Przed budową czyli przygotowania do wyprawy...
Budowanie własnego domu to często "przygoda życia", nie mniejsza niż podróż po egzotycznym kontynencie czy rejs dalekomorskim statkiem. Jak w każdej wielkiej wyprawie czekają nas chwile pełne radości wynikającej z budowania swego wymarzonego miejsca na ziemi, lecz i wiele jest po drodze niebezpieczeństw. Poczynając od wyboru najbardziej odpowiedniego projektu, kiedy to Pani domu zwraca szczególną uwagę na rozplanowanie salonu, a Pan przyszłego domu na wielkość i wyposażenie garażu. Następnie napotykamy nieomal sakramentalne pytanie "ile to będzie kosztowało?" i zabieramy się za opracowanie przybliżonych kosztorysów, które nierzadko weryfikują pierwotny wybór projektu architektoniczno-budowlanego. Kolejnym kamieniem milowym naszego przedsięwzięcia jest uzyskanie pozwolenia na budowę. Wymaga to skompletowania niemałej sterty dokumentów i dokonania uzgodnień. Standardowym minimum jest:
- Jeśli działka, na której budujemy, nie leży w terenie, w którym obowiązuje "miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego", musimy wystąpić w urzędzie miasta lub gminy o "Warunki zabudowy i zagospodarowania terenu".
- Na podstawie jednego z powyższych dokumentów, który określa dozwolone parametry naszego przyszłego domku, możemy zabrać się za pozyskanie projektu domu oraz zlecić uprawnionemu geodecie sporządzenie mapy sytuacyjno-wysokościowej.
- Wykonanie opinii geotechnicznej lub, jeśli domek będzie budowany na "słabych" gruntach czy na skarpie, zamówienie projektu geotechnicznego. Decyzję podejmuje projektant.
- U dostawców mediów występujemy o warunki przyłączenia do sieci dostając w zamian projekt umowy o przyłącze. Ten etap wymagany jest zawsze w przypadku energii elektrycznej, która musi być w każdym budynku mieszkalnym. Jeśli będziemy przyłączać dom do sieci gazowej, również ten etap nas nie ominie. Podobnie w przypadku dostawy wody i odbioru ścieków, chyba że budujemy na terenie nieskanalizowanym - wtedy potrzebny nam będzie projekt szamba. Zamiar wykonania przyłączy elektrycznych, gazowych i wod-kan wiąże się prawie zawsze ze zleceniem odpowiednich projektów technicznych (więc i... kosztami).
- Na koniec uzgadniamy projekty przyłączy wymienione w poprzednim punkcie w Zakładzie Uzgodnienia Dokumentacji Projektowej.
Po ukończeniu owej niezwykle pasjonującej i pouczającej zapewne bieganiny po urzędach wreszcie mamy wszystkie "papiery" potrzebne do... usyskania pozwolenia na budowę, które wydawane jest w trybie decyzji.
W końcu. Wypływamy na szerokie wody.
