Ogarnęła ją rozpacz
Nie wiedziała dlaczego
Ogarnął ją smutek
Nieszczęścia niedawnego
Ogarnęło ją zapomnienie.
Stała wypita, wyssana, bez życia
Patrzyła w dal, obłędnie, bez rozpędu.
A w sercu miała pustkę goryczy
A w ustach miała niesmak błędu.
Stała tak wsparta łokciem o parapet
Bezmyślna, martwa materia człowiecza.
Chowała w bladej apatii kobiecej
swój żal nadludzki rozmyty w bezczuciu.
Znała jedno-swój ból i poplątanie
Swoje wielkie ,rozległe uwikłanie
W węzły zamkniętych ,krętych ścieżek
Wyszytych nićmi bezwzględnej obłudy,
I okrutnego przepływu zdarzeń.
Była zagubiona w sprzecznościach
Nie do rozwiązania jej drobnym istnieniem
Była słaba, nieszczęsna, przepadła
Gdyż myślała, że właśnie taką jest.
Nie umiała znaleźć wyjścia
Więc wybrała śmierć ucieczkę
Przestraszona, pokrzywdzona
Drobna dusza, kruchy byt.