Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, przypominający trzask łamanej gałęzi. Spojrzałem w stronę, z której dobiegł ten odgłos. Było tu kilka suchych, połamanych drzew, a między nimi kolejne martwe ciała... jednak zobaczyłem jakiś ruch między gałęziami. Ruszyłem w tamtą stronę, starając się omijać zwłoki. Nagle nadepnąłem na jakąś nogę. Spojrzałem na to pokrwawione, martwe ścierwo. Patrzyłem na pokiereszowaną twarz mężczyzny, tak zniekształconą, że trudno było określić, czy miał on lat dwadzieścia, czy czterdzieści. Jego oczy otworzyły się, poruszył najpierw palcami, potem całym ramieniem. Zacząłem się powoli cofać, przerażony tym makabrycznym widokiem, potknąłem się o kolejne zwłoki i upadłem. Wstałem powoli, oszołomiony i rozejrzałem się. Wszędzie dookoła mnie zmasakrowane trupy wstawały i po chwili zdałem sobie sprawę, że ich mętne, puste oczy są skierowane na mnie. Zaczęły nadchodzić ze wszystkich stron. Poczułem, jak zimna, martwa ręka chwyta mnie za nogę, próbowałem się wyrwać, ale następne dłonie, na pół tylko pokryte skórą, zakleszczyły się na mnie. Próbowałem krzyknąć, rzucić jakieś zaklęcie, ale żaden dźwięk nie wydostał się z mego gardła. Poczułem ogromny ból... jakieś ostrze zostało wbite w moją pierś, nie mogłem oddychać, pociemniało mi w oczach, i...
Przebudziłem się. Dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że leżę w łóżku, w bezpiecznej karczmie Gemlara. Oddychałem szybko, jakbym dopiero co stoczył walkę. Zatem to był tylko sen... niesamowicie realistyczny koszmar... odetchnąłem głęboko z ulgą.
Nagle usłyszałem czyjeś kroki na schodach. Po chwili drzwi pokoju otworzyły się, a w drzwiach stanął ów mag, który przed dwoma tygodniami uratował mi życie i wspominał o jakimś zadaniu.
- Witaj, Maralu. - powiedział.
- Witaj. - odpowiedziałem, czując, jak ogarnia mnie zmęczenie, nie wiedziałem jednak, dlaczego.
- Zatem minęły dwa tygodnie i nadszedł czas, bym Ci przedstawił szczegóły mego zadania. Potrzebuję Twojej pomocy. Oczywiście zostaniesz nagrodzony jeśli mi pomożesz. Wysłuchasz mnie teraz?
Nie odpowiedziałem od razu, zastanawiając się nad swym snem, i starając się zyskać na czasie. Po dłuższej chwili odetchnąłem głęboko, po czym powiedziałem:
- Zamieniam się w słuch.
Mag uśmiechnął się szeroko. Coś w jego uśmiechu sprawiło, że poczułem się lepiej.