Możemy już przystąpić do właściwej budowy. Ów etap jest jak wypłynięcie na otwarte wody oceanu. Musimy zadbać o dostawy materiałów budowlanych o określonych parametrach techniczno-użytkowych, dbając przy tym o dopięcie budżetu. W niektórych sytuacjach doświadczony kierownik budowy może podjąć decyzję o zastosowaniu materiałów tańszych niż w projekcie, zapewniających jednak bezpieczeństwo konstrukcji. Prawdziwą górą lodową - jeśli nie zlecamy kompleksowego wykonawstwa jednej ZAUFANEJ firmie - mogą okazać się kontrakty z niesolidnymi wykonawcami. Do postawienia wymarzonego domu od podstaw będziemy musieli bowiem nająć całą gamę fachowców o przeróżnych specjalnościach. Potrzebni nam będą dla przykładu cieśle, elektrycy, instalatorzy, glazurnicy, tynkarze i oczywiście murarze. Zauważając z jednej strony, że "specjalista od wszystkiego" jest najczęściej od niczego, należy zauważyć także, że niektórzy ze "specjalistów" są nimi tylko z nazwy. Nie brakuje wszak doniesień, iż nierzadko zużycie materiałów jest wyższe niż być powinno lub też wynajęty fachowiec zainkasował zaliczkę na materiały i zniknął nie odbierając telefonów (a wieść niesie, że do kieliszka lubi on zajrzeć). Nagminnie zdarzają się spory o jakość oraz zakres wykonanych prac budowlanych. Niekiedy nieuczciwi wykonawcy próbują wystawić nam fakturę za roboty, których nie wykonali lub wykonali nieprawidłowo! Nie raz takie sytuacje kończyły się bójkami z niedokończonym domkiem w tle bądź na sali sądowej. Pamiętajmy więc o żelaznej zasadzie. Wszystkie prace muszą być zlecone na podstawie umowy na piśmie, w której obok szczegółowego zakresu robót powinien znaleźć się zapis o karach za nieterminowe wykonanie zlecenia oraz klauzula o nieważności wszelkich umów ustnych zawieranych później np. w związku z rozszerzeniem zakresu lub wykonaniem nieobiętych umową robót. Sam papier nic nam jednak nie da, jeśli
sami regularnie nie będziemy sprawdzać jakości każdych wykonanych prac. Warto przy tym robić dokumentację fotograficzną w myśl maksymy "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Oczywiście, nie należy wypłacać dużej części umówionej kwoty, a co gorsza całości "z góry" przed wykonaniem robót. Powyższego ABC rozsądnego inwestora należy przestrzegać najmując zarówno wykonawców indywidualnych, jak i ekipy prowadzące działalność gospodarczą.
Huuurra!! Docieramy do celu podróży!
Dom już stoi i jest gotowy, posiada wykonane wszystkie instalacje za wyjątkiem drobnych prac wykończeniowych i aż się prosi, by jak najszybciej się do niego wprowadzić i być na swoim. Pani domu już zaplanowała wystrój wnętrz wraz z ich kolorystyką, a Pan domu zabrał się za wyposażanie garażu we "wszystkie potrzebne" narzędzia. I tu czeka nas niespodzianka. Prawo zakazuje nam zamieszkania, gdyż budowa nie została jeszcze formalnie zakończona! Żeby to uczynić, musimy zawiadomić nadzór budowlany o zakończeniu budowy. Przed złożeniem wniosku musimy postarać się o następujące dokumenty:
- kopia charakterystyki energetycznej budynku sporządzona przez uprawnionego wykonawcę
- inwentaryzacja geodezyjna powykonawcza
- protokoły badań i sprawdzeń (np. opinię kominiarską)
- protokoły odbioru przyłączy
Wreszcie dokumenty te składamy wraz z wypełnionym dziennikiem budowy i oświadczeniami kierownika budowy i wnioskiem o zakończenie robót. Jeśli PINB w terminie 21 dni nie zgłosi sprzeciwu, domniemywa się jego milczącą zgodę na zasiedlenie i dopiero w tym momencie możemy wprowadzać się do nowego domku. Warto o tym pamiętać. Znane są bowiem przypadki "nalotów" (i to zmasowanych) organizowanych przez nadzór budowlany na osoby, które nie dopełniły tej formalności. Ich rezultatem było nałożenie na nieszczęśników wielotysięcznych kar uzależnionych od powierzchni użytkowej ich nieruchomości.
Tak oto dobiliśmy do portu po drugiej stronie ocanu. Jesteśmy bogatsi o doświadczenia i pewnie też kilka zmarszczek na czole. Zapewne jednak lżej nam się zrobiło tak na duszy, jak i w naszym portfelu. Lecz jedno jest najważniejsze. Zyskaliśmy bezpieczną przystań, w której skryjemy się w wichurę, śnieżycę czy sztorm. Miejsce, w którym tworzymy, które jest czymś więcej niż czterema murami i drewnianym dachem, które, jednym słowem, nazywa się dom.