Chcę się z Wami podzielić spostrzeżeniami, które mam w temacie partnerstwa.Zdaję sobie sprawę, że wiele osób szuka odpowiedzi na pytanie: jak lepiej funkcjonować w swoim związku?
Jeśli i Ty szukasz takiej odpowiedzi, to śmiało możesz czytać dalej. :)

Data dodania: 2010-01-19

Wyświetleń: 2718

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

To pytanie jest wynikiem założenia, że skoro już jesteśmy w związku, to nie warto się w nim męczyć, ale stworzyć sobie jak najlepsze warunki , które będą sprzyjały realizacji swoich i wspólnych celów.

Bardzo odkrywcza była dla mnie informacja, że każdy z partnerów ma SWÓJ związek (mimo, iż formalnie są w jednym związku). Jeśli o tym nie słyszałeś/łaś jeszcze, to może Cię nawet szokować przedstawiona myśl.

Po raz pierwszy zetknęłam się z tą koncepcją przeszło dwa lata temu na Kursie Liderów, prowadzonym przez Tadeusza Niwińskiego oraz w jego książce MY.

Mimo, iż brzmiała trochę dziwnie, pomyślałam, że faktycznie „coś w tym jest". W końcu każdy z nas odbiera rzeczywistość na swój sposób (stąd choćby rodzi się wiele nieporozumień). Układ, w którym jestem również odbierany jest inaczej przez mojego partnera, a inaczej przeze mnie. Na to, jak partner będzie się czuł w relacjach ze mną, mam wpływ, ale pośredni. Natomiast mam 100% wpływ na swoje samopoczucie, a wiec mogę wziąć 100% odpowiedzialności za jakość swojego związku.

Nie wiem, czy jasno to przedstawiłam. W każdym razie zrozumienie faktu, że nie muszę uzależniać jakości związku, w którym jestem od tego, co zrobi (lub nie zrobi) partner było uzdrawiające dla moich relacji z nim (obecnie moim mężem).

Przede wszystkim przestałam szukać winy w partnerze, a zaczęłam koncentrować się na szukaniu rozwiązań.

Dość rozpowszechnioną tendencją wydaje mi się oczekiwanie od partnera, że musi zadbać o dobre samopoczucie osoby, z którą jest związany. Mi samej wydawało się kiedyś, że jeśli mój chłopak gdzieś mnie nie zabierze, czymś nie zajmie, to będę się źle czuła.

Partner to jednak nie „nakręcana zabaweczka". Również on ma swoje zajęcia i nie zawsze jest gotów poświęcić nam tyle czasu ile sobie życzymy w danym momencie.

Kolejna sprawa. Jeśli zaistnieje sytuacja konfliktowa i nawet jeśli wydaje mi się, że mam rację (jak i najprawdopodobniej partnerowi :)), to nie muszę czekać (ze zwieszoną miną), aż on podejmie jakieś działania załagadzające sprawę. Sama mogę w każdym momencie COŚ zrobić, co wpłynie ma poprawę sytuacji.

Oczywiście, jeśli czuję dumę i mówię sobie, że to on powinien, bo... (tu jest miejsce na wiele, nawet całkiem uzasadnionych powodów) - to znaczy, że nie rozumiem, jak znaczący mam wpływ na SWÓJ związek i ile ode mnie zależy.

Uwierz, że ten wpływ jest o wiele większy, niż Ci się wydaje. I to jest właściwie sekret udanego związku. Zrozumienie, że zawsze, dopóki jestem sprawna psychicznie, MAM WPŁYW na to, jak potoczy się dalej sytuacja w związku.

Przeczytaj też: Miłość romantyczna a rzeczywistość


Licencja: Creative Commons
0 Ocena