Zima opasała połowę świata
Jest biało nago i pusto
Patrzę jak gwiazd złota poświata
Rozsrebrza śnieg i czyni zeń lustro.
I jestem wtedy sobą i jestem szczęściem dnia,
I kocham wtedy ludzi i kocham wtedy świat.
Szybuje ponad zmiennością różnych szat.
Nie wnikam w sedna niezwykłych spraw.
Lustrzane światło odbija się wszędzie
Zamraża co dotknie, po wierzchu barw.
Zamyka kształty w skorupy trwania.
Nie liczy czasu ani bytowania.
A, ja oddycham pustką istnienia
Ułudą formy, zmiennością snu
I kocham wszystko bez nazywania
Bez imion i wielkich słów.