Czy zdarzyło wam się pójść do doradcy kredytowego, aby pomógł wam w podjęciu trudnej decyzji jaki bank wybrać? Czy wydawało się wam, że doradcy bankowi starali się sprzedać na siłę niechciany produkt banku? Przedstawiamy historię polskiego bytu doradcy finansowego jako potwierdzenie mitu o sprzedawcach bankowych.

Data dodania: 2011-02-10

Wyświetleń: 1756

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Teraz w banku zrobią wszystko byle tylko klient kupił ich produkt i skorzystał z oferty kredytu gotówkowego albo hipotecznego. Doradcy z całych sił zachęcają klientów do założenia konta i przelewania na nie co miesiąc środków z wynagrodzenia. Zdają sobie sprawę, że jeśli klient skorzysta i założy konto będzie łatwiej mu wcisnąć pozostałe produkty. Poza tym doradca będzie lepiej mógł dopasować ofertę, kiedy już lepiej pozna klienta.

Niestety nasz polski system zatrudnienia kuleje. Osoby zatrudnione w banku zarabiają nędzne pieniądze, a muszą pracować z różnymi ludźmi. Muszą być przy tym zawsze uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni. Jest to ciężkie, ponieważ często zdarzają się niezadowoleni klienci, którzy chcą wyładować swoją złość i żal na doradcy. Do tego zazwyczaj każdy doradca musi zrealizować swój plan. Jeśli go nie zrealizuje zostaje z nędzną podstawą pensji. Planem może być sprzedaż przynajmniej 5 kredytów gotówkowych będących teraz w promocji, albo polis ubezpieczeniowych czy założenie x kont osobistych. Czasem plan zrealizować łatwiej, czasem trudniej. Nie wyjdzie przecież na ulice i nie będzie na siłę zaciągać ludzi do banku, by skorzystali z oferty. Dlatego też jestem pełna szacunku dla tego niewdzięcznego zawodu.

Poza tym trzeba jeszcze pamiętać o nieco heroicznych szefach, którzy zrobią wszystko, by zabłysnąć u "góry". Nakładają na swój zespół zabójcze tempo pracy, ciężkie do zrealizowania cele, przy czym sami często niewiele robią. Uczą doradców jak "przekonywać" klientów. I nie mam tu na myśli technik pertraktacji czy mediacji, ale czystą manipulację danymi i informacją. Przedstawiają pewne rzeczy w taki sposób, że są one lepiej przyjmowane przez klientów. Tak już się sprawa ma ze słynnym ubezpieczeniem kredytu. Klientom wciska się najczęściej po prostu kit. W taki sposób wylicza się kredyt hipoteczny, że nawet klient nie zauważa jak wysokie są koszty takiego ubezpieczenia. Jeśli klient boi się zapytać i udaje pewnego, nie wyprowadza się go z błędu. Niech myśli, że złapał Pana Boga za nogi. Potem przyjdzie czas na żal i gniew. Najważniejsze jednak by produkt został sprzedany.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena