Nasuwa się jednak pytanie: czy samo posiadanie działającego odbiornika musi wiązać się z jego używaniem? I czy osoba, która używa go jedynie od święta powinna płacić tyle samo co ktoś, kto robi to codziennie? To najczęstsze argumenty ze strony tych, którzy abonamentu płacić nie chcą. Ustawa o abonamencie została jednak tak skonstruowana, aby można było domagać się opłaty właśnie za posiadanie odbiornika, a nie za odbierany sygnał.
Taki kształt ustawy może budzić poważne wątpliwości ze strony konsumentów. Abonament RTV jest w pewnym sensie efektem umowy zawartej pomiędzy odbiorcami a TVP, umowy jednostronnej – nie wymagającej podpisu, można wręcz powiedzieć – narzuconej z góry. Jeśli odbiorca nie chce oglądać stacji kablowych, to nie podpisuje umowy z ich dostawcą. Jeżeli nie chce oglądać TVP to i tak zobowiązany jest do uiszczenia opłaty abonamentowej.
Co więcej możliwe jest także oglądanie kanałów TVP bez konieczności uiszczenia takiej opłaty. Wystarczy, iż odbiorca nie posiada w domu telewizora, a w zamian ma komputer z kartą telewizyjną. Efekt ten sam, taki sam dostęp do usługi, a jednak jest on już legalnie z abonamentu zwolniony.
Tymczasem KRRiT coraz lepiej radzi sobie z odzyskiwaniem pieniędzy za bieżący i zaległy abonament. Od marca 2010 egzekucja należności z tytułu zaległego abonamentu jest dopuszczalna i z punktu widzenia obowiązującego prawa możliwa. Z kolei Poczta Polska (na mocy porozumienia z KRRiT) ma prawo do przeprowadzania kontroli radioodbiorników oraz telewizorów w naszych domach. Pracownicy poczty po wylegitymowaniu się mogą wejść do mieszkania, by sprawdzić czy znajdują się w nim wspomniane odbiorniki.