Psycholodzy odpowiadają jednoznacznie. Oddalamy się od siebie. Nie umiemy się komunikować ze sobą, a powszechna dostępność internetu sprawia, że ludzie idą niejako na łatwiznę, nie wychodząc z domu i nie przekraczając granicy intymności, jaką stanowi osobiste spotkanie, prowadzą życie towarzyskie on line. Mechanizm takiego wyboru jest prosty. Nie od dziś wiemy, że wirtualna przestrzeń stwarza możliwości autokreacji. Ktoś, kto w swoim realnym życiu jest nieśmiały i małomówny, w swojej internetowej tożsamości może wykazywać się elokwencją, a nawet przebojowością. Świadomość bowiem, że jest się po drugiej stronie monitora, kilometry kabli od rozmówcy, sprawia, że czujemy się pewniej i bezpieczniej. Jednak im głębiej wchodzimy w taką autokreację, tym bardziej uciekamy od tego, jacy jesteśmy naprawdę. A co gorsze może zatrzeć nam się granica między prawdą a wirtualną fikcją. I zazwyczaj się zaciera, o czym przypomina nam realny kontakt z drugą osobą, kiedy okazuje się, że przebojowy chłopak nie jest wcale taki przebojowy, a dziewczyna, która wydawała się ucieleśnieniem wampa, w rzeczywistości jest szarą myszką. Wtedy też pojawia się rozczarowanie. Z jednej strony skierowane na zewnątrz, jako zawód drugą osobą. Z drugiej zaś rozczarowanie własną kondycją, które przyczynia się do dalszej ucieczki w wirtualny świat.
Popularność serwisów randkowych na pewno wynika z łatwości, z jaką w sieci można kogoś poznać. Wystarczy kilka kliknięć, kilka maili i już. Jest kilka powodów, dla których ludzie sięgają po taką formę flirtowania. Przede wszystkim z braku czasu. Prowadząc życie na wysokich obrotach trudno znaleźć czas na „normalne” randki. Po drugie korzystanie z serwisów randkowych jest coraz bardziej modne. A co najbardziej niepokojące - modne wśród coraz młodszych osób. Po trzecie zaś popularność tego typu serwisów pokazuje, jak bardzo jesteśmy zakompleksieni i niepogodzeni z własną kondycją. Właśnie to często sprawia, że wolimy ukryci za monitorem komputera czekać na wielką miłość.
Serwisy randkowe zastępują trochę rzeczywistość baśni. Tylko wirtualna rzeczywistość jest nieco bardziej namacalna i dostępna dla każdego. Każdy zatem może stworzyć on line swoją bajkę. Problem zaczyna się, kiedy wyłączamy komputer. Niestety coraz więcej osób ma problem z przejściem z wirtualnej baśni do realnego życia. Wtedy też internetowa tożsamość staje się obroną przed problemami i trudnościami, jakie stawia przed człowiekiem codzienność. A im głębsza jest ucieczka w wirtualny świat, tym większa staje się przepaść między wirtualnością a realnością – alarmują psycholodzy.