Rozwód .... albo duchowa separacja Czasem decyzja jest szybka i prosta – rozwód. Czasem przyzwyczajenie, wygoda, obawa o to jak zareaguje otoczenie sprawiają, ze trawamy w związkach, które dawno już przestały tak na prawdę istnieć. Małżeństwo Anny trwało równe 35 lat. Rozwód nastąpił ...

Data dodania: 2008-02-18

Wyświetleń: 4280

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Rozwód .... albo duchowa separacja

Czasem decyzja jest szybka i prosta – rozwód. Czasem przyzwyczajenie, wygoda, obawa o to jak zareaguje otoczenie sprawiają, ze trawamy w związkach, które dawno już przestały tak na prawdę istnieć.

Małżeństwo Anny trwało równe 35 lat. Rozwód nastąpił szybko i był zupełnym szokiem dla otoczenia. Miałam po prostu dosyć – stwierdza Anna. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że teraz albo nigdy! Mam 55 lat. Dzieci dawno odchowane. To przykre, ale w którymś momencie zauważyłam, że z moim mężem nie łączy mnie nic więcej oprócz pilota do telewizora. Pół życia mu poświęciłam. Drugie pół chce mieć tylko dla siebie.

Jak się okazuje wiek, ilość lat spędzonych razem i doświadczenie nie są wcale gwarancją stabilnego małżeństwa. W dodatku decyzję o rozwodzie podejmują coraz częściej kobiety niż mężczyzni. Problemy w związku dwojga ludzi – pojawią się jednak o wiele wcześniej. Czasem już na samym początku.

Moja przjaciółka Iza długo zwlekała z podjęciem decyzji o zamążpójciu – opowiada Kasia. Znała Szymona od drugiego roku studiów. Po studiach zamieszkali razem, zaczęli pracować, mijały lata i obie rodziny zaczęły na nich w pewnym momencie wymuszać małżeństwo. Myślę, że wyrządziły im tym samym wielką krzywdę. Pamiętam taki moment, jest wesele Izki, pomagam jej się ubrać i nagle Izka w ryk i zaczyna się żalić, że ona Szymona przecież nie kocha. Kazałam się jej porządnie zastanowić, czy wobec tego na pewno chce za niego wychodzić, ale ona stwierdziła, że teraz to juz i tak za pózno na wszelkie zmiany no i nie może rozczarowac rodziców. Jak tego słuchałam to nie wiedziałam czy się śmiac czy płakać. W końcu po kilkunastominutowej debacie, kiedy do drzwi zacząli się dobijać weselnicy stwierdziła, ze ma już prawie trzydziestkę i nie będzie teraz wszystkiego zmieniać. Jest z Szymonem do dzisiaj, nie kocha go i marzy o rozwodzie, ale mają pięcioletnią córeczkę więc według niej nie może go teraz zostawić. Musi poczekać, aż mała skończy osiemnastkę. Myślę, ze to dosyć okrutne z jej strony bo pewnie w końcu nie wytrzyma i go rzuci, a ten biedny facet nawet się tego nie domyśla.

Czasami problemy rozwiją się i nawarstwiają latami. Niewyjaśniane pretensje i żale nabrzmiewają powoli sprawiając, że wzajemne przebywanie razem staje się w pewnym momencie torturą nie do wytrzymania. Punktem zwrotnym w małżeństwie jest bardzo często utrata pracy przez jednego ze współmałżonków lub przejście na emeryturę aktywnej dotąd zawodowo żony czy męża. Z nową sytuacją nie każdy potrafi sobie poradzić.

Dwa lata temu zmarł mój dziadek – opowiada Marcin. Wszyscy go uwielbialiśmy, był na prawdę cudownym, zresztą bardzo cenionym człowiekiem. Pracował zawodowo jako lekarz chirurg. Na pogrzeb przyszło wielu byłych pacjentów, zjechała się cała rodzina, nawet kuzyni dziadka ze Stanów. Padał deszcz. Wiele osób autentycznie i szczerze go opłakiwało. No i w pewnym momencie, kiedy wszyscy staliśmy w skupieniu nad grobem moja, zawsze będąca odrobinę w cieniu dziadka, osiemdziesięcioletnia babcia wybuchnęła śmiechem. Wpadliśmy w konsternację. Też jestem lekarzem, od razu do niej podbiegłem, byłem pewien, że to taka spóźniona reakcja na smierć bliskiej osoby. Ludzie będący w szoku po wielkich tragediach, które ich dotknęły, nie zawsze zachowuję się adekwatnie do sytuacji. Ale gdzie tam. Babcia bynajmniej nie była w szoku. Pośmiała się jeszcze chwilę po czym oświadczyła głośno i z satysfakcją : „No i widzisz Heniek, w końcu mam Cię z głowy. I dobrze bo inaczej musiałabym się z Tobą rozwieść”. Jak nam potem opowiadała, „kochany dziadek” całe życie się na niej wyżywał i znęcał psychicznie. A gdy przeszedł na emeryturę stał się po prostu nie do zniesienia. Ciągle podkreślał swoje osiągnięcia i edukację wyzywając babcię od tumanów i nieuków. Babcia poświęciła mu całe życie – nigdy nie potrafił jednak tego docenić.

Na Zachodzie rozwody 50-60 latków nie wzbudzają już sensacji. W Polsce, szczególnie w mniejszych miasteczkach to ciągle temat tabu. Nie wszyscy mają odwagę powiedzieć czy pokazac ,ze coś jest nie tak. Niekiedy dochodzi do tego, ze małżonkowie od dawna nie śpią razem, nie rozmawiają z sobą od lat, ale udają przed sobą i otoczeniem, że wszystko jest w jak najlepszym w porządku. Znam takie pary – śmieje się pani Weronika. Zawsze siedzą na niedzielnej mszy rano w pierwszych rzędach. Ale chłód wokól nich aż ziębi.

Powiem szczerze – zdradza pani Aldona, pięćdziesięciosześcioletnia emerytowana nauczycielka matematyki – to otwarcie granic bardzo się przysłuzyło takim „wakacjom od męża”. Jak mam mojego dosyć, dzwonię do mojej agencji, załatwiają mi pracę na dwa, trzy miesiące i wyjeżdzam jako opiekunka staruszych osób w Niemczech. Rodzina podchodzi do tego neutralnie. Mam małą emeryturę, trzeba dorabiać a dzieciom i wnukom i tak zawsze coś tak z tego skapnie po powrocie więc nic nie mówią. Ale tu nie chodzi tak na prawdę o pieniądze. Odkąd mąż przeszedł na rentę nie da się z nim żyć pod jednym dachem. Przełącza mi moje seriale na jakieś tam swoje mecze, wydziwia przy jedzeniu, zrobił się taki mruk ,ze już nikt nas nie odwiedza ani my do nikogo nie chodzimy. Nigdzie od lat nie wyjezdzamy, tylko jak na uwięzi dom – ogródek, a człowiek przecież jeszcze chce coś pooglądać świata. Jak spotykam w autobusach panie, które też jadą do pracy za ganicę i tak rozmawiamy to widze, że nie jestem sama. Połowa z nich też wyjeżdza żeby odpocząć od nieznośniej drugiej połowy.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena