Do takich miejsc należy z całą pewnością, niemiecka wyspa Rugia. Znajduję się ona w odległości ok 3h od Szczecina. Trasa jest dość długa, ale widoki wynagradzają trud podróży. Piękne, strzeliste, kredowe klify – wysokie nawet do 100m w górę. Cudowny Park Narodowy z licznymi ścieżkami… i te kamienie z dziurkami :O. Właśnie kamienie, cała plaża jest kamienista, chodząc w szpilkach na pewno można je pozdzierać :). Całe wybrzeże ma wiele kilometrów długości, trzeba się przygotować na parę godzin chodzenia - chyba że wybierzecie standardową trasę :). Można tam znaleźć sporo powalonych drzew, liczne głazy - a widoki z klifów zapierają dech w piersiach.
Wybraliśmy się z Magdaleną i Krzyśkiem, z wielkim planem zdobycia tego wybrzeża. Nie chcieliśmy zaczynać, jak każda para w tym samym miejscu (tu muszę wspomnieć, iż jest to bardzo popularne miejsce na plenery ślubne). Chcieliśmy inaczej - niestety rzeczywistości sprowadziła nas na ziemię. Brakowało nam czasu i dojścia do punktu startowego który wybraliśmy. W głąb parku nie można podjechać autem, ba nawet nie ma gdzie zaparkować. A chcieliśmy rozpocząć sesję z tarasu klifowego, niestety nie udało się.
Na szczęście standardowa trasa (z miasteczka Sassnitz) okazałą się równie piękna. Sesja zaczęła sie późno ok godziny 14:00. Mimo że był to październik, pogoda nam dopisała. Humory mieliśmy dobre, okoliczności przyrody piękne a Krzysiek i Magdalena – weseli i spontaniczni ludzie – w zasadzie zdjęcia same się robiły :).
Na plaży spędziliśmy ok 2h. Wolnym tempem przemieszczaliśmy sie co chwile sie zatrzymując, pokonaliśmy ok 3 km.
Wracaliśmy gdy już robiło sie szaro.
Po całej akcji należał nam się kawał dobrego „niemieckiego” kebaba, w którego poszukiwaniu straciliśmy „trochę” czasu :d
ps.
(Jednak prawdą jest, że magię można znaleźć nawet za rogiem swojego domu ; )