Opowiadanie jest o tym jak ważne jest aby pamiętać o myciu rąk po powrocie z podwórka czy wyjściu z toalety, aby zapobiec takim chorobom jak toksoplazmoza czy salmonella.

Data dodania: 2012-01-19

Wyświetleń: 1542

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

 

-       Chlebka, chlebka - mały Tomaszek wpadł z podwórka do domu, nie zamknął za sobą drzwi wejściowych  i już był w kuchni. Zatrzymał się w progu, bo jego buciki były bardzo brudne od błota - właśnie skończył budować wielką tamę, ale oczy wyrażały prośbę, by mamusia dała mu szybciutko skibkę chleba.

Rano nie chciał jeść śniadania, spieszyło mu się do zabawy na podwórku, gdzie czekały cierpliwie od poprzedniego wieczora ciężarówki, duża plastikowa koparka, dwie łopaty, żółta i czerwona, taczki i góra błota, które razem z Michałkiem przygotowali do transportu w pobliże basenu. Niestety, starszy braciszek musiał pójść do szkoły,  za to młodszego rozpierała nadzwyczajna energia- nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie zamkną się za nim drzwi domu i znajdzie się na podwórzu. Teraz był już tak głodny, że kręciło mu się w główce,  jedynym ratunkiem był szybki powrót do domu i ...

-       A rączki, syneczku –  mamusia doskonale wiedziała, co jej młodszy synek robił od samego rana, kiedy tylko jego starsze rodzeństwo wyprawione zostało do szkoły. To, co powiedziała mamusia, osadziło małego zapaleńca w miejscu. Spojrzał na swoje rączki i zamarł. To były jego własne rączki,  znane mu od urodzenia, obgryzane,  jak najlepszy smakołyk w niemowlęctwie?  Niemożliwe.  Odkąd pamiętał zawsze prosił o umycie rąk kogoś starszego, od niedawna- kiedy już  sięgał bez trudu do kranu nad umywalką - sam mył je kilkanaście razy dziennie, a teraz nie dość, że w zabłoconych bucikach dotarł aż do kuchni,  to jeszcze trzymając w brudnej ręce ociekającą błotem łopatkę,  wniósł wszędzie,  gdzie się zatrzymał począwszy od progu,  gdy łapał za klamkę,  brudną wodę i błoto. Rękawy kurtki też były brudne, a na rączkach nie było śladu czystego ciała.

-       Ale, mamusiu,  ja jestem bardzo głodny, bardzo- maluch miał tak nieszczęśliwą minę i takim wzrokiem popatrzył na ukochaną mamę, że ta szybciutko się podniosła z krzesła i przyklęknęła przy synku, wokół którego na podłodze,  zrobiła się już mokra brunatna plama.

-       Wiem, synku, nie jadłeś śniadanka, bo chciałeś jak najszybciej zająć się budową tamy, a teraz- niestety, kochanie- najpierw zdejmiemy brudne buciki, bo wszędzie stawiasz błotne stempelki- mamusia potem,  zamiast się z tobą bawić, będzie musiała myć podłogę i czyścić dywanik w kuchni, umyjemy rączki, przebierzemy się i wreszcie dostaniesz śniadanko.

-       A dlaczego nie mogę zjeść chlebka brudnymi rączkami- dopytywał się rozżalony faktem, że trochę potrwa zanim dostanie talerzyk z ulubionymi kanapkami, Tomek.

-       Synku, samo umycie rąk,  zdjęcie bucików i ubranie suchych rzeczy, nie zabierze dużo czasu,  tylko kilka minut, a dzięki temu będziesz zdrowy, brudne ręce i mokre ubranie to przepustka do poważnych chorób- powiedziała takim tonem mamusia, że Tomek pomyślał jeszcze tylko o tym, że musi ją dokładnie o te choroby rozpytać i poddał się już sprawnym zabiegom mamy.

Nie minęło parę chwil, a Tomaszek z czystą buzią, takimiż raczkami,  w ciepłych kapciach i suchym ubranku siedział na swym miejscu w przytulnej kuchni i z apetytem pałaszował drugą już połówkę skibki chlebka obłożonej żółtym serem, pomidorem i kawałkiem ogórka. Bardzo lubił takie kolorowe, pełne życia, uśmiechające się do niego  kanapki.

-       Mamusiu, jeszcze bym zjadł, ale z czekoladą.

-       Teraz możesz dostać kawałek chleba z czekoladą – powiedziała mamusia, która zawsze dbała o to, by chleb z masłem czekoladowym i orzechami nie był jedynym pożywieniem jej dzieci.

 Zauważyła, że ilekroć Tomaszek sięgał po chlebek, uważnie przyglądał się swoim rączkom, w łazience też z niepokojem popatrzył na wrzucane do miski brudne i mokre spodnie i bluzę.

-       Mamusiu, a co mi  zrobią brudne rączki? Gdzie one mają te choroby? -  zapytał Tomek, znów uważnie przyglądając się swoim dłoniom.

Mamusia już teraz rozumiała zachowanie synka, bał się, że na rączkach i brudnym ubraniu znajduje się coś, co mu zagraża i szukał tego usilnie.

-       Kochanie, to czego szukasz, jest tak maleńkie, że niewidoczne dla oczu, widzisz tylko brudne ręce, a zarazków, które roznoszą choroby, nie.

-       Ja się ich boję, mamusiu, nie chcę być chory- w oczach Tomka ukazały się łzy.

Mamusia doszła do wniosku, że musi szybko zareagować, żeby malec nie rozpłakał się na dobre.

-       Syneczku- zaczęła głaszcząc go po rączce, w której nie było chlebka -jeśli będziesz mył ręce po skorzystaniu z ubikacji, po przyjściu ze spaceru, zabawie w piaskownicy, jeśli zawsze umyjemy owoce przed ich zjedzeniem, jeśli po zabawie z pieskiem czy naszą Perełką pójdziesz umyć łapki, nic ci nie zagraża. Choroby, które roznoszą brudne rączki są niebezpieczne, a niektóre ich nazwy dla ciebie nawet trudne do wypowiedzenia, na przykład salmonella, toksoplazmoza … Tu mamusia przerwała, bo synek popatrzył na nią wielkimi ze zdziwienia oczami, próbując powtórzyć ostatnią nazwę, co mu się oczywiście nie udało.

W piaskownicy, gdzie bawisz się z Michałkiem,  załatwiają się czasem nasze pieski, a i bezpańskie koty, widziałam tam nawet naszą Perełkę, dziecko bawiąc się potem piaskiem zarażonym kocimi lub psimi glistami, choruje, boli je brzuszek, tak, jak po zjedzeniu nieumytych owoców, po których w sklepie czy na straganach chodzą muchy, dotykają je też ludzie brudnymi rękoma... Mamusia przerwała, bo mały Tomaszek już nie sięgnął po druga połowę skibki z masłem czekoladowym i miał taką minę, jakby w ogóle stracił apetyt...

-       Syneczku, jest na to wszystko jedna rada, nie musisz się martwić, twoje rączki są czyste, możesz spokojnie jeść, nie będziesz chory, tobie bakterie i wirusy nie grożą...

-       Bo umyłem rączki?

-       Tak, syneczku.

-       To ja już zawsze bez przypominania będę biegł do łazienki i mył rączki po każdej zabawie, jak będę wracał z piaskownicy i huśtawek do domu, i mamusiu, już nie będę się dopominał podczas zabawy w piachu, żebyś mi dała bułeczkę, teraz wiem, dlaczego nigdy nie bierzemy nic do jedzenia idąc na plac zabaw.

-       Mam mądrego synka- powiedziała mamusia całując swego malucha w czółko.

Tomaszek głęboko odetchnął i  mocno przytulił się do mamusi. To nic, że wytarł brudną od czekoladki buzię w jej bluzeczkę, czuł, jak bardzo go kocha i był szczęśliwy, już nie bał się bakterii ani chorób o trudnych nazwach, wiedział, jak z nimi walczyć. A sposób był taki prosty...

Licencja: Creative Commons
2 Ocena