Kilka miesięcy temu odkryłem cudowne zjawisko, jakim jest biżuteria wykonana metodą sutasz. Kolorowe kolczyki, wisiory, bransoletki i naszyjniki. Cuda na widok których nikt nie przechodzi obojętny. Zdarzyło się to zupełnie przypadkiem, jestem całkiem normalnym facetem, który podczas wizyty w sklepie gdzie znajduje się biżuteria albo trzyma się za portfel albo ziewa, najczęściej obie rzeczy jednocześnie. Jednak, gdy zetknąłem się z kolczykami wykonanymi z jedwabnych tasiemek (właściwie sznurków) oraz różnego rodzaju kamyków i koralików, zupełnie straciłem głowę. Oczywiście w sieci można obok prawdziwych dzieł sztuki znaleźć trochę byle jakości. Jest to bowiem rękodzieło wymagającej dużej wprawy i precyzji, więc nawet najmniejsza niedoskonałość zostaje tutaj okrutnie obnażona. Wraz z fascynacją obserwatora postanowiłem zrobić krok dalej i sprawdzić czy przełoży się ona na pasję kupującego. I tutaj niestety kolejny raz musiałem złapać się za portfel, bowiem kolczyki (zaznaczam z tych ładnych) potrafią kosztować kilkaset złotych (tu nie ma żadnych kamienii szlachetnych, raptem troszkę kolorowego sznurka i kamyków), a naszyjniki osiągają nawet cztero cyfrowe ceny. Skąd więc bierze się taka straszna cena? Sutaszowa biżuteria jest produkcją niezwykle czasochłonną, wykonanie nawet niewielkich kolczyków zajmuje co najmniej kilka godzin. Efekt jednak jest wart każdych pieniędzy. Z pewnością zaś taki prezent bardzo pozytywnie zaskoczy Waszą lepszą połowe.
Jesień kojarzy się raczej z szarością i melancholią, ale powiedzmy to sobie szczerze: to w dużej mierze nasza zasługa. Zamiast decydować się na ożywiony, pogodny strój, wbijamy się w tę smętną szarość. A tak wcale być nie musi!