Elastycznie, czyli jak?
Tanie bilety lotnicze nie są dostępne na każdy dzień i godzinę. Jeżeli chodzi o bilety w promocyjnych cenach – niezależnie od tego, czy patrzysz na ofertę LOT-u, czy tanie loty Ryanair - są udostępniane w pewnej ilości wszystkim chętnym równocześnie. To oznacza, że upatrzony przez Ciebie bilet może sobie kupić ktoś inny, ale musisz też zdawać sobie sprawę z czegoś innego: ceny biletów lotniczych są bardzo mocno związane z popytem i podażą. Systemy wyceny lotów są skonstruowane tak, aby podnosić cenę biletów, o które pyta najwięcej osób (i często chodzi dosłownie o samą liczbę zapytań, a nie tylko zakupionych biletów), ale każda promocja i każda linia lotnicza ma tu swoje zasady: przewoźnicy najczęściej rozpoczynają wyprzedaże zawsze w ten sam dzień, a wyższe ceny biletów planują na weekendy, szczególnie piątek i sobotę. Jednak nie ma gwarancji, że zawsze tan sam dzień będzie najtańszy. Szczególnie jeśli lecisz z przesiadkami może to sprawiać problem, bo trzeba sprawdzać nie ceny pojedynczych biletów, ale sumaryczny koszt.
Kto komu?
Wiele osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tanim lataniem, wychodzi z nieco karkołomnego i całkowicie błędnego założenia, że to przewoźnik powinien dostosować się do pasażerów. Jest zupełnie na odwrót. Trzeba być na tyle elastycznym, żeby wylot we wtorek, środę czy czwartek był równie atrakcyjny.
Tu nie ma last minute
Może trudno w to uwierzyć, ale są osoby, które uważają, że linie lotnicze są skłonne do promocji last minute. Jasne, od czasu do czasu udaje się znaleźć bilety w atrakcyjnych cenach na ostatnią chwilę, ale to raczej wyjątki, a nie reguła. W zależności od trasy i przewoźnika trzeba zarezerwować bilet od miesiąca do trzech przed planowaną datą wylotu. To na pewno wymaga elastyczności, bo ubieganie się o urlop w pracy dopiero po zakupie biletu jest trochę ryzykownym przedsięwzięciem, ale z drugiej strony, jeśli najpierw weźmiesz urlop, „usztywniając” sobie w ten sposób ramy czasowe, znalezienie biletu może być jeszcze trudniejsze.
Elastyczne przesiadki
Jednym z najczęściej popełnianych błędów jest próba pokonania trasy z punktu A do punktu B bez żadnych niedogodności. Choć jest to oczywiście całkowicie zrozumiałe, taka strategia jest raczej kiepska – trzeba przygotować się na to, że czasem odlot z przesiadki będzie odbywał się z innego lotniska niż to, na które się dotarło poprzednim połączeniem. Pewnie, że istnieją logiczne granice takich niewygód, bo pokonanie tysiąca kilometrów tylko po to, żeby wsiąść w drugi samolot, jest lekko nierozsądne, natomiast normą jest, że trzeba zwiedzić kilka portów lotniczych, żeby w pełni wykorzystać możliwości tanich lotów. Wynika to nie tylko z faktu, że poszczególni przewoźnicy operują z różnych portów, ale także z chęci uniknięcia dwudniowego koczowania na lotnisku w celu złapania kolejnego samolotu. Elastyczność będzie więc niestety czasem oznaczała poświęcenie pewnej kwoty dodatkowej albo na transport między lotniskami, albo na skorzystanie z dogodniejszego połączenia lotniczego, ale zwróć uwagę, że to jeszcze wcale nie musi oznaczać końca przygody z tanimi liniami lotniczymi. To raczej specyfika tej formy transportu: samochodem zatrzymujesz się na stacji paliw, a latając, musisz podporządkować się regułom istniejącej siatki połączeń.