej membrany). Gdy przez cewkę przepływa prąd, twornik porusza się i wprawia w ruch diafragmę. Ta, drgając, tworzy falę akustyczną, która napierając na błonę bebenkową w uchu przełoży się na słyszalny dźwięk. Cała konstrukcja obudowana jest w metalowej puszce i jest na tyle miniaturowa, że - nawet dodatkowo "opakowana" w plastikową "skorupkę" - mieści się w kanale słuchowym ucha.
Taką właśnie konstrukcję zastosowano w słuchawkach Creative Zen Aurvana. Przetwornik o pojedynczym otworze (ujściu dźwięku) umieszczono w metalowej puszcze, schowanej w obudowie formowanej metodą podwójnego wtrysku. Całość pokryto warstwą lakieru akrylowego, co nadało słuchawkom połysku. Na szyjce ujścia dźwięku mocuje się specjalne silikonowe nakładki (tzw. tipsy), które wypełniają kanał słuchowy i chronią przed hałasem otoczenia.
Do zestawu dołączono trzy pary nakładek, w rozmiarach małym, średnim i dużym. Każdy dobierze dla siebie odpowiedni rozmiar. Ważne, żeby słuchawki wetknąć głęboko do ucha i żeby same nie wypadały, gdy pociągnie się lekko za kabel. Mi najlepiej pasowały nakładki największe. Te o rozmiarze medium i small były zbyt małe, i słuchawki same wysuwały mi się z kanałów słuchowych.
Do słuchawek dokanałowych dołączane są często także nakładki piankowe, które co prawda są przyjemniejsze dla ucha, ale szybko się brudzą i trzeba je często wymieniać. Creative zrezygnował z dołączania nakładek piankowych, jednak te można dorobić we własnym zakresie wykorzystując stopery z apteki (coś dla fanów Adama Słodowego).
Kabel słuchawek Zen Aurvana ma półtora metra długości. Drut wykonany jest z miedzi beztlenowej, która zapewnia lepszy przesył sygnału elektrycznego, co ma - jak twierdzi Creative - wpływać na poprawę jakości dźwięku. Drut otoczony jest specjalną, śliską osłonką, która minimalizuje efekt mikrofonowy (gdy ocierając kablem od słuchawek o ubranie słyszymy szum w słuchawkach), a także częściowo zapobiega plątaniu się kabla (i rzeczywiście, na kablu rzadko robią się supełki). Kabelek zakończony jest pozłacaną wtyczką mini-jack 3,5 mm.
Dla tych, u których wydzielina woskowiny usznej jest ponadprzeciętna, Creative dołączył specjalny przyrząd do czyszczenia słuchawek. Gdy dostrzeżemy nadmiar woskowiny w kanaliku ujściowym dźwięku, należy użyć dołączonego przyrządu (ma postać plastikowego patyczka z kawałkiem drucika pełniącego rolę "łyżeczki" do wygrzebywania woskowiny). Smacznego.
Do zestawu dołączono ponadto elegancki, plastikowy futerał. Z zewnątrz lekko przezroczysty, w środku zaopatrzony w specjalną foremkę, w której umieszcza się same słuchawki, a wokół niej owija się kabel. Foremkę wykonano z milego w dotyku, matowego, gumopodobnego plastiku. Od spodu futerału znajduje się gumowa stopka, także ten nie będzie się ślizgać na gładkich powierzchniach (np. stolikach w samolocie).
Pomyślano także o tych, którzy lubią oglądać filmy w samolotach - dodano specjalną przejściówkę z gniazdem 3,5 mm i dwoma monofonicznymi wtyczkami typu jack. Umożliwia do podłączenie słuchawek Zen Aurvana do foteli samolotowych.
Słuchawki Creative są bardzo lekkie - ważą tylko 13 gramów. Po włożeniu ich do uszu można o ich istnieniu szybko zapomnieć.
Oficjalna cena słuchawek Creative Zen Aurvana to 499 złotych brutto, chociaż trwa właśnie promocja na Aurvany (do lutego) - cenę obniżono o połowę, do 249 złotych. To nadal całkiem dużo. Czy warto tyle wydać na słuchawki do odtwarzacza MP3?
Pierwsze wrażenia
Słuchawki Creative Zen Aurvana przeznaczone są do użycia z przenośnymi odtwarzaczami audio, względnie jako alternatywa dla koszmarnych słuchawek samolotowych, które rozdawane są na długich rejsach w dużych samolotach typu Boeing 747. W takim zatem środowisku poddaliśmy testom sprzęt Creative: jako zamiennik dla fabrycznych słuchawek dołączonych do popularnych odtwarzaczy, a także w samolotach Boeing 747, w których można było podłączyć Aurvany poprzez dołączoną do zestawu przejściówkę.
Na potrzeby testów posłużyliśmy się zestawem odtwarzaczy MP3: Creative Zen Nano Plus, Creative Zen V, SanDisk Sansa e270, LG UP3 Flat (co zabawne, odtwarzaczem tym dysponujemy od trzech miesięcy, a kilka dni temu w internecie ukazała się informacja, jakoby firma LG planowała wprowadzenie go do sprzedaży dopiero w przyszłym roku), a także palmtopem Acer n311 i notebookiem Gigabyte N512. Źródłem dźwięku był także Sound Blaster Xmod oraz komputer stacjonarny z kartą Sound Blaster X-Fi Fatal1ty FPS.
Zen Aurvana i Creative Zen V
Materiał odsłuchowy to przede wszystkim kolekcja plików MP3 (różne gatunki), a także zestaw filmów DVD oraz audiofilskie płyty DVD Audio i Super Audio CD, które wykorzystujemy także podczas naszych testów głośników (lista tutaj).
Aurvana i LG UP3 Flat
Słuchawki łatwo umieszcza się w kanałach słuchowych, a pod warunkiem dobrania odpowiednich nakładek silikonowych, koreczki powinny się dobrze trzymać i stawiać opór przy ciągnięciu za kabel, a przy tym skutecznie tłumić hałas otoczenia.
Pierwsze podłączenie słuchawek Creative Zen Aurvana do dowolnego źródła dźwięku udowadnia, że są one bezlitosne dla każdego urządzenia, które choć odrobinę szumi na wyjściu. Wyraźne szumy słyszeliśmy po podłączeniu Aurvany do notebooka Gigabyte N512, kilku kart dźwiękowych High Definition Audio zintegrowanych na płytach głównych (m.in. ASUS Striker Extreme oraz Intel D975XBX), a nawet modułu Sound Blaster Xmod! Aurvana wyciąga na wierzch wszelkie niedoskonałości toru audio! Nawet podświetlenie kółka w odtwarzaczu SanDisk Sansa e270 powodowało bzyczenie w słuchawkach! Ciszy posłuchać mogliśmy dopiero po podłączeniu słuchawek do karty Sound Blaster X-Fi czy odtwarzacza Zen V.
Kolejne wrażenie - tłumienie odgłosów z zewnątrz. Creative twierdzi, że słuchawki Zen Aurvana tłumią 90% hałasu z zewnątrz (20 dB). Tak różowo wcale nie jest. Po wetknięciu koreczków do uszu hałas rzeczywiście wyraźnie się zmniejsza, ale nadal słyszymy rozmowy osób w pobliżu. Tutaj profesjonalne IEM-y znacząco górują nad Aurvanami, bo potrafią wytłumić odgłosy z zewnątrz na tyle, że mówiącą do nas osobę postrzegać będziemy prawie tak samo, jak osoby niesłyszące - widzieć będziemy jedynie, że porusza wargami! W przypadku Zen Aurvana takie wrażenie nam nie grozi. Tłumienie, choć na pewno znacznie mocniejsze niż w przypadku typowych słuchawek nausznych, a nawet wtykanych w uszy "pchełek", nie jest idealne i dalecy jestesteśmy od optymizmu Creative, który zapewnia o redukcji hałasu o 90%.
A jednak tłumienie hałasu jest, i to jest znaczące. Na tyle, że zaczynamy słyszeć odgłosy, których dotychczas nie słyszeliśmy. Przede wszystkim odgłos oddychania, szczególnie przez nos! Nieznośnie głośne stanie się nawet przełykanie śliny, a irytować będzie "stukanie" stóp, jeśli wybierzemy się z Aurvaną na spacer. Najlepiej podczas słuchania muzyki z wykorzystaniem słuchawek dokanałowych pozostać w bezruchu, na przykład rozsiąść się w wygodnym fotelu. I idealnie by było nie przełykać śliny... i nie oddychać ;-) Ale, ale! Opisanych wrażeń doznamy tylko wtedy, gdy wetkniemy słuchawki do uszu i posłuchamy ciszy. A przecież słuchawki nie do tego służą, to nie stopery na strzelnicę! Pora posłuchać, jak grają.
Słuchamy!
Wspomnieliśmy, że słuchawki Zen Aurvana są niezwykle czułe na wszelkie niedoskonałości źródła dźwięku. Może się okazać, że nasz ulubiony player strasznie szumi, czego nie doświadczyliśmy do tej pory używając dołączonych z nim w komplecie słuchaweczek! Pozostaje jedynie zmiana odtwarzacza na lepszy model lub... przyzwyczajenie się do szumu, który szczególnie słyszalny będzie między utworami czy w cichych momentach.
Rozpoczynamy odsłuch. Na początek muzyka elektroniczna - utwór Benassi Bros - Illusion (z płyty Pumphonia). Pierwsze wrażenia bardzo dobre, aczkolwiek początkowo brakuje basów. Okazuje się, że wetknięcie słuchawek głębiej do ucha znacznie poprawia percepcję niskich tonów. Stają się głębokie i mięsiste. Można zauważyć ponadto, że poszczególne instrumenty są od siebie niezwykle odseparowane, nie zlewają się w jedną całość. Soprany bez wysiłku osiągają bardzo wysokie rejestry, chociaż są odrobinę zbyt ostre i męczące. Aurvana gra bardzo równo na całym paśmie, od tonów najniższych aż po te o częstotliwościach liczonych w kilohertzach. Nie ma tu sztucznego podbijania ani basów, ani tonów wysokich, charakterystycznego dla wielu tańszych słuchawek. Jednocześnie dźwięk zdaje się rodzić jakby w samym środku głowy, nie czuć sceny dźwiękowej, poszczególne instrumenty sprawiają wrażenie, jakby znajdowały się wewnątrz nas lub przynajmniej bardzo blisko naszych uszu. To zresztą chyba charakterystyczna cecha słuchawek dokanałowych, do której każdy dotychczasowych użytkownik "nauszników" musi się przyzwyczaić.
Kolejny utwór - Pussycat Dolls - How Many Times, How Many Lies. Zwraca uwagę niezwykle bogaty w detale głos Nicole Scherzinger, głównej wokalistki zespołu, a także towarzyszącemu jej chórkowi. Utworowi towarzyszy rytmiczna i miła w odbiorze perkusja w tle. Ponownie jak poprzednio, scena dźwiękowa jest wąska, ale tak naprawdę nie przeszkadza, gdy o tym nie myślimy i wsłuchujemy się w linię melodyczną utworu.
Zen Aurvana, pod warunkiem tylko, że wetkniemy słuchawki głęboko w uszy, nie ma problemów z reprodukcją nisko schodzących basów, co udowadnia w kawałku Chemical Brothers - Bass Test. Żaden fragment pasma częstotliwości nie jest tutaj szczególnie faworyzowany, słuchawki tak samo dużą uwagę przywiązują do tonów niskich, jak i syntetycznych talerzy. Basy nie są przy tym nienaturalnie wyróżnione, co zaobserwowaliśmy na wielu innych zestawach słuchawkowych. Nawet kawałek 50 Cent - Candy Shop odkrywa się na Aurvanach od nowa, chociaż tutaj reprodukcja basów przychodzi Aurvanom z trochę większym wysiłkiem, niż "basowym" słuchawkom Creative EP-635. Brzmienie na Zen Aurvana jest jednak wyraźnie czystsze i przyjemniej się go słucha.
Zmieniamy typ muzyki. Luis Armstrong - A Kiss To Build A Dream On. Wyraźnie dominuje ciepły głos Armostronga. Przez pierwsze półtorej minuty pozostałe instrumenty dyskretnie towarzyszą wokalisty, by nagle agresywnie wejść na pierwszy plan, z główną dominantą trąbki. Trąbka jest trochę zbyt piskliwa. Jeśli słuchamy muzyki za głośno, jej dźwięk spowoduje, że aż przymrużymy oczy. W A Kiss To Build A Dream On ponownie wszystkie instrumenty zdają się rodzić w środku naszej główy, żaden dźwięk nie zdaje się dochodzić nas z zewnątrz.
Wąską scenę potwierdzają także inne utwory, nawet w wersji koncertowej. Lenny Kravitz - Are You Gonna Go My Way w wersji akustycznej brzmi ponownie świetnie, ale nie czuć przestrzeni sceny, na której kawałek nagrywano. Zupełnie jakby publiczność zgromadziła się w niewielkim pomieszczeniu.
Pozostałe utwory, których słuchaliśmy na słuchawkach Zen Aurvana potwierdzają opisane wrażenia. Dźwięk jest bardzo czysty, wyrównany w całym paśmie częstotliwości. Żaden fragment pasma nie jest wyróżniony. Słuchawki trzeba jednak głeboko wcisnąć w uszy, by usłyszeć basy - osoby nieprzyzwyczajone do słuchawek dokanałowych początkowo mogą wtykać Aurvany zbyt płytko, więc dźwięk wydawać się może pozbawiony głębi. Aby znacznie poprawić brzmienie, wystarczy je wcisnąć głębiej w kanały słuchowe. Istotny jest też odpowiedni dobór rozmiaru silikonowych nakładek.
Niestety Aurvany mają problem z oddaniem przestrzeni sceny. Dźwięki zdają się rodzić w środku głowy, zamiast dobiegać nas z różnych stron. Do wąskiej sceny muzycznej można się jednak przyzwyczaić, jeśli wsłuchamy się w brzmienie głosu czy poszczególnych instrumentów i nie będziemy się skupiać nad tym, że przecież instrumenty te powinny być porozstawiane w różnych punktach przestrzeni.
Na słuchawkach Zen Aurvana rewelacyjnie słychać wokale. Reprodukowany głos jest bardzo wyraźny i obfity w detale. Widać, że technologia zapożyczona z aparatów słuchowych dużo Aurvanom pod tym kątem pomogła. Słuchawki mogą zatem posłużyć nie tylko do słuchania muzyki, ale również np. wykładów czy książek (audiobooków).
Słuchawki wypróbowaliśmy także w samolocie Boeing 747 na długiej, 12-godzinnej trasie. Niestety sygnał audio podawany w gniazdkach umieszczonych w podłokietnikach jest niskiej jakości, co Aurvana bezlitośnie eksponuje. Szum wręcz rozpraszał naszą uwagę podczas oglądania filmów.
Podsumowanie
Creative Zen Aurvana to niewątpliwie słuchawki nieprzeciętne. Gwarantują możliwość usłyszenia w ulubionych utworach detali, które dotychczas pozostawały przez nas niezauważone gdy korzystaliśmy z typowych kolumn głośnikowych czy słuchawek dołączonych do naszego odtwarzacza MP3. To przy Aurvanach słychać dużą różnicę pomiędzy oryginalnym utworem na płycie CD, a jego skompresowaną stratnie wersją w pliku MP3. Użytkownicy słuchawek Creative powinni przerzucić się na bezstratne formaty kompresji dźwięku.
Jednocześnie ich płaska charakterystyka wymaga przyzwyczajenia. Miłośnicy muzyki typu "umta-umta-ync-ync-ync!" mogą być niepocieszeni. Aurvana nie wydobędzie z siebie aż tak niskich basów, które zmuszą nas do przełknięcia śliny lub wycisną nam łzy z oczu. Pod tym względem trochę lepiej wypadają również dokanałowe słuchawki Creative EP-635.
Dźwięk ze słuchawek Zen Aurvana jest za mało ciepły, przez co nie jest tak miły w odbiorze jak w przypadku wielu słuchawek nausznych. Ostry, wyrazisty i bardzo bogaty w detale dźwięk z Aurvan na dłuższą metę może być wręcz dla niektórych męczący.
Aurvany są niezwykle wymagające jeśli chodzi o źródło dźwięku. Odradzamy podłączanie ich do tanich, chińskich odtwarzaczy MP3 kupionych za 60 złotych na Allegro. Co więcej, Aurvany bezlitośnie udowadniają, że dźwiękówce High-Definition Audio zintegrowanej na naszej płycie głównej daleko do dobrej klasy karty muzycznej PCI.
Czy Creative Zen Aurvana mogą pretendować do miana słuchawek audiofilskich? Zdecydowanie tak. Generowany przez nie dźwięk nie jest zbyt chłodny i zbyt skoncentrowany w jednym punkcie (wewnątrz głowy). Nie cierpi na tym zwłaszcza scena muzyczna, więc nie tracimy sporo radości podczas słuchania utworów nagrywanych podczas koncertów na żywo.
Aurvana zapewni Wam jednak zupełnie nowe doznania słuchowe i jeśli stać Was na wydanie 250 złotych, nie powinniście żałować pieniędzy. Powinniście jednak przed zakupem sprawdzić, czy jesteście w stanie przyzwyczaić się do słuchawek dokanałowych, bo - jak pisaliśmy wcześniej - komfort ich użytkowania jest zupełnie inny niż w przypadku słuchawek nausznych.
Zalety Wady
Świetnej jakości dźwięk, bogaty w detale, o płaskiej, wyrównanej charakterystyce, bez sztucznego podbijania basów czy tonów wysokich
Dość dobra izolacja hałasu dobiegającego z zewnątrz
Dołączone silikonowe nakładki o kilku rozmiarach
Dołączona przejściówka umożliwiająca podłączenie słuchawek do foteli w samolotach
Elegancki wygląd
Nie męczą ucha