Następnym punktem na mojej liście było zwiedzanie miasta. Dawno u nas nie byli i chcieli znowu zobaczyć jak to w Polsce jest. Podczas wędrówki rozmawialiśmy bez wytchnienia o wszystkim i o niczym. Jesteśmy zgraną paczką. Moje urodziny były dosyć skromne.

Data dodania: 2010-07-13

Wyświetleń: 2337

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

 

StavangerW przyszłym tygodniu mają przyjechać do nas znajomi z Norwegii. Obchodzę 25 urodziny i bardzo chcieli być na nich, ponadto długo się nie widzieliśmy. Mieli zostać u nas tydzień więc trzeba było ich jakoś ugościć. Na szczęście mamy 2 wolne pokoje, więc bez problemu powinni się pomieścić. Już na początku było trochę problemów bo wyloty z Stavanger trochę się opóźniały (a ja miałam całe spotkanie zaplanowane co do minuty). Czekaliśmy grzecznie na lotnisku i sprawdzaliśmy co chwilę godzinę przylotów ze Stavanger, żeby należycie z transparentem ich przywitać (znamy się dobrze, ale to miał być taki powitalny żart). W końcu po dwóch godzinach opóźnienia wylądowali. Mimo było znów zobaczyć te twarzyczki uśmiechnięte. Na początku zabraliśmy ich do nas, żeby mogli się rozpakować, odświeżyć i coś zjeść.

Następnym punktem na mojej liście było zwiedzanie miasta. Dawno u nas nie byli i chcieli znowu zobaczyć jak to w Polsce jest. Podczas wędrówki rozmawialiśmy bez wytchnienia o wszystkim i o niczym. Jesteśmy zgraną paczką. Moje urodziny były dosyć skromne. Jako, że urodzin hucznie nie obchodzę wpadło kilku najbliższych znajomych no i norwescy przyjaciele ale mimo niewielkiej liczby gości impreza się udała. Balowaliśmy do białego rana (dawno takich urodzin nie miałam). Niestety czas w doborowym towarzystwie szybko mija i trzeba było kupić już tanie bilety lotnicze do Stavanger dla naszych przyjaciół. Na ostatni dzień zaplanowaliśmy wyjazd nad jezioro. Wzięliśmy ze sobą ponton, grill, piłkę do siatkówki i planowaliśmy spędzić tam miłe chwile. Chłopcy od razu po przyjeździe zabrali się za nadmuchiwanie pontonu i popłynęli zanim my zdążyłyśmy zareagować. Całe rozpakowywanie pozostawili nam, ach ci faceci.

My postanowiłyśmy się trochę poopalać i poplotkować o naszych mężczyznach póki ich nie było. W końcu po trzech godzinach, nasi chłopcy cali czerwoni, wrócili z wielkiej wyprawy i natychmiast schowali się w cień. Nie wychodzili potem z niego do końca dnia, co chwilę wydając odgłosy cierpienia. No ale sami tego chcieli. Dzień szybko dobiegł końca i trzeba było wracać bo z samego rana nasi przyjaciele mieli lot do . Ciężko było się rozstać ale obiecaliśmy, że teraz my odwiedzimy ich w Norwegii. Za parę miesięcy mieliśmy się znowu zobaczyć. Już zaczęłam odliczać dni do ponownego spotkania.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena