Dookoła noc gwieździsta,
Cicho-czarna, powłóczysta.
Gubi domy, pieści miasta.
I otula ciemną głębią
Ziemię, eter, sfery blasku.
I zatraca w swym odmęcie,
To, co bywa nazbyt płynne
Lub za trudne dla przechodnia.
To, co bywa tym brylantem
Jasnym, cennym, połyskliwym,
Zatopionym tam, gdzie chadza
Noc gwieździsta, rozmarzona,
Rozedrgana, tajemnicza,
Rozespana.
Wśród tej nocy władczej , dumnej
Cicha para – w nurt schowana,
Zagubiona, upojona,
Szczęściem swoim zatracona.
Nieobecna, nieprzytomna.
Czuje błyski oczu skrzące,
Widzi usta gdzieś tonące.
Traci ziemię, szuka nieba….
Zabłąkana, zakochana,
I w Moc nocy zaplątana.
Niejasnością dotykana
Olśnieniami owiewana.
Cicha para, gdzieś schowana
W noc błyszczącą.