Lubelscy Sarmaci najechali na stolicę. Były sejmiki, dziad, który grał na lirze, piękne kobiety u boku samego króla, ba, nawet kolacja u Wojewody! Nie obyło się bez szabli, walki o honor szlachecki, można było posłuchać jakże mądrego kazania księdza, podejrzeć szlacheckie zaloty i zabawy